reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Sąsiedzi - prośba o radę

Dołączył(a)
29 Kwiecień 2018
Postów
8
Witam,
jeszcze nigdy nie udzielałam się na żadnym forum, ale od pewnego czasu zmagam się z problemem wobec którego jestem bezradna. Potrzebuję porady.
Mam dwoje dzieci (córka prawie 3 lata, syn 14 miesięcy) i jestem w 7 miesiącu ciąży (kolejny syn). Półtora roku temu kupiliśmy z mężem mieszkanie w Sosnowcu. Nie mamy tu rodziny, znalazłam kilka koleżanek, ale nie mam nikogo, kto pomógłby mi przy dzieciach. Mąż wraca z pracy około 17. Córka pójdzie do przedszkola od września, ale na razie jest ze mną. Jeśli myślicie, że chcę narzekać na powyższą sytuację mylicie się: wszystkie ciąże były planowane, zdrowie mi dopisuje i radzę sobie z wszystkimi obowiązkami (chociaż nie twierdzę, że zawsze jest różowo).
Problem pojawił się jakiś rok temu, kiedy mieszkanie pod nami kupiło około czterdziestoletnie małżeństwo z dwunastoletnią córką. Przez pierwsze pół roku remontowali mieszkanie wiercąc od rana do wieczora. To jeszcze nie był problem, chociaż moje dzieci były małe i miały drzemki w dzień. Jakoś znosiłam sytuację.
Wreszcie sąsiedzi się wprowadzili i wtedy zaczęły się prawdziwe kłopoty.
Najpierw zaczęli bardzo głośno puszczać muzykę w ciągu dnia i w nocy, także w porach gdy usypiałam dzieci. Po kilku tygodniach zeszłam do nich na dół, żeby porozmawiać z nimi na ten temat. Sąsiadka otworzyła mi z pretensjami. Otóż okazało się, że sąsiad pracuje na trzy zmiany i moje dzieci przeszkadzają mu w dziennym śnie i razem z żoną zdecydowali, że będą bardzo głośno puszczać muzykę żeby się na nas zemścić (!).
Oczywiście przeprosiłam za hałas i obiecałam, że postaramy się go ograniczyć. Zainwestowaliśmy z mężem w dywan do salonu mając nadzieję, że to wytłumi część dźwięków. Podkleiliśmy meble filcowymi podkładkami. Uczuliłam dzieci, by nie jeździły samochodzikami poza dywanem, schowałam zabawki, które mogą hałasować (duży brum-brum córki), pilnuję, żeby syn nie przesuwał krzesełka do karmienia i tłumaczę córce, że nie powinna biegać po mieszkaniu. Dzieci śpią od 20 do 7 rano, syn w ciągu dnia ma 2 godziny drzemki, córka już nie.
Oczywiście wszystkie moje zabiegi na nic się zdały. W tej chwili sąsiedzi puszczają muzykę praktycznie każdego dnia, w dodatku tłuką się w kaloryfery, kiedy np. syn stłucze talerzyk, albo córka zamiast przejść przebiegnie z pokoju do kuchni. Każdego dnia.
Do tej pory starałam się jak najwięcej czasu spędzać z dziećmi na placu zabaw, ale ze względu na zaawansowanie mojej ciąży jest mi coraz trudniej. Dziś sąsiadka przyszła do nas z pretensjami, mówiąc że jest 9.30 w niedzielę i jej mąż chce spać i moje dzieci nie powinny bawić się w mieszkaniu o tej porze.
Serio, nie wiem, co zrobić. Strasznie mnie ta sytuacja stresuje. Rozumiem, że praca zmianowa jest trudna i nie chcę być uciążliwą sąsiadką, ale nie wiem, jak wytłumaczyć rocznemu dziecku, żeby nie zrzucało np. butów z półki, a córce, że chodząc nie powinna tupać, tylko stawiać stopy od palców, a nie pięt (sąsiadka tego wymaga).
Będę wdzięczna za rady. Zastanawiam się tez, czy inne mamy mają podobne problemy z sąsiadami.
 
reklama
Rozwiązanie
Szczerze mówiąc w takiej w sytuacji w jakiej jesteś (jeszcze kulturalnie starałaś się ograniczyć - naturalne! - hałasy związane z tym, że w domu są dzieci) po prostu bym sobie i dzieciom odpuściła. Niech się bawią normalnie - oczywiście bez złośliwości, tak samo Wy żyjcie normalnie - jak macie tego typu sąsiadów to i tak żadne starania z Waszej strony ich nie zadowolą. Naczynia mają to do siebie, że czasem się tłuką, sztućce mają prawo upadać. A gak swoją drogą to i noworodek szybko przyzwyczai się mieszkać w mieszkaniu z głośną muzyką spod podłogi i odgłosem walenia w ściany/kaloryfery ;) Żyjcie po prostu normalnie!

Ja mam szczęście mieszkać w kamienicy (stropy mają ponad metr, ściany 50-90cm), więc praktycznie jakbym nie miała...
reklama
A ja bym jeszcze przejrzała regulamin spółdzielni/wspólnoty (różnie to może się nazywać, np. Regulamin porządku domowego oraz zasad współżycia mieszkańców) i sprawdziła, co w nim jest zapisane. Często są w nich nawet informacje dotyczące remontów czy puszczania głośno muzyki w ciągu dnia. I wydrukowałabym ten regulamin zaznaczając odpowiednie paragrafy i wrzuciła im do skrzynki. Jeśli nie pomoże - to bym popytała jeszcze pozostałych sąsiadów czy im muzyka przeszka lub Twoje dzieci. I najlepiej wspólnie napisała pismo do spółdzielni.
 
A ja bym jeszcze przejrzała regulamin spółdzielni/wspólnoty (różnie to może się nazywać, np. Regulamin porządku domowego oraz zasad współżycia mieszkańców) i sprawdziła, co w nim jest zapisane. Często są w nich nawet informacje dotyczące remontów czy puszczania głośno muzyki w ciągu dnia. I wydrukowałabym ten regulamin zaznaczając odpowiednie paragrafy i wrzuciła im do skrzynki. Jeśli nie pomoże - to bym popytała jeszcze pozostałych sąsiadów czy im muzyka przeszka lub Twoje dzieci. I najlepiej wspólnie napisała pismo do spółdzielni.

Dziękuję za radę. Właśnie tak zrobię!
 
W takim razie musicie porozmawiać z mężem czy działacie czy odpuszczacie [emoji4] jeżeli muzyka aż tak bardzo wam nie przeszkadza to żyłabym normalnie i nie pakowałabym się w remonty w tak zaawansowanej ciąży ewentualnie opcja nr 2 lub 3, policja lub spółdzielnia [emoji4]

Swoją drogą podziwiam Cię kobieto [emoji8] trójka dzieciaczków i to jeszcze taka mała różnica wieku, jak ty to robisz, zdradź przepis [emoji1] ja z jednym czasami sobie poradzić nie mogę i doby mi brakuje [emoji50]

Na razie jest tylko dwoje. Trzecie dopiero za dwa miesiące.
Przede wszystkim mamy regularne pory snu, posiłków i spacerów. Dzieci są przyzwyczajone co się kiedy dzieje i są dość grzeczne, bo mają jasne zasady. Poza tym syn jest z natury spokojny, a córka już naprawdę dużo rozumie, na przykład, że mam dzidziusia w brzuszku i nie mogę podnosić rzeczy, albo, że powinna oglądać grzecznie bajeczkę jak braciszek śpi (codziennie o tej samej porze). Pomaga mi już np. w robieniu obiadu :) oczywiście to nie jest prawdziwa pomoc, ale wie, że do rosołu trzeba wrzucić "kulki" i "listki" i robi to sama, tylko razem odliczamy ile. Razem w trójkę rozwieszamy pranie. Zmywanie podłóg jest problematyczne, bo oboje chcą się myć w wodzie z mopa :p (wtedy sąsiedzi włączają muzykę, bo szuram wiadrem od mopa po podłodze, nie mogę go już podnieść, tylko przesuwam nogą, przeszkadza im też oczywiście odkurzacz).
No i przede wszystkim: oboje od kiedy skończyli 9 miesięcy przesypiają 11 godzin cięgiem w nocy. Czyli jestem po prostu wyspana. Kładą się o 20, a ja do 22 mam jeszcze czas dla siebie (no i dla męża na małżeńskie rzeczy ;) )
 
Witam,
jeszcze nigdy nie udzielałam się na żadnym forum, ale od pewnego czasu zmagam się z problemem wobec którego jestem bezradna. Potrzebuję porady.
Mam dwoje dzieci (córka prawie 3 lata, syn 14 miesięcy) i jestem w 7 miesiącu ciąży (kolejny syn). Półtora roku temu kupiliśmy z mężem mieszkanie w Sosnowcu. Nie mamy tu rodziny, znalazłam kilka koleżanek, ale nie mam nikogo, kto pomógłby mi przy dzieciach. Mąż wraca z pracy około 17. Córka pójdzie do przedszkola od września, ale na razie jest ze mną. Jeśli myślicie, że chcę narzekać na powyższą sytuację mylicie się: wszystkie ciąże były planowane, zdrowie mi dopisuje i radzę sobie z wszystkimi obowiązkami (chociaż nie twierdzę, że zawsze jest różowo).
Problem pojawił się jakiś rok temu, kiedy mieszkanie pod nami kupiło około czterdziestoletnie małżeństwo z dwunastoletnią córką. Przez pierwsze pół roku remontowali mieszkanie wiercąc od rana do wieczora. To jeszcze nie był problem, chociaż moje dzieci były małe i miały drzemki w dzień. Jakoś znosiłam sytuację.
Wreszcie sąsiedzi się wprowadzili i wtedy zaczęły się prawdziwe kłopoty.
Najpierw zaczęli bardzo głośno puszczać muzykę w ciągu dnia i w nocy, także w porach gdy usypiałam dzieci. Po kilku tygodniach zeszłam do nich na dół, żeby porozmawiać z nimi na ten temat. Sąsiadka otworzyła mi z pretensjami. Otóż okazało się, że sąsiad pracuje na trzy zmiany i moje dzieci przeszkadzają mu w dziennym śnie i razem z żoną zdecydowali, że będą bardzo głośno puszczać muzykę żeby się na nas zemścić (!).
Oczywiście przeprosiłam za hałas i obiecałam, że postaramy się go ograniczyć. Zainwestowaliśmy z mężem w dywan do salonu mając nadzieję, że to wytłumi część dźwięków. Podkleiliśmy meble filcowymi podkładkami. Uczuliłam dzieci, by nie jeździły samochodzikami poza dywanem, schowałam zabawki, które mogą hałasować (duży brum-brum córki), pilnuję, żeby syn nie przesuwał krzesełka do karmienia i tłumaczę córce, że nie powinna biegać po mieszkaniu. Dzieci śpią od 20 do 7 rano, syn w ciągu dnia ma 2 godziny drzemki, córka już nie.
Oczywiście wszystkie moje zabiegi na nic się zdały. W tej chwili sąsiedzi puszczają muzykę praktycznie każdego dnia, w dodatku tłuką się w kaloryfery, kiedy np. syn stłucze talerzyk, albo córka zamiast przejść przebiegnie z pokoju do kuchni. Każdego dnia.
Do tej pory starałam się jak najwięcej czasu spędzać z dziećmi na placu zabaw, ale ze względu na zaawansowanie mojej ciąży jest mi coraz trudniej. Dziś sąsiadka przyszła do nas z pretensjami, mówiąc że jest 9.30 w niedzielę i jej mąż chce spać i moje dzieci nie powinny bawić się w mieszkaniu o tej porze.
Serio, nie wiem, co zrobić. Strasznie mnie ta sytuacja stresuje. Rozumiem, że praca zmianowa jest trudna i nie chcę być uciążliwą sąsiadką, ale nie wiem, jak wytłumaczyć rocznemu dziecku, żeby nie zrzucało np. butów z półki, a córce, że chodząc nie powinna tupać, tylko stawiać stopy od palców, a nie pięt (sąsiadka tego wymaga).
Będę wdzięczna za rady. Zastanawiam się tez, czy inne mamy mają podobne problemy z sąsiadami.
Przepraszam ale CZY TY OSZALAŁAŚ? Od 6 do 22 możesz nawet bombę atomową rąbnąć w mieszkaniu (a sąsiedzi robić koncert)
Nie przepraszaj że dzieci hałasują DZIECI OD TEGO SĄ ŻEBY HAŁASOWAĆ. Bo kiedy mają to robić? Szczerze wyśmiałabym sąsiadkę ot co.
 
reklama
Do góry