reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Praca i dzieci

Skąd się takie myślenie u współczesnych kobiet wzięło to rozumiem. To znaczy, wiem co za tym może stać, najczęściej wychowanie. Ale czy szanuję? Kurde nie wiem. No niby nie kradną, no okej. Ale jak je mąż podciągnie pod ubezpieczenie, wpisuje w akty własności wszędzie, dostęp do każdej złotówki daje, a przy tym ma ten łut szczęścia, że jej facet żyje długo i pozwala wydawać de facto swoje ciężko zarobione pieniądze...? To czy ja tak samo ją szanuję jak panią na kasie, ze spierzchniętymi dłońmi i dwoma przerwami na siku i jedzenie w ciągu ośmiu godzin? Nie wiem. Naprawdę nie umiem Ci powiedzieć czy mam taki sam szacunek do bogatej gospodyni domowej i tyrającej fizycznie pracownicy za najniższą stawkę. Myślę nieśmiało, że więcej jednak mam do tej drugiej.
Wiesz co, ja tak gdzieś podskórnie myślę trochę jak Ty, ale mam jednak szacunek. Póki nikt nikomu nie robi krzywdy to ok. Ja tylko uważam, że pracujące matki powinny mieć lżej i mieć większe przywileje niż te nie pracujące. Często to wymaga mega logistyki i poświęcenia od obojga rodziców, a czasem nawet od babek, dziadków, ciotek i sąsiadów.


Kiedyś dzieliliśmy obowiązki po równo. Teraz to musi wrócić. Na początek pewnie obiady wykupimy sobie w stołówce obok, albo w przedszkolu dzieci.

A najbardziej do mnie trafiło to, co powiedziała @GwiazdaMuzykiPop: "pamiętaj o sobie".

@Malina126 wszystko z mężem mamy wspólne, więc nawet mimo pracy tylko swoich pieniędzy mieć nie będę 😉 akurat o to się nigdy nie pokłóciliśmy, i oby tak zostało.
Cieszę się, że jakoś pomogłam. Naprawdę w to wierzę, że trzeba o sobie pamiętać. Może nie od razu być egoistą i samolubem, ale na pewno nie zapominać, że też się jest kimś, a nie tylko mamą i żoną.
 
reklama
Dziękuję za ten wpis. Trochę mnie podbudował na duchu. Mam dwójkę dzieci rok po roku, 2 latka i roczek, wróciłam do pracy jak najmłodszy miał 10 miesięcy, w razie choroby mam ogarniętą dodatkową pomoc, obydwoje chodzą do żłobka, pobudka o 5.30, 6.30 wyjeżdżamy domu, wracamy o 16.30-17, Dzieci szykujemy do spania po 18:30, po 19:00 śpią, jest czas na ogarnięcie domu, prania i całego armagedonu. U nas sytuacja wygląda tak, że mamy kredyt na dom i muszę pracować, sytuacja rozwiązała się sama. Dzieci dużo chorują, często siedzą z wynajęta Osobą, ale nie mam wyjścia, pracuje w takiej branży, że nie ma opcji, żebym mogła brać wolne. Jest ciężko, ale jest też satysfakcja, że się daje radę. Mąż pomaga ile może, sam pracuje od 7 do 18. Na Twoim miejscu spróbowałabym, też miałam te obawy, ale wszystko się wyjaśniło w trakcie i trzeba się chyba też w pewien sposób na to przygotować psychicznie, na początku było bardzo ciężko, ale do wszystkiego człowiek może się przyzwyczaić. Też w jakiś sposób jesteśmy wzorem dla dzieci od małego i przynajmniej niech starają się wynosić te dobre wartości z domu w przyszłości.
 
Dziękuję za ten wpis. Trochę mnie podbudował na duchu. Mam dwójkę dzieci rok po roku, 2 latka i roczek, wróciłam do pracy jak najmłodszy miał 10 miesięcy, w razie choroby mam ogarniętą dodatkową pomoc, obydwoje chodzą do żłobka, pobudka o 5.30, 6.30 wyjeżdżamy domu, wracamy o 16.30-17, Dzieci szykujemy do spania po 18:30, po 19:00 śpią, jest czas na ogarnięcie domu, prania i całego armagedonu. U nas sytuacja wygląda tak, że mamy kredyt na dom i muszę pracować, sytuacja rozwiązała się sama. Dzieci dużo chorują, często siedzą z wynajęta Osobą, ale nie mam wyjścia, pracuje w takiej branży, że nie ma opcji, żebym mogła brać wolne. Jest ciężko, ale jest też satysfakcja, że się daje radę. Mąż pomaga ile może, sam pracuje od 7 do 18. Na Twoim miejscu spróbowałabym, też miałam te obawy, ale wszystko się wyjaśniło w trakcie i trzeba się chyba też w pewien sposób na to przygotować psychicznie, na początku było bardzo ciężko, ale do wszystkiego człowiek może się przyzwyczaić. Też w jakiś sposób jesteśmy wzorem dla dzieci od małego i przynajmniej niech starają się wynosić te dobre wartości z domu w przyszłości.
Ja mam ten komfort, że mąż nas utrzymuje, kredytu nie mamy, właściwie żadnych zobowiązań. Mąż chce kupić dom, a mi dobrze tutaj, bo wszędzie pójdę na piechotę. Mąż pracuje z domu i to też jest fajne, bo on może dzieci zaprowadzić do przedszkola albo z niego odebrać.
Na pewno będzie mi brakować czasu z dziećmi. Są takie słodkie i kochane, takie malutkie jeszcze. I zostanie nam godzina na zabawę. Zastanawia mnie, czy będziemy musieli zrezygnować z wolnych wieczorów. Może nie jeden dla mnie i jeden dla niego, ale chociaż co drugi tydzień? Kurde, praca jest żeby żyć, a nie żyjemy m żeby pracować.
 
Może to źle zabrzmi, ale patrz na siebie… na to, żeby być „bezpieczną finansowo”. Tak jak dziewczyny piszą, nigdy nie wiesz co przyniesie życie. Powiem Ci z własnego doświadczenia…. Miałam podobne dylematy, zaryzykowałam i poszłam do pracy, która dawała mi satysfakcję i radość. Po jakimś czasie mąż zaczął mnie namawiać żebym znalazła coś na pół etatu… za mniejsze pieniądze, żeby być więcej czasu z dziećmi… długo się zastanawiałam, ale jednak zostałam w firmie. Po 3 tygodniach od podjęcia decyzji mój mąż zginął w wypadku samochodowym. Zostałam sama z dziećmi i gdybym nie zdecydowała się na powrót do pracy jak dzieci poszły do przedszkola, nie wiem za co bym je wykarmiła i za co żyła/ robiła opłaty i jak byśmy funkcjonowali. Ja wiem, że mój przypadek to na prawdę skrajne sytuacje, ale takie się zdarzają …. Trzymam kciuki, żebyś podjęła najlepszą decyzję dla siebie 💚🍀
 
Dziękuję Tobie za ten wątek i Wam wszystkim dziewczyny za wszystkie wpisy. U mnie podobna sytuacja, przy czym ja "musialam" zostać dłużej w domu, bo z najmłodszym synem mieliśmy dużo stresów, lekarzy. Teraz e listopadzie będzie miał ostatnia (miejmy nadzieję) operacje na oczko, i wtedy mogę rzucić mojego 2latka do żłobka i wreszcie pójść do pracy.
I też miałam dylemat w związku z pracą, teraz wiem, dzieki Wam, żeby nie mieć wyrzutów sumienia jak dzieciaki czasem będą widziały mamę tylko 2 godziny dziennie. Każdy do tego przywyknie 🙂
 
I też miałam dylemat w związku z pracą, teraz wiem, dzieki Wam, żeby nie mieć wyrzutów sumienia jak dzieciaki czasem będą widziały mamę tylko 2 godziny dziennie. Każdy do tego przywyknie 🙂
Myślę, że takich sytuacji jak u Zielonej jest w naszym otoczeniu raczej mało, większość dzieci, które są w przedszkolach i żłobkach jest tam dlatego, że rodzice pracują na cały etat. Dużo jest też babć rodzonych lub przyszywanych, które zajmują się dziećmi dodatkowo lub na stałe. Ja szczerze powiedziawszy w realu nie znam ani jednej rodziny, gdzie mama jest w domu, bo chce i nie musi pracować. Może za mało ludzi spotkałam w życiu :D Nie wiem. Ja bym nie mogła spać spokojnie z myślą, że nie mam swoich własnych pieniędzy oszczędzonych lub na bieżąco. Życie jest tak przewrotne, a ludzie potrafią tak zaskoczyć, że dla mnie to siedzenie na tykającej bombie. Uda się albo się nie uda. Po co ryzykować?
 
Myślę, że takich sytuacji jak u Zielonej jest w naszym otoczeniu raczej mało, większość dzieci, które są w przedszkolach i żłobkach jest tam dlatego, że rodzice pracują na cały etat. Dużo jest też babć rodzonych lub przyszywanych, które zajmują się dziećmi dodatkowo lub na stałe. Ja szczerze powiedziawszy w realu nie znam ani jednej rodziny, gdzie mama jest w domu, bo chce i nie musi pracować. Może za mało ludzi spotkałam w życiu :D
W grupie mojej córki w przedszkolu większość mam nie pracuje, więc ciężko generalizować jak wygląda sytuacja w skali kraju 😉

Na pewno będzie mi brakować czasu z dziećmi. Są takie słodkie i kochane, takie malutkie jeszcze.
Musicie sobie dobrze rozplanować dzień i zaangażować męża w obowiązki domowe i tego czasu dla dzieci znajdzie się więcej. Mój mąż też pracuje zdalnie, więc po jego stronie leży robienie prania, ogarnięcie zmywarki, czasem poodkurza. Ja jak wracam o 14 do domu mam czas na ugotowanie obiadu i po 15 odbieram córkę z przedszkola. Więc jak mąż kończy o 16, to obowiązki domowe mamy ogarnięte i możemy maksymalnie skupić się na dzieciach, spędzić czas osobno, razem, jak się ułoży 😉 Też znajdziecie złoty środek.
 
Powiem z perspektywy dzieci już szkolnych,poza tym, że mniej chorują nic się za mocno nie zmieniło.Wstaje o 6, ogarniamy się bo 7.20 trzeba wyjść bo korki, dzieci do szkoły,my do pracy. Po lekcjach starszy wraca sam komunikacją miejską, mały świetlica,trzy razy w tygodniu mają zajęcia dodatkowe (widzimy się już wieczorem), nawet jak nie mają danego dnia to dopiero o 17 jesteśmy w domu. Są duzi już więc nie chodzą spać o 19 ale tego czasu i tak jest niewiele, zostają weekendy. Da się przywyknąć.Musimy oboje pracować bo trzeba z czegoś żyć, zresztą nie wyobrażam sobie inaczej choć czasami sił brak na wszystko. Pieniądze od zawsze mamy wspólne, nawet jak byłam na wychowawczym nie postrzegałam tego tak, że jestem na utrzymaniu męża, wtedy większość zajęć domowych było na mojej głowie i to też jest praca. Jak czasem słyszę, od koleżanek, że konsultują z mężem zakup butów albo wyjście na paznokcie to nie umiem tego zrozumieć. Warto pracować, dla siebie i dla przyszłości, która nigdy nie jest oczywista.Myslmy o sobie,nic w tym złego.
 
Praca 25 km od miejsca zamieszkania to nie jakaś straszna odległość. Sama z mężem pracuje 20 km od miejsca zamieszkania. Dojazd trwa ok 30 min, czyli mniej więcej tyle ile dojeżdżałam do biura w pracując w moim mieście. Praca od 7, więc aby nie zrywać małej z rana udało się poprosić o pomoc tesciową która zaprowadzą dziecko na 8 a ja po 15.30 odbieram.
Dzieci szybko rosną i czas spędzany z nimi jest ważny, ale Twój rozwój osobisty również. Dzieci może mąż odbierać żebyś na spokojnie szybciej była w domu.
O której teraz odbierasz dzieci z przedszkola/żłobka?
Moja córka chodzi spać ok 20.00 co nie oznacza, że codziennie od 16 do 20 jestem tylko dla niej. Mam swoje obowiązki, przyjemności, starszy syn zajęcia z których go odbieram. Nie raz wszystko załatwia się w biegu. Za to weekendy mam wolne i wtedy wspólnie spędzamy czas. Da się do wszystkiego przyzwyczaić a dzieci nie narzekają. Mają swoje atrakcje w przedszkolu, starszy w szkole i poza nią. Syn wracając ze szkoły sam odgrzewa sobie obiad, ogarnia lekcje. Zakupy głównie robi mąż. Najważniejsze we wszystkim jest partnerskie podejście do życia i podział obowiązków. Jak byłam na macierzyńskim naturalnie będąc w domu robiłam więcej, po powrocie do pracy wróciliśmy do "starego schematu".
Tak jak już wyżej dziewczyny napisały dobrze mieć swoje pieniądze. Przez pewien okres po pierwszym porodzie nie pracowałam zawodowo i choć nieodczułam nigdy uszczypliwości od strony męża to zawsze miałam z tyłu głowy myśl, że muszę mieć swoje zabezpieczenie przyszłości. Choć nie musiałam tłumaczyć się z zakupów, wolę mieć swoje zaskórniki 😝🤣 i spokojną głowę, że w razie czego dam radę utrzymać rodzinę.
Przy dwóch wypłatach łatwiej też jest utrzymać finansowy bufor i oszczędzać na czarną godzinę czy przyszłość.
 
reklama
Myślę, że takich sytuacji jak u Zielonej jest w naszym otoczeniu raczej mało, większość dzieci, które są w przedszkolach i żłobkach jest tam dlatego, że rodzice pracują na cały etat. Dużo jest też babć rodzonych lub przyszywanych, które zajmują się dziećmi dodatkowo lub na stałe. Ja szczerze powiedziawszy w realu nie znam ani jednej rodziny, gdzie mama jest w domu, bo chce i nie musi pracować. Może za mało ludzi spotkałam w życiu :D Nie wiem. Ja bym nie mogła spać spokojnie z myślą, że nie mam swoich własnych pieniędzy oszczędzonych lub na bieżąco. Życie jest tak przewrotne, a ludzie potrafią tak zaskoczyć, że dla mnie to siedzenie na tykającej bombie. Uda się albo się nie uda. Po co ryzykować?
jest dużo takich kobiet, gdzie siedzą w domu, bo faktycznie nie muszą pracować. Nie mnie oceniać, chcą niech siedzą 😉

Wiesz u nas z finansami jest trochę inaczej. Od zawsze mamy jedno konto wspólne, wspólne konto oszczędnościowe, auto, mieszkanie itp. Nigdy nie dzieliliśmy kasy na moją i męża, nikt nigdy nikomu nie wypomniał braku pracy czy mniejszych zarobków. U nas się to sprawdza od 17 lat, w razie rozwodu poprostu podzielimy wszystko na pół i tyle :)
A do pracy chce iść dla siebie, i rzecz jasna dla pieniędzy 😜
 
Do góry