reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Problemy w przedszkolu

A może zagadać z dyrekcją o możliwości przeniesienia do grupy wyżej? Ponoć ma wejść jakaś ustawa? Zwiększająca limit dzieci w grupie o 2 osoby. Tak mówili u nas w przedszkolu, ale jeszcze nie wiadomo kiedy. No w mojej placówce trójkę najstarszych 4latkow przenieśli do grup 5-6 lat, bow najmłodszej brakło miejsc i niektórzy sobie chwalą tą zmianę.
 
reklama
I
A może zagadać z dyrekcją o możliwości przeniesienia do grupy wyżej? Ponoć ma wejść jakaś ustawa? Zwiększająca limit dzieci w grupie o 2 osoby. Tak mówili u nas w przedszkolu, ale jeszcze nie wiadomo kiedy. No w mojej placówce trójkę najstarszych 4latkow przenieśli do grup 5-6 lat, bow najmłodszej brakło miejsc i niektórzy sobie chwalą tą zmianę.
Rozważałam już taką możliwość, ale tutaj jest inny problem. Synek jest jednooczny. Chociaż na dzień dzisiejszy rozwija się prawidłowo i wg specjalistów jego rozwój jest ponad wiek, to w przyszłości choroba może powodować problemy z pisaniem bądź czytaniem. Z tego też względu chciałabym żeby chodził do grupy z rówieśnikami. Nie chcę w przyszłości fundować mu traumy, że odstaje czy też nie może iść z kolegami do szkoły, przez rzeczy na które nie mamy wpływu.
 
Czemu zakładasz, że jako 6 latek będzie miał traumę że koledzy idą do szkoły a on nie? Będzie starszy i może wcale dobrze to przyjmie.
Czy w waszym przedszkolu pani zaczynająca 3 latki prowadzi dzieci do końca czy co rok zmieniają się wychowawczynie? Różne przedszkola rożnie praktykują. W córki przedszkolu od początku jest ta sama Pani a w innym przedszkolu co rok nowa wychowawczyni.
Moja córka chodzi do gr łączonej. Kilku 4 latków i reszta to 5 latki. Każde realizuje swoją podstawę programową, dzieci mają inne książki. Mała od początku wie, że starsi koledzy po tym roku idą do szkolnej zerówki a ona jeszcze zostanie w przedszkolu.
Co do samej nauczycielki to najwidoczniej oschła z niej sztuka. Moja córka to przylepa i zawsze na dzień dobry czy dowodzenia przytula obojętnie która nauczycielkę i one to odwzajemniają. Nie zauważyłam wielkiego dystansu. Co prawda ustawa kamilkowa różnie może być interpretowana. Koleżanka pracująca w przedszkolu mówiła, że u nich w placówce dyrektorka poprosiła by nie brały dzieci na kolana.
 
Rozważałam już taką możliwość, ale tutaj jest inny problem. Synek jest jednooczny. Chociaż na dzień dzisiejszy rozwija się prawidłowo i wg specjalistów jego rozwój jest ponad wiek, to w przyszłości choroba może powodować problemy z pisaniem bądź czytaniem. Z tego też względu chciałabym żeby chodził do grupy z rówieśnikami. Nie chcę w przyszłości fundować mu traumy, że odstaje czy też nie może iść z kolegami do szkoły, przez rzeczy na które nie mamy wpływu.

Popieram koleżankę wyżej. I myślę, że czytając Twój wpis, większą traumę dziecko ma niestety z tą panią niż miałoby potencjalnie za 2-3 lata. :) Dzieci bardzo fajnie się odnajdują wśród starszych kolegów i dostosowują. :)
 
Ja to rozumiem i zgadzam się, że lepiej byłoby dać dziecko rok wyżej, jeśli oczywiście rozwój dziecka na to pozwala.

Znając jednak chorobę syna, domyślam się, że specjaliści nie wyrażą na to zgody, ze względu na trudności z nauką na późniejszym etapiem.

Natomiast na najbliższym spotkaniu, zapytam o to psychologa, bo może faktycznie to jedyne sensowne rozwiązanie na ten moment.

Napisałam ten post, bo sama już nie wiem czy powinnam wierzyć w opowieści 3 latka, czy jednak szukać problemów w nim.

Patrząc na reakcje wszystkich na forum, moje przeczucia były prawidłowe i to w przedszkolu dzieje się coś złego. 😔
 
Ej serio, albo ja jestem jakaś dziwna, albo rodzicom coś się ostro miesza w głowie. To już kolejna tego typu historia, którą słyszę (i to nie tylko od obcych ludzi, ale też np od sąsiadek), w której dziecku ewidentnie dzieje się krzywda w przedszkolu/żłobku, a rodzic zastanawia się, co robić. Gdzie się podziało zaufanie do dziecka? Gdzie się schowała intuicja? Dziecko swoim zachowaniem wprost pokazuje, że coś jest nie tak. Z tego co opisujesz to tworzy ładne zdania, więc spokojnie może opowiedzieć, co się dzieje w przedszkolu i właśnie to robi - mówi Ci o tym z nadzieją, że jakoś zareagujesz. Dlaczego więc dalej posyłasz go do tej placówki? Jeśli musisz wrócić do pracy, to kombinuj albo z innym przedszkolem, albo może praca zdalna chociaż na pół etatu i niania? Może babcia pomoże? Serio nie wiem, w jak fatalnej sytuacji materialnej musiałabym się znajdować, żeby posyłać dziecko do przedszkola, w którym dzieje mu się krzywda.
Uruchomiłam się, ale chciałabym, żeby rodzice trochę się otrząsnęli, bo ostatnio mam wrażenie, że wszystkim się wydaje, że juz roczniak potrzebuje socjalizacji i jak nie pójdzie do żłobka, to nie będzie miał kolegów (a kij z tym, że panie znęcają się psychicznie nad dziećmi...)
 
Problem z brakiem miejsc w innych placówkach. Nie wiem jak jest w większych miastach ale na wsiach jest jednak rejonizacja.

Jest jedno prywatne przedszkole w mieście obok, niestety ma opinie tragiczne nawet w internecie.

Jeśli chodzi o nasze przedszkole to niestety mówi się, że to jedyna grupa, która tak długo się adaptuje. Generalnie głośno jest o tym, że rodzice mają jakieś obiekcje, ale już na grupie wszyscy twierdzą, że jest ok. Inne Panie są bardzo miłe, czułe, ale mają starsze roczniki.

Z rocznika synka jest tylko jedna grupa.
Nie ma czegoś takiego jak rejonizacja w przedszkolach. Możesz zapisać dziecko w innej gminie lub mieście. A do prywatnych to już w ogóle możesz wozić na drugi koniec Polski. Więc szukaj takiej, która będzie Wam odpowiadać a nie zastanawiaj się czy dziecko przypadkiem sobie nie wymyśla.
 
Cześć! Jestem tutaj nowa, więc proszę o wyrozumiałość, jeśli powielam temat.

Synek od września uczęszcza do przedszkola (jeszcze nie skończone 3 lata).

Niestety od samego początku mamy problem z adaptacją + dużo choruje, więc częściej go nie ma niż jest w przedszkolu.

Synek do momentu pójścia do przedszkola był bardzo otwartym, wesołym ale też upartym dzieckiem. Ot taki mały buntownik, który chciałby nas ustawiać. Jednak w relacjach z dziećmi zawsze był uprzejmy, dzielił się, bawił, sam wychodził z inicjatywą przywitania, przedstawienia się, zabawy.

Od kiedy rozpoczął przygodę z przedszkolem jest nie do poznania. Na początku kładł się na podłogę i płakał, kiedy pytaliśmy dlaczego tak robi, mówił, że "musi leżeć i płakać" albo, że Pani powiedziała "masz leżeć i płakać jak nie umiesz się bawić".

Teraz pojawił się kolejny problem - cichy i stłumiony płacz. Wcześniej nasze dziecko płakało tak głośno, że w miejscowości obok można go było usłyszeć.

Mija miesiąc a on do tej pory nie jest w stanie wymienić ani jednego dziecka z którym się bawi. Dzisiaj powiedział, że nie chce nikogo z przedszkola zaprosić do domku, bo nie ma tam kolegów i nikogo nie zna.

Wcześniej opowiadał o dziwnych sytuacjach jak np to, że Pani mówi, że boli ją głowa i zamknie dzieci w łazience jak będą płakać. Pani najprawdopodobniej nie reaguje na płacz bo syn twierdzi, że "nie wie czy ona umie się przytulać" albo "nie może mnie przytulić bo pracuje". Jednego dnia pocieszała go jakaś dziewczynka, a na pytanie czy Pani też odpowiedział tylko "nie".

Generalnie temat przedszkola jest dla niego tematem tabu i albo powie coś przez przypadek albo w zabawie uda nam się uzyskać jakieś informacje.

Autyzm - wykluczony. Po opowieściach Pani z przedszkola już 3 września umówiłam syna do poradnii. Panie, które go badały były zszokowane, że komuś mogło przyjść do głowy sugerowanie takich chorób.

W tym momencie jestem w kropce, bo na to co się dzieje w przedszkolu nie mam wpływu. W domu dziecko zachowuje się normalnie (poza dziwnymi opowieściami i cichym płaczem).

Chce spotykać się z innymi dziećmi, które zna (byle nie z tymi z przedszkola), ale nawet nie mamy takiej możliwości, bo co kilka dni łapie jakieś drobne infekcje.

Obawiam się, że na ten moment przedszkole zacznie go cofać i zamykać w sobie, a nie rozwijać.

Ważne. Z przedszkola odbieram go po 2 max 3h, bo płacze. Kiedy pytam dlaczego mówi że tęskni za mną/nie lubi zabawek/boi się tu być.

Czy ktoś miał taką sytuację? Jakieś rady od bardziej doświadczonych osób?
Z tego co piszesz niestety ale nieodpowiednie jest podejście wychowawczyni. Słyszałam o podobnych sytuacjach. Moja córka ma prawie 5 lat i też bardzo rzadko bywa w przedszkolu bo bardzo dużo choruje, a jak ją odprowadzam to tez płacz i gadka, że nie chce tu być , że się boi. Z tego co zaobserwowałam to bardziej jest problem z naszą rozłąką niż z tym że tam jest źle, bardzo ładnie się bawi pracuje i pani ją chwalą i ona sama wraca zadowolona.
 
Czemu zakładasz, że jako 6 latek będzie miał traumę że koledzy idą do szkoły a on nie? Będzie starszy i może wcale dobrze to przyjmie.
Czy w waszym przedszkolu pani zaczynająca 3 latki prowadzi dzieci do końca czy co rok zmieniają się wychowawczynie? Różne przedszkola rożnie praktykują. W córki przedszkolu od początku jest ta sama Pani a w innym przedszkolu co rok nowa wychowawczyni.
Moja córka chodzi do gr łączonej. Kilku 4 latków i reszta to 5 latki. Każde realizuje swoją podstawę programową, dzieci mają inne książki. Mała od początku wie, że starsi koledzy po tym roku idą do szkolnej zerówki a ona jeszcze zostanie w przedszkolu.
Co do samej nauczycielki to najwidoczniej oschła z niej sztuka. Moja córka to przylepa i zawsze na dzień dobry czy dowodzenia przytula obojętnie która nauczycielkę i one to odwzajemniają. Nie zauważyłam wielkiego dystansu. Co prawda ustawa kamilkowa różnie może być interpretowana. Koleżanka pracująca w przedszkolu mówiła, że u nich w placówce dyrektorka poprosiła by nie brały dzieci na kolana.

Ej serio, albo ja jestem jakaś dziwna, albo rodzicom coś się ostro miesza w głowie. To już kolejna tego typu historia, którą słyszę (i to nie tylko od obcych ludzi, ale też np od sąsiadek), w której dziecku ewidentnie dzieje się krzywda w przedszkolu/żłobku, a rodzic zastanawia się, co robić. Gdzie się podziało zaufanie do dziecka? Gdzie się schowała intuicja? Dziecko swoim zachowaniem wprost pokazuje, że coś jest nie tak. Z tego co opisujesz to tworzy ładne zdania, więc spokojnie może opowiedzieć, co się dzieje w przedszkolu i właśnie to robi - mówi Ci o tym z nadzieją, że jakoś zareagujesz. Dlaczego więc dalej posyłasz go do tej placówki? Jeśli musisz wrócić do pracy, to kombinuj albo z innym przedszkolem, albo może praca zdalna chociaż na pół etatu i niania? Może babcia pomoże? Serio nie wiem, w jak fatalnej sytuacji materialnej musiałabym się znajdować, żeby posyłać dziecko do przedszkola, w którym dzieje mu się krzywda.
Uruchomiłam się, ale chciałabym, żeby rodzice trochę się otrząsnęli, bo ostatnio mam wrażenie, że wszystkim się wydaje, że juz roczniak potrzebuje socjalizacji i jak nie pójdzie do żłobka, to nie będzie miał kolegów (a kij z tym, że panie znęcają się psychicznie nad dziećmi...)
Zgadzam się w 100%! 🥹

Ja nie pracuje, właśnie dlatego, że chciałam mieć zabezpieczenie gdyby coś było nie tak w przedszkolu, gdyby chorował itd. Z tego względu nie zdecydowałam się na powrót, bo nie mamy żadnej pomocy, więc w nagłych sytuacjach nikt by go nie odebrał z przedszkola.

Od pierwszego tygodnia rozmawiamy z mężem na temat tego żeby póki co zrezygnować z przedszkola. Ewentualnie szukać innego.

Natomiast presja mojego otoczenia jest tak duża, że zaczęłam wątpić w to, czy to my mamy rację.

Ciągle słyszę że to nasza wina bo mały jest rozpaskudzony, bo za dużo uwagi mu poświęcany albo że błędem było to, że nie dałam go do żłobka i teraz ma problemy.

Wszystkie znane mi dzieci chodziły od 1 roku życia do żłobka, więc przedszkole to dla nich bułka z masłem. Każdy znajomy rodzic mówi mi, że wymyślam, przesadzam albo że powinnam czekać i młody jakoś się przyzwyczai.

Też mam do siebie żal, że nie ufam jemu w 100%. Potrzebowałam takiego kopniaka od obcych osób.
 
reklama
Zgadzam się w 100%! 🥹

Ja nie pracuje, właśnie dlatego, że chciałam mieć zabezpieczenie gdyby coś było nie tak w przedszkolu, gdyby chorował itd. Z tego względu nie zdecydowałam się na powrót, bo nie mamy żadnej pomocy, więc w nagłych sytuacjach nikt by go nie odebrał z przedszkola.

Od pierwszego tygodnia rozmawiamy z mężem na temat tego żeby póki co zrezygnować z przedszkola. Ewentualnie szukać innego.

Natomiast presja mojego otoczenia jest tak duża, że zaczęłam wątpić w to, czy to my mamy rację.

Ciągle słyszę że to nasza wina bo mały jest rozpaskudzony, bo za dużo uwagi mu poświęcany albo że błędem było to, że nie dałam go do żłobka i teraz ma problemy.

Wszystkie znane mi dzieci chodziły od 1 roku życia do żłobka, więc przedszkole to dla nich bułka z masłem. Każdy znajomy rodzic mówi mi, że wymyślam, przesadzam albo że powinnam czekać i młody jakoś się przyzwyczai.

Też mam do siebie żal, że nie ufam jemu w 100%. Potrzebowałam takiego kopniaka od obcych osób.
Jeśli nie pracujesz to zabrałabym dziecko z przedszkola z dnia na dzień i już... Niech pójdzie za rok do starszej grupy. W takiej sytuacji wg mnie to najlepsze co można zrobić.
 
Do góry