hejka!
Ale naprodukowałyście wczoraj.....
Agata- czekamy na relację z wizyty!
Witam nowa sierpnióweczkę
a ja jeszcze a propos porodu z mężem. Pierwszy poród był dla mnie "zaskoczeniem", bo pojechałam do szpitala gdzie pracował mój lekarz prowadzący na KTG w 37/38 tc. Lekarz podłączył ok. 13.00 KTG i tak leżałam ze 30 min. Co chwile przychodził i mówił, że jeszcze troszkę musze poleżeć. W końcu przyszedł, kazał mi usiąśc spokojnie i powiedział, że dziecko ma wysokie tętno (190-195) i z takim tętnem dziecka nie może mnie ze szpitala wypuścić, więc musze zostać. Zadzwoniłam do męża, żeby mi jakieś rzeczy przywiózł, a w miedzy czasi epołożyli mnie na porodówkę, żeby zrobić test oksy czy będą jakies skurcze (bo ja się czułam świetnie i żadnych skurczy nie czułam). Położyli mnie o 14.00 na sale porodów rodzinnych, przyszła dr z porodówki, zbadała mnie i mówi, że tętno dziecka się uspokoiło. Więc ja się pytam, czy w takim razie moge iśc do domu (bo to był piątek). Dr powiedziała, że poczekamy jeszcze troche i zobaczymy, ale raczej na weekend mnie zostawia. O 15.00 odeszły mi wody
i dr mówi że napewno dzis już nie wyjde i napewno nie sama
Mąz dojechał z rzeczami dopiero ok. 17.00, bo były mega korki, ale cały czas wisieliśmy na telefonie bo ja miałam skurcze co 4-5 minut
i niestety cała noc się meczyłam, mąż jak widział że się skurcz zbliża na monitorku od KTG, wstawał z fotela i mi masował miednicę i plecy na dole, bo przez cały czas miałam bóle krzyżowe ;/ pytał tylko: mocniej? słabiej? gdzie jeszcze? a potem co 2 sekundy mó mówiłam, jeszcze tu, i tu i biedak sam już nie wiedział gdzie ma mnie masować
a synek urodził sie dopiero o 5.45 więc całą noc mąz mnie masował.
Teraz też, od razu mi powiedział zebym sie dowiedziała czy w szpitalu w ktorym teraz bede rodziła jest poród rodzinny i jak to wygląda bo on chce byc.
tylko zobaczymy czy się to uda, bo ktos z synkiem bedzie musiał zostać