Zawsze pragnęłam ciąży. Może nie ponad wszystko. Ale gdzieś z tyłu głowy zawsze marzyłam o tym, o dzieciątku, o swojej małej dziewczynce, chłopczyku. A teraz mam takie obawy, co mnie czeka, czy jest w porządku z ciąża, czy robię wszystko dobrze, boje się wszystkich badań, stresów związanych z nimi. Mam takie obawy i przykre myśli [emoji17] Staram się wszystko tłumaczyć w sobie w głowie, że skoro beta jest ładna to na razie wszystko jest dobrze. W czwartek idę zobaczyć czy jest już mała kruszynka z serduszkiem. Tzn idę do swojej zaufanej lekarki na wizytę. Bo pisałam Wam, że umówiłam się z nią prywatnie. Bo tak musiałabym czekać jeszcze z 3 tygodnie.
Najgorsze jest to, że już dwie osoby mnie zostawiły z powodu ciąży. Mój przyjaciel któremu mogłam wszystko powiedzieć. I przyjaciółka z którą odmówiłam kontakt. Zostawiła mnie w takim momencie, mówiąc, że zaszłam w ciążę żeby przykuć uwagę i że jak będę miała większe problemy to mam się wtedy odezwać... Masakra. Czuje, że zostałam sama. Z tym. Z myślami, obawami, tym co czuje. Jest mi tak cholernie przykro... Czuje, że dookoła każdy życzy mi tylko jednego, jakby nikt nie cieszył się z mojego stanu... Wczoraj teściowa zrobiła taka awanturę mojemu, że tak strasznie płakałam, nie liczyła się z tym, że ja jestem, że jestem w ciąży i że cały czas mam kolejne nerwy do kolekcji. Nikt się nie liczy ze mną i moim stanem. Jakby to był pryszcz... Wszyscy mi mówią takie przykre rzeczy i zachowują się bezczelnie wobec mnie... Nie potrafię się cieszyć. Jak dookoła mam takich ludzi... Nie mam nikogo bliskiego zaufanego już, bo każdy mnie zostawia. I czuje się okropnie. Dobita, zdołowana to mało powiedziane, czuje jakbym popadała w załamanie nerwowe... I mam myśli, że na co nam to było... Że przecież było dobrze jak było... Jestem załamana. Nawet nie mam komu tego napisać.