Niestety rzeczywistość jest okrutna dla pracujacych matek. Chociaz ja bedac niania i codziennie zajmujac sie cudzym dzieckiem bylam bardzo niezadowolona kiedy zostawiali mi małą z 39,5c i szli do pracy, a po pracy dopiero szli do lekarza (i to nie zawsze). Pozniej oczywiscie tydzien antybiotyku i goraczki też byl na mojej glowie. Ani razu nie poszli na l4 bo przeciez ja od tego bylam zeby z nia siedziec. I żeby nie bylo... zadne z nich nie mialo takiej pracy, gdzie kilka dni bez ktoregos to by byla kleska albo zagrożenie stanowiska. Tak im bylo wygodnie.Ja bylam kiedys na rozmowie o prace, powiedzialam ze interesuje mnie praca max do 17, bo mam dziecko, ktore bede musiala zapisac do przedszkola... I teraz rozmowa moja z potencjalnym pracodawca
-A jak dziecko zachoruje ma Pani z kim je zostawic?
-Nie bardzo, bo rodzice roznie pracuja.
-A chore dziecko zaprowadzi Pani do przedszkola?
-Nie
-Dziekuje, nie jestem zainteresowany wspolpraca z kims, kto bedzie ciagle na l4...
Wiec ja poniekad rozumiem mamy, ktore zaprowadzaja dziecko z gilem do przedszkola, bo boja sie czesto o prace.. co nie znaczy, ze uwazam ich zachowanie za w porzadku... Bo faktycznie mozna znalezc nianie np ktora z chorym dzieckiem posiedzi..
Dla mnie to niewyobrazalne. Chore dziecko, tym bardziej male, potrzebuje rodzicow najbardziej. Nie babci, niani, super zabawek, tv przez caly dzien, tylko poczucia bezpieczeństwa i bliskosci. Praca jest az tak wazna w zyciu? Naprawde?