reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Październikowe mamy 2018

No tak ale jak swoje dziecko nauczysz oddawać to myślisz ze mlodszemu bratu/siostrze nie odda? Nie rozumiem jak można uczyć przemocy...
Dlaczego tu wiele słów padających odczytuje się jako "czarne" albo "białe?

Nie chodziło @Adze 10 o to, by uczyć dziecko się bić przy każdej okazji. Ale doskonale ją rozumiem. Też jeszcze w przedszkolu uczyliśmy syna, że nie wolno się bić. Nie tykał nikogo...do póki nie został pobity, bo kolega chciał tylko zabawkę, którą akurat mój syn się bawił. A pani nauczycielka mi tylko powiedziała przy rozmowie: "No Dawidek taki już jest". [emoji44]
Innego chłopca też pobił aż mama była wezwana by go odebrać. Byłam jedyną mamą, która zupełnie uprzejmie porozmawiała z tatą chłopca. Przy rozmowie miło i ok ale potem nigdy już dzień dobry nie odpowiedział, matka na mnie patrzyła z wyzszością oczywiście też mijając jak powietrze i jeszcze usłyszałam, że inni się nie skarżą, a to znaczy, że mój syn ma problem [emoji34]
Mój mąż stwierdził, że nie będzie rosła z niego "pipa". Co nie znaczy, że wolno bić i patrzeć jak puchnie. Ale nauczyliśmy go tak, że nie da sobie w kaszę dmuchać...
Myślę że chyba każdy rodzic by chciał by jego dziecko potrafiło właściwie odpowiedzieć komuś "wyszczekanemu", czy właśnie się obronić przed bijacym kolegą, który kompletnie nie ma zahamowań w takich sytuacjach.

Naprawdę dalej uważasz, że to uczenie przemocy????????
Nazwałbym to raczej uczeniem samoobrony by radzić sobie w życiu i postępować tak, by nikt nie pluł ci w twarz...i myślę, że tu trzeba dużej mądrości i tłumaczenia dziecku o granicach...właśnie chodzi mi o brata czy siostrę. Największą rolę odgrywamy tu my - rodzice. Myślisz, że odda komuś kogo kocha? Kolegi z grupy, który go gnębi i bije na pewno nie kocha....na pewno nie darzy go pozytywnymi uczuciami.
Za taką czy podobną historią ciągnie się kolejna o tym, że nie chce chodzić do takiego przedszkola...że ma złe sny....itd...
Mam nadzieję, że Twoi synowie nie będą musieli nigdy tego przeżywać.
Moje przeżyło raz...i był to ostatni raz.
Radzi sobie i nie uważam by był nauczony przemocy. Jest lubiany ma wielu kolegów.
 
Ostatnia edycja:
reklama
masz już dzieci ? :)
uwierz, że odda. Zarówno Tobie, mężowi, dziadkom i rodzeństwu :)
Myślę że dużo zależy od wieku. Wiadomo że dwulatek może nie rozumieć. Ale nie chodzi przecież o zabieranie zabawki w piaskownicy...tylko już o starsze dzieci do których dociera już tłumaczenie gdzie są granice i jak postępować w różnych sytuacjach.
 
Moja 3,5-latka to straszna pacyfistka i ma właśnie przez to problem, bo ciągle ktoś ją bije, a ona nigdy nie oddaje. Problem jest dlatego, że jest np. chłopiec mniejszy o pół głowy od niej, który ją ciągle tłucze i gryzie. Rozmowy z rodzicami nic tu nie dadzą, bo to generalnie chłopiec z problemami - nie ma rodziców i wychowuje go dziadek z ciocią. Próbują coś z nim zrobić, no ale jest im ciężko. Mój mąż próbuje córkę przekonać, żeby mu kiedyś oddała, to może się w końcu odczepi, ale córka właśnie nie umie rozgraniczyć, że w takiej sytuacji wolno uderzyć, a w innej nie wolno. Więc codziennie tylko słucham o tym, kto ją dziś uderzył i jest mi jej naprawdę szkoda... A jest najwyższa w swojej grupie i z łatwością by się obroniła.
 
Gdybym nie karmiła piersią, to chyba poszłabym w szklane butelki (plus oczywiście kilka plastików na wyjścia, żeby ciężkiego nie nosić). Do mnie pasuje ta wizja (wpis wygląda na sponsorowany, ale jest treściwy): Link do: Bisfenol A w plastikowych butelkach. Dlaczego warto wybrać szklane.
zgadzam się, pomijając bisfenol lub jego brak, plastiki szybko zachodzą i chłoną zapach, mimo wyparzania, szorowania itd.
Wezmę jedną/dwie plastikowe na wyjścia, ale do domu biorę szklane. I tu avent albo lovi, poprzednio miałam tommetippie na początku, ale mleko przeciekało często pod smoczkiem, wszystko musiałobyć dociągnięte, zakręcone, a na nocnym karmieniu niestety koordynacja ruchowa nie ta ;p
 
Aaaaa dzisiaj ja mam 100dniówkę [emoji7]
Screenshot_20180719-215805.jpg

A młody szaleje w brzuchu od rana jakby świętował [emoji23]
 

Załączniki

  • Screenshot_20180719-215805.jpg
    Screenshot_20180719-215805.jpg
    38,5 KB · Wyświetleń: 326
My używaliśmy z butelek Avent Classic. Te Natural u nas zupełnie się nie sprawdziły, bo ten smoczek był w nich za twardy i córka nie umiała go dobrze chwycić i mleko uciekało bokiem. Smoczki tylko Lovi i musiały być symetryczne - tymi profilaktycznymi, które były wygięte tylko z jednej strony pluła od samego urodzenia.
 
Przeanalizuj sobie szpital jaki jest u rodziców czy ewentualnie miałabyś gdzie rodzić. Spakuj torby dla dzieciątka i siebie , przugotuj wszystko w domu i jedź. To że jest to 5 godzin drogi to równie dobrze możesz co godzinę robić przystanek na Pol h na spacer to nie te czasy gdzie ludzie bryczkami jeździli i nie wytrzaslo że rodziły w drodze a pozaty nie jedziesz na czas wiec mozna powoli i komgortowo. Ja bym chyba tak zrobiła ale to ja.
Dla przytoczenia dziś byłam na paznokciach 2 h wolę 500km wygodnym samochodem niż 2h na paznokciach.[emoji53] ale lubię mieć zrobione dlatego się męczę...


Szpital położniczy jest bo tam rodzilam pierwszego synka :)
W razie potrzeby mogę też prywatnie pójść do gina który prowadził wtedy moją ciążę.
Kierowcą nie będę ale droga i tak bedzie ciężka bo juz 2 miesiace temu jak wracaliśmy z polski to wymiotowalam i nogi mi spuchly. Przerwy będą obowiązkowo. Teraz tylko zalezy co gin mi powie :sorry2:
 
reklama
Do góry