Myślę, że kluczowe będzie tutaj odrzucenie uprzedzeń względem różnych rodzajów pracy i możliwości zarabiania, pochylenie głowy wobec sytuacji na rynku pracy i w ogóle tego co się teraz dzieje w Polsce, a przede wszystkim wyjście poza swoją bańkę. Są naprawdę różne kobiety, w różnych sytuacjach. Nie mówię tego na zasadzie "są samotne matki pracujące w dyskoncie i nie marudzą", ale warto czasem przyjrzeć się jak sobie radzą z polską rzeczywistością inne kobiety. Ja osobiście nie wyobrażam sobie nie chodzić do pracy i nie mieć swoich własnych pieniędzy na swoim własnym koncie, ale rozumiem, że jeśli mąż zarabia krocie i nie zająknie się na temat tego jak żona dysponuje tymi pieniędzmi, to czemu nie prowadzić domu. Inna sprawa to co się stanie, jeśli takiego męża zabraknie z losowych powodów. Czy ja bym przyjęła kobietę, która na wstępie zaznaczy, że nie pracowała zawodowo X lat i generalnie może mnie zostawić na początku miesiąca ze stosem papierów, bo jej dzieci są chore? Absolutnie nie. Ja muszę przyjść do pracy albo zabrać ją do domu na wieczór, więc ona też może to zrobić. Argumenty, że mąż jest niezastąpiony są dla mnie nie do przyjęcia.
Druga sprawa. W ilu ja miejscach pracowałam... Owszem, nigdy fizycznie, bo też się do tego nie nadaję, ale to dlatego, że jestem niezdarna i niegramotna fizycznie, a nie, że jestem uprzedzona, bo "ja tego nie zniosę". Natomiast głową pracowałam w najróżniejszych firmach, nieraz dojeżdżałam pociągiem, czasem samochodem. Dlaczego? Bo chciałam i musiałam. Nikt mi pieniędzy za darmo nie dał, a ja bym się źle czuła nie zarabiając choć na ćwierć etatu. Wychowałam się w tak żałosnym miasteczku, że u nas albo praca na taśmie albo w dyskoncie. Więc szukałam w promieniu 50 km.
Trzecia rzecz. No niestety, w tym kraju, w roku 2023, wobec takiej władzy, kobieta raczej musi wybierać. Albo długi czas spędzony z dziećmi albo rozwijająca praca zawodowa z perspektywami na kolejne awanse. Nikt, uwierz, nikt nie da Ci stu złotych podwyżki, jeśli chcesz w pracy spędzać pięć, sześć godzin, nie mówiąc o awansie. Awans, odpowiedzialne stanowisko wiążą się z odpowiedzialnością, wiedzą, kompetencją, a te zdobywa się pracując dłużej niż chwilę i niestety oddając się bardziej pracy niż domowi. Ja też miałam wielkie marzenia, ale bardziej cenię sobie spokój, przyjemne powroty rano do pracy i przewidywalność moich czynności niż zdobywanie szczebelków kariery. Najpierw tylko polubiłam księgowość, a teraz przychodzę do pracy z wielką przyjemnością. W domu rozmawiam o pracy na zasadzie "co te pisiory znowu odje.ały", ale nie w stylu "dajcie mi spokój, bo muszę jeszcze dokończyć to co zaczęłam, nie mam teraz czasu, ledwo żyję, ale byle do awansu, potem będzie lżej". Czwarte, ale generalnie najważniejsze. ŻADNA praca nie hańbi, nawet prostytucja. Dopóki zarabiam i nie wyciągam ręki po cudze pieniądze, to należy mi się szacunek. Jeśli komuś głód w oczy zajrzy (oczywiście w przenośni) i okaże się, że pensji partnera starczy tylko na rachunki, a potem zęby w ścianę, to praca szybko się znajdzie. Nie każda jest w tak komfortowej sytuacji, żeby mąż na nią zarabiał.
Innymi słowy. "Przychodzi taki czas, kiedy trzeba albo s.ać albo opuścić wychodek."