reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Praca i dzieci

No ja mam dużo szczęścia. Babcia jest na miejscu. A u mnie w pracy jest bardzo łatwo się dogadać jeśli chodzi o elastyczne godziny, pracę zdalną itp. Jedyny minus jest taki, że mąż pracuje sporo ponad normę i baaardzo często w soboty. No ja też muszę dojechać ponad 20 km, ale ja jadę 20 minut.

@ZielonaMamma skoro boisz się, że nie dasz rady w starej pracy to może spróbuj. W najgorszym wypadku nie będą kontynuować umowy po okresie próbnym i wtedy będziesz miała jasną odpowiedź, że trzeba szukać czegoś innego. Poza tym zawsze sama możesz zrezygnować. Umowa o pracę to nie dożywotnia zsyłka na Sybir.
Tak jak mówisz. Spróbować zawsze można, a pokolenie Z robi lepsze numery pracodawcom bez cienia wyrzutów sumienia 😀 Co innego powiedzieć po jakimś czasie szefowi, że nie daje się rady, a co innego po prostu się nie pojawić w pracy i tyle. Tylko w tym miesiącu miałam dwa porzucenia stanowiska pracy u klientów. Chłopcy lat 18-20 (nie więcej) po prostu stwierdzili, że praca za bardzo ich obciąża i nie przyszli 😆 Klient w wieku powyżej 50 lat był w ciężkim szoku jak to tak można, wziąć i nie przyjść do pracy. No można. Tym bardziej jeśli stary, dobry pracownik powie kilku czy kilkunastu tygodniach, że nie wyrabia i złoży wypowiedzenie, to normalny pracodawca nie powinien mieć żalu jeśli trochę się oswoił z obecnymi 20parolatkami ;)
 
reklama
Chyba faktycznie za dużo bym chciała. U nas teraz zaprowadzam dzieci do przedszkola na 8. Ogarniam zakupy, pranie, sprzątanie, obiad i wszystko inne, co wypadnie, a jeszcze mam czas dla siebie. O 14:30 przyprowadzam dzieci, jemy obiad. Dzieci oglądają bajkę, mąż kończy co miał zrobić w pracy - i od 15:30 mamy czas dla siebie. Czasem mąż dłużej popracuje. A w domu wszystko ogarnięte. Raz w tygodniu ja wychodzę sama na wieczór, raz w tygodniu mąż. Dzieci max o 19:30 śpią. Wieczory wolne.

Napisałam do poprzedniej pracy, że chcę wrócić. W przyszłym tygodniu mam rozmowę. Może jakoś pójdzie. Dziękuję wszystkim. Potrzebowałam takiego kopa. Jak komuś na żywo mówiłam, że chcę do pracy, to tylko było "po co Ci, dzieci małe, mąż dobrze zarabia".
 
Jeśli wrócisz do pracy, jakiejkolwiek, czy w NASA jako obserwator ciał niebieskich czy na pół etatu w Żabce, to ten system diametralnie się zmieni. Nie da się pracować, ogarniać całego domu, gotować, robić pranie, odbierać dzieci z przedszkola tak wcześnie i w ogóle mieć ogarniętych obowiązków naraz i skończyć to wszystko przed 16, jeśli zaczęło się o 8. W każdym razie ja nie wiem jak miałoby to wyglądać.

No i nie zapominajmy o udziale męża, który ma pracować ze mną w domu i z dziećmi po równo.

Starając się sobie wyobrazić mnie i mojego starego ze sprawami skończonymi o 15.30 i cotygodniowymi wyjściami solo wyglądałam tak:
Confused Thinking GIF
 
Chyba faktycznie za dużo bym chciała. U nas teraz zaprowadzam dzieci do przedszkola na 8. Ogarniam zakupy, pranie, sprzątanie, obiad i wszystko inne, co wypadnie, a jeszcze mam czas dla siebie. O 14:30 przyprowadzam dzieci, jemy obiad. Dzieci oglądają bajkę, mąż kończy co miał zrobić w pracy - i od 15:30 mamy czas dla siebie. Czasem mąż dłużej popracuje. A w domu wszystko ogarnięte. Raz w tygodniu ja wychodzę sama na wieczór, raz w tygodniu mąż. Dzieci max o 19:30 śpią. Wieczory wolne.

Napisałam do poprzedniej pracy, że chcę wrócić. W przyszłym tygodniu mam rozmowę. Może jakoś pójdzie. Dziękuję wszystkim. Potrzebowałam takiego kopa. Jak komuś na żywo mówiłam, że chcę do pracy, to tylko było "po co Ci, dzieci małe, mąż dobrze zarabia".
Gratulację decyzji. Warto przynajmniej spróbować. Trzymam kciuki, żeby się wszystko jakoś poukładało.
 
Aaa, te osoby, które Ci mówiły "po co ci praca?" zwyczajnie Ci zazdroszczą - chociaż ja też, mówiąc szczerze. Tylko, że gdybyś została sama z dziećmi, to pierwsze powiedzą, że było pracować, one nie pomogą, mają swoje życie, trzeba było myśleć, a nie liczyć na męża. Ja Ci wylałam kubeł zimnej wody na głowę, ale w dobrej wierze i jako zawzięta feministka. Kobieta musi mieć swoje pieniądze i możliwość poradzić sobie gdyby mąż znikł.
 
Aaa, te osoby, które Ci mówiły "po co ci praca?" zwyczajnie Ci zazdroszczą - chociaż ja też, mówiąc szczerze. Tylko, że gdybyś została sama z dziećmi, to pierwsze powiedzą, że było pracować, one nie pomogą, mają swoje życie, trzeba było myśleć, a nie liczyć na męża. Ja Ci wylałam kubeł zimnej wody na głowę, ale w dobrej wierze i jako zawzięta feministka. Kobieta musi mieć swoje pieniądze i możliwość poradzić sobie gdyby mąż znikł.
Ej ja nie jestem zawziętą feministką i też tak uważam. To po prostu zdrowy rozsądek.

Rozumiem i szanuję małżeństwa, które tak żyją i się dogadują - ich wybór. Mi by chyba było ciężko. Uważam też, że warto zawsze chociaż spróbować.
 
Skąd się takie myślenie u współczesnych kobiet wzięło to rozumiem. To znaczy, wiem co za tym może stać, najczęściej wychowanie. Ale czy szanuję? Kurde nie wiem. No niby nie kradną, no okej. Ale jak je mąż podciągnie pod ubezpieczenie, wpisuje w akty własności wszędzie, dostęp do każdej złotówki daje, a przy tym ma ten łut szczęścia, że jej facet żyje długo i pozwala wydawać de facto swoje ciężko zarobione pieniądze...? To czy ja tak samo ją szanuję jak panią na kasie, ze spierzchniętymi dłońmi i dwoma przerwami na siku i jedzenie w ciągu ośmiu godzin? Nie wiem. Naprawdę nie umiem Ci powiedzieć czy mam taki sam szacunek do bogatej gospodyni domowej i tyrającej fizycznie pracownicy za najniższą stawkę. Myślę nieśmiało, że więcej jednak mam do tej drugiej.
 
Jeśli wrócisz do pracy, jakiejkolwiek, czy w NASA jako obserwator ciał niebieskich czy na pół etatu w Żabce, to ten system diametralnie się zmieni. Nie da się pracować, ogarniać całego domu, gotować, robić pranie, odbierać dzieci z przedszkola tak wcześnie i w ogóle mieć ogarniętych obowiązków naraz i skończyć to wszystko przed 16, jeśli zaczęło się o 8. W każdym razie ja nie wiem jak miałoby to wyglądać.

No i nie zapominajmy o udziale męża, który ma pracować ze mną w domu i z dziećmi po równo.

Starając się sobie wyobrazić mnie i mojego starego ze sprawami skończonymi o 15.30 i cotygodniowymi wyjściami solo wyglądałam tak:
Confused Thinking GIF

Ja wygladam tak codziennie rano, kiedy sie zastanawiam, jak ogarnac ten dzien 🤣
 
Uahahahahha jaja jajami dziewczyny, ale żarty na bok. Moje guilty pleasure to Real Housewives of Beverly Hills. Gdybym miała być tego typu gospodynią i w taki sposób "siedzieć w domu", to laski uwierzcie, że mnie by z Wami nie było, bo bym teraz grzała dupę na Mauritiusie albo Bora Bora. I pracą bym się nie skalała wcale 🤣
 
reklama
Kiedyś dzieliliśmy obowiązki po równo. Teraz to musi wrócić. Na początek pewnie obiady wykupimy sobie w stołówce obok, albo w przedszkolu dzieci.

A najbardziej do mnie trafiło to, co powiedziała @GwiazdaMuzykiPop: "pamiętaj o sobie".

@Malina126 wszystko z mężem mamy wspólne, więc nawet mimo pracy tylko swoich pieniędzy mieć nie będę 😉 akurat o to się nigdy nie pokłóciliśmy, i oby tak zostało.
 
Do góry