IzaVarsovie
Fanka BB :)
Nie pisalam o twoich relacjach w domu- bo na to nie mam slow i bardzo ci wspolczuje, ale co do paciorkowca to przeciez to nie wyrok! Twojego dziecka nie czeka operacja, przeszczep, walka o życie - paciorkowiec nie jest choroba śmiertelna- dostanie lekarstwo jak na zoltaczke i wszystko bedzie ok! Jak tylko 2-4/1000 choruje (nie umiera, tylko choruje i z tego wychodzi) to naprawde masz marne szanse ze wam sie to przydarzy- dlaczego nie starasz sie myśleć o tym w ten sposób? Jesli chodzi o męża to myśle ze poprostu niezłe go wystarszyłas i siebie tez bardzo nakrecilas -pomysł sobie ze urodzisz i wszystko bedzie ok! Jak bedziesz wspominała ten ostatni miesiąc? Zapuchniete oczy, wiecej siwych włosów no i kupa stresu dla dziecka zupełnie nie potrzebna!Iza pewnie Cię załamię ale nie pocieszyłaś mnie za bardzo, stwierdzenie, że mam paciorkowca i trudno a tak w ogóle to poród uda się fajnie albo i nie to mam to olać nie jest dla mnie, mam w rodzinie jeden dość ciężki przypadek choroby, widzę jak Ci ludzie się męczą, ile czasu w szpitalu, ile nerwów, szarpania, kombinowania, nie ma na to wszystko kasy, nie wyobrażam sobie, fajnie, że Cię omijają pewne rzeczy, masz jakiś problem z głowy, ale widzisz sama piszesz, że kiedyś tam narzekałaś na coś a teraz na faceta na zamkniętym, też masz potrzebę wygadania się, ja też. Masz kogoś z kimś możesz live o tym co Cię dręczy pogadać? Ja nie, piszesz oszczędź faceta i mu nie gadaj. Nikomu innemu nie mam jak powiedzieć, nie znasz mojej sytuacji, powiedziała Ci kiedyś matka, że Ci życzy, żebyś zdechła z tym bękartem w brzuchu? Mnie tak, teraz jak jestem w ciąży nic jej nawet nie mówię co się dzieje bo sama powiedziała, że jej to dziecko nie obchodzi co się z nim stanie. Wiem co napiszesz, że trudno, że ona ma takie podejście i w ogóle to nic i mam się w końcu chwycić za jaja. Mój mąż ma problemy, myślisz, że po mnie to spływa? To nie są tylko jego problemy, ja też to odczuwam, jak Ci się skumuluje tyle rzeczy na raz to potem ryzyko, że Twoje dziecko będzie miało, którąś z tak okropnych chorób może człowieka dobić. No może poza Tobą. Czy mam nieszczelny worek z wodami płodowymi? Nie wiem, jak mam się tego dowiedzieć? Kiedy w pierwszej ciąży odeszły mi wody to też nie byłam pewna czy to wody czy nie bo nic ze mnie nie chlusnęło czy coś tylko delikatnie poleciało, nawet myślałam, że troche popuściłam więc nie zawsze człowiek ma pewność, że ma nieszczelny.
Aha, mam 31 lat to fakt i już mam synka ale co do pierwszej ciąży to nawet nie wiem jak przeleciała, nie miałam ani pół problemu, nic mi się nie działo, nie przyplątało, nie bolało, teraz mam kompletnie inaczej.
A propos tych statystyk 2-4/1000 to ja miałam taki wynik na trisomi (niewiem jak to sie nazywa po polsku) chodzi o zespół downa.. Czyli jak to powiedziała moja gine- żadne szanse lol takie szanse to mamy na wygranie lotto hahaha
a uwierz ze moje życie nie jest uslane różami (madziasek czy Jagoda napewno mogą to potwierdzić), mam doły u deprechy i jestem z tym sama- nie mieszkam w polsce, nie mam przyjaciół, mój facet jak i twój żyje troche swoim życiem- ale staram sie myśleć o dziecku i o tym ze ono odczuwa moje emocje - wiec nie mogę płakać i sie stresowac bo czemu ono jest winne- chce zeby słyszało jak sie śmieje, mój delikatny głos a nie krzyk i żal.
i owszem mam potrzebę wygadania sie czasami, ale końiec końców staram sie racjonalizowac sytuacje i logicznie myśleć- nie mozna sie zablokować na jednym. To ze masz jeden przypadek ciężki w rodzinie prżeciez nie oznacza ze twoje dziecko urodzi sie chore. Kazda idealna ciąża moze zakończyć sie katastrofa podczas porodu- czy dlatego teraz będziemy wszystkie panikowac? Wydaje mi sie ze ty szukasz wszystkich możliwych potwierdzen ze twoje dziecko zarazi sie tym paciorkowcem i oczywiście lek nie żadzaiala i przyjmie najgorsza z możliwych form i oczywiscie bedą jakies straszne powikłania...
Mam wrażenie ze masz potrzebę panikowania i zamartwiania sie - w tym przypadku nie da sie ci pomoc, żaden lekarz, żadna diagnoza ci nie pomoże. Jedyna osoba która moze ci pomoc jesteś ty sama! Jesli nie weźmiesz sie w garść wpadniesz w depresję jeszcze przed porodem.
Czy u ciebie w przychodni nie masz możliwości konsultacji z psychologiem? Zapytaj sie położonej- moze zamiast dodatkowej diagnozy nt paciorkowca zafunduj sobie rozmowę z innym specjalista, bo wydaje mi sie ze problemy które cię dopadly troche cię przerastaja i przydałaby ci sie osoba która pomoże ci sie ogarnąć psychicznie, wzmocńic i nastawic pozytywnie. Baby blues ma różnie wymiary i to żadna nowość ani wstyd ze kobiety w ciazy potrzebują opieki psychologa szczególnie ze życie cię nie rozpieszczona- ktos musi sie tobą zaopiekować skoro nie masz takiego wsparcia wsród najbliższych - inaczej to sie moze złe skończyć nie tyle dla dziecka co dla ciebie samej.
Najnowsze badania dowodzą, że wszelkie sytuacje stresowe podczas tych niezwykłych 9 miesięcy wspólnego życia matki i dziecka mogą bardzo silnie upośledzać system odpornościowy maluszka. Kobiety mające generalnie skłonność do nerwowości znacznie częściej rodzą astmatyczne dzieci.
troche cię dobije ale pocztytaj sobie
http://portalwiedzy.onet.pl/4868,11127,1418048,1,czasopisma.html
Mam nadzieje ze da ci to do myślenia i pomozesz sobie a co za tym idzie pomozesz swojemu dziecku
Ja wiem ze ty sie ogarniesz! Masz mocy charakter wiec nie daj sie zwariować. Głowa do góry- jesteś juz na finiszu ale daj gabrysi święty spokój hehe nich sie mała wylezy w brzuchu az sama zdecyduje sie go opuścić, twoje narzekanie i awantury z lekarzami nic nie dadzą poza tym teraz moze troche cierpisz ale dzieki temu twoja corcia czuje sie dobrze wiec to wszystko nie idzie na marne.
Iza - masz racje. Ostatnio mnie po prostu jakaś cholera bierze, czuje się jakbym miała ostry PMS -,-' Przed chwilą wydarłam się na babcie, bo przyniosła mi już piąte jabłko, mimo, że mówiłam, że nie mam ochoty, ona twierdzi że może Gabrysia bedzie miala ochote i mam jeść ;/ Ogólnie wydaje mi się, że mam takie nerwy, obawy i wgl "wymyślam" problemy przez to, że non stop się NUDZĘ. Wyprawka skompletowana, wszystko wyprane, wyprasowane, ułożone. Więc w domu nie ma co robic... Chocbym chciala posprzatac, wyjsc na miasto, cokolwiek - nie wolno mi. Nic mi kurde nie wolno. Mam leżeć i nic nie robić.
Moja mama dzwoniła przed chwilą do mojego lekarza i jadę do szpitala na ktg. Oczywiście mamuśka panikę sieje, bo mała już wcześniej była taka "rozkopana" przez kilka dobrych dni, ale dopiero dzisiaj łaziłam po domu bez bluzki i widziała jak mi tańczy brzuch, więc "koniecznie trzeba to sprawdzić". No cóż. Pojadę, poleżę sobie pod KTG i pewnie wrocę Ale jakby mnie nie było to nie przejmujcie się - jeszcze się nie rozdwajam ;D
A gdybym miała zostać w szpitalu mam numer "alarmowy" więc poinformuję, jeśli nie złapię internetu
pa co do ruchów to pamiętaj ze maluchy są juz w kanale główka, i ze jest mało miejsca, no i jest gorąco- we wszystkich kalendarzach ciazy piszą ze dziecko na tym etapie przestaje być super aktywne.
W ramach ciekawostki- ostatnia wizytę miałam w 33tc a kolejna jest prżewidziana dopiero w 39tc, żadnego ktg usg nic a nic- młody sie odzywa kilka razy dziennie wiec jest ok- bo niby dlaczego ma nie być hum? Dziewczyny jesteście na finiszu ciazy a nie przed początkiem chemioterapii! Nie umieramy a nasze dzieci są zdrowe i juz niedługo bedą z nam. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko!