reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Przedszkole

Ale się sympatycznie zrobiło ☺️ Czekam na relacje jak tam po pierwszym września 😄
A macie u Was dni adaptacyjne? Dziewczyny z doświadczeniem - jak to wygląda w ogóle?
U mnie nie ma dni adaptacyjnych. Dyrektorka twierdzi że to nie spełniało swojej roli, ja się tym za bardzo nie martwię bo od przedszkola dzieli mnie jeden blok i poproszę o tel w razie "w" i przyjdę po synka. W przedszkolu z założenia będzie spędzał 4 godziny - od 8 do 12. Z czasem jak będzie wyrażał chęć to zostanie na leżakowanie i deserek czyli do jakiejś 14.30. Tyle w teorii a jak w praktyce to dam znać.
 
reklama
U nas był środek pandemii, więc nie było adaptacji. Był jeden dzień otwarty tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego. Nam się jednak wtedy pochorowały. Więc wchodziliśmy z marszu. Moje dzieci chodzą na rehabilitację, więc trochę wiedziały jak to będzie.
U Nas dyrektor zachęcała do tego by poprostu w trakcie wakacji przyjść z dzieckiem żeby zobaczyło przedszkole.
 
Ale się sympatycznie zrobiło ☺️ Czekam na relacje jak tam po pierwszym września 😄
A macie u Was dni adaptacyjne? Dziewczyny z doświadczeniem - jak to wygląda w ogóle?
Już tak dobrze nie pamiętam ale wydaje mi się że zostawiałam córkę na początku tak do 11,potem 12,potem już do 14.30 tak że mogła zjeść obiad. Jej przedszkole miało rewelacyjne opinie i rzeczywiście,ona się szybko zaadaptowała i lubiła tam chodzić. Teraz z Dziewczynkami nie wiem bo to inna placówka,nie ma samych pozytywnych opinii i trochę mam stracha:/ Jest na przeciwko szybko szkoły,jedyna opcja dla mnie żeby zdążyć je wszystkie odebrać...Też się cieszę że sobie tu piszemy,zawsze lżej tego 1go września:)
 
No to ja jutro idę na zebranie rodziców i się dowiem. Ale pamiętam, że na rozmowie z dyrektorką było powiedziane, że to będą dwie, trzy godziny i jeśli dziecko wyraźnie nie będzie mamy potrzebować to mama może je odebrać po zajęciach. Coś czuję, że tak może być, bo młoda jak się spotka z kimś innym, to macha mi i mówi, że mam iść 😄 Ale czas pokaże.
Co do opinii, to jak szukałam w necie jak wygląda adaptacja w innych przedszkolach, to w jednym znalazłam kilka opinii, że np. panie krzyczą na dzieci albo nie pozwalają się bawić głośno czy coś. Masakra...
 
@Destino nie pisz że nie było dni adaptacyjnych przez pandemię, to haslo rozpoczyna gownoburze.
Chyba do wszystkiego da się przyczepić. Każda placówka ma swoje wewnętrzne zasady. A rodzice albo chcą, albo nie im się podporządkować. Dla mnie to nie było tak strasznie problematyczne. U nas głównym problemem są choroby. Niestety córka nie ma odporności, przez co wszystko łapie. I to jest dla mnie kłopotliwe. Fakt, że rodzice przyprowadzają chore dzieci.
 
Chyba do wszystkiego da się przyczepić. Każda placówka ma swoje wewnętrzne zasady. A rodzice albo chcą, albo nie im się podporządkować. Dla mnie to nie było tak strasznie problematyczne. U nas głównym problemem są choroby. Niestety córka nie ma odporności, przez co wszystko łapie. I to jest dla mnie kłopotliwe. Fakt, że rodzice przyprowadzają chore dzieci.
Też mnie to martwi. Człowiek w domu dba, a inni, żeby się pozbyć dziecka przyprowadzą małego chorego i udają, że wszystko okej. Mam nadzieję, że będzie takich kwiatków jak najmniej, bo mówiła mi dyrektorka, że nie tolerują takiego zachowania.
 
A macie u Was dni adaptacyjne? Dziewczyny z doświadczeniem - jak to wygląda w ogóle?
U nas były "dni adaptacyjne" w lipcu. 3 dni po 2 godziny, zajęcia z paniami na placu zabaw należącym do przedszkola. Po sali było tylko oprowadzenie. Panie też zachęcały, żeby dziecko oswajać stopniowo, jeśli rodzice mają taką możliwość. Pierwszego dnia przyprowadzić na 2 godziny, drugiego na 4... Synek ma chodzić 8-15 i się zastanawiam, jak ten czas wydłużać. Żeby nie było, że przychodzę, a on nie chce do domu wracać 😅

Synek zachwycony paniami i zabawami. Dzieci są, ale on się jeszcze z dziećmi nie bawi za bardzo. Zwłaszcza, że w domu wymyślą zabawy o bardzo wysokim stopniu abstrakcji i myślę, że nie wszystkie jeszcze go zrozumieją. Bardzo dużo mówi, zaczepia dorosłych... Ale w stosunku do rówieśników jest wycofany. Boję się trochę, że ciągle będzie ustępował innym dzieciom i nie będzie miał jak się bawić. Mam nadzieję, że się przyzwyczai i nauczy "walczyć o swoje" (czyli np stać w kolejce do zjeżdżalni, a nie próbować przepuścić wszystkich).
 
Też mnie to martwi. Człowiek w domu dba, a inni, żeby się pozbyć dziecka przyprowadzą małego chorego i udają, że wszystko okej. Mam nadzieję, że będzie takich kwiatków jak najmniej, bo mówiła mi dyrektorka, że nie tolerują takiego zachowania.
Oj tak to jest wielki problem niestety😐
 
Wiesz co, ludzie nie robią tego żeby pozbyć się dziecka, tylko żeby nie starcić pracy i mieć za co to dziecko wykarmic...
No tak. Takie są motywacje. Tak to wygląda ze strony osób które boją się stracić pracę. Inaczej ze strony mam które np siedzą z mniejszym dzieckiem w domu albo mają pracę zdalną albo coś i kwestia wolnego nie jest jakimś problemem. Albo stać je na to żeby nie pracować poprostu🤷
MAM PROŚBĘ. Bo wyczuwam tu już próbę ***** burzy. Czy możemy proszę ten wątek ocalić od przepychanek i pozwolić tu mamom wspierać się 🤭😊? Please💛
 
reklama
Wiesz co, ludzie nie robią tego żeby pozbyć się dziecka, tylko żeby nie starcić pracy i mieć za co to dziecko wykarmic...
To się nie sprawdza. Jeśli przyprowadzi się chore dziecko ono zarazi inne dzieci. Samo gorzej się poczuje i trzeba iść na L4. Wyzdrowieje i wraca do grupy, gdzie wciąż są inne dzieci chore więc się znów zaraza i znów choruje. Matka idzie na kolejne L4. To się nie kalkuluje. Jeśli zostało by w domu i wyzdrowiało, to nie zaraziło by innych dzieci. Wróciliby po jednym L4 i byłby spokój. Doskonale pokazał to czas pandemii. Dzieci chodziły tylko zdrowe i długo zdrowe były. Bo chorych lub z objawami się nie przyprowadzalo. A rodzice potrafią przyprowadzić dziecko z gorączką i jeszcze w szatni podaja leki dzieciom myśląc, że nikt nie zauważy. Dużo mogłabym na ten temat mówić.
Chce, by moje dziecko mogło uczestniczyć w życiu publicznym. Nie wybraliśmy dla niej braku odpowiedzi immunologicznej. Chore dziecko może dla nas oznaczać walkę o życie. Przez co ja nie mogę wrócić do pracy, byśmy mieli więcej pieniędzy na życie. To co piszesz ma też inne oblicze. I ludzie żyjący w społeczeństwie powinni też o tym myśleć. Jednak w Polsce wciąż jest zbyt duża walka o przetrwanie, a przez to egoizm. Uważam jednak, że jeśli chcemy zmian, to należy zaczynać od własnego podwórka że wszystkim.
 
Do góry