Dzień dobry.
Jeżeli ktoś tu jeszcze zagląda to mamy to! Synek zaczął mówić! Jest to jeszcze mowa bardzo niewyraźna, do pracy, ale rozumiem ok. 80% słów. Mało tego, obcy ludzie po wsłuchaniu się, są w stanie zrozumieć połowę wypowiedzi! A początkowo rozumiałam ok. 5%, także postęp jest ogromny! Mój mały słodziak kochany bardzo się stara. Pięknie pracuje na terapiach. W przedszkolu zachowuje się bez zarzutu. Wprawdzie odreagowuje stres i emocje w domu, ale co tam. Najważniejsze, że potrafi się dostosować. Spełnia oczekiwania pań nauczycielek. Niestety, mały ma kłopoty w relacjach z dziećmi. To najbardziej widać, tu nie mamy postępu. Jest sztywny w zachowaniach. Powtarzalny. Ma dwa schematy zabawy i odtwarza je cały dzień. Dzieci traktuje jak pionki. Nie słucha ich. Nie odpowiada na pytania. Nie dostosowuje się. Jego zabawa jest bardzo intensywna. Emocjonalna. Ma mały zasób słów. Ma swoje schematy, rytuały. Wszystko musi być tak samo. W domu kręci się w kółko jak bąk, macha rączkami, podskakuje. Kiwa się i uderza rączkami w buzię.
Jak ma ciężki dzień, dużo wrażeń w przedszkolu, sporo terapii to niestety tak wyglądają wieczory.
Z dobrych wieści młody potrafi się wykłócać i walczyć o swoje.
Np. Mąż kazał mu wieczorem sprzątać zabawki. Synek: dlaczego ciągle ja? Zawsze muszę mieć najgorzej?
Salonokuchnia. Sajgon, jakby bomba wybuchła. Zmęczona ja: synek, dlaczego robisz w domu taki syf? Ustawiasz nas, żebyśmy ci nie przeszkadzali, a tu się chodzić nie da, żyć się nie da. W przedszkolu też robisz taki syf i nie sprzątasz jak pani prosi?
- Nie interesuj się.
Innym razem w podobnej sytuacji, w podobnej rozmowie usłyszałam, że przecież w kuchni jest czysto i da się tam chodzić.
Synek: Aaaa, coś tu lata!!!
Ja: Uspokój się, to tylko mucha. Jest lato. Much będzie w ciul.
Synek: Taaa, chyba komarów będzie w ciul.
Trzeba uważać, co się przy nim mówi.
Synek usiadł starszej siostrze na kolanach i prutnął. Mówię niby oburzona: synek, jak tak można?! Siostrze? Na kolana pierdzieć? Na to synek z całą powagą: ja nie pierdzę, ja tylko odpalam swój mały silniczek.
Zrobiłam maluchowi atak łaskotkowy. Mamo! Nie możesz być taką ŻAŁOSNĄ mamą!
Mama, wiesz co to? Zgadnij?
- Nie wiem.
Nie wiesz??? To przecież koloseum. Taki starodawny budynek. Jest we Włoszech.
Ja:
Mały: płonie. Zostaną same ruiny.
Synek, nie skacz bo mnie szturchasz i nie mogę się umalować.... Synek, nie skacz, bo mnie denerwujesz.
- Nie denerwuj się mamo. Złość to nie miłość, wiesz?
Noc. Leży w łóżeczku: wiesz mamo, naprawdę doceniam to co dla mnie robisz.
Ja:
ojej.