Dziękuję kochane za wsparcie to naprawdę dużo znaczy dla mnie...
Ona to mówiła to mojego męża a on się powstrzymywal od płaczu. Ja po prostu nie chce mieć z nią narazie nic wspólnego. Lepiej nic nie mówić niż takie rzeczy gadać. Jego mama też się pytała czy już wszystko wyleciało.
Ja wiem ze się martwią ale taki brak taktu jakiegoś. I takie pierdolenie że młodzi jesteśmy ze zaraz będziemy znowu w ciąży. Ja to jej miałam ochotę powiedzieć że ciekawe jakby ona się czuła jakby coś jej dziecku się stało i ktoś jej tak powiedział że młoda jest jeszcze niejedno będzie miała...
To jest najgorsze co może być.. Gdy ja stałam jak ta sierota w szlafroku po porannym krwawieniu w szpitalu, Pani położna przywitała mnie krótkim: " Po co Pani przyszła, 5 tydzień ?! Po co się przejmować nie wiadomo, czy TO żyje czy nie żyje!" Rozumiecie? Później zaczęły mi mówić te teksty w stylu "Jesteś młoda, jeszcze Ci się uda, itd..." Człowiek nie słucha już w takich momentach takich pocieszeń.... To trzeba przeżyć i wykaraskać się z tego samemu...