Mamy ja dziś jakiś depresyjny humor mam. Przez tą pogodę. Najpierw starszy brat spóźnił się na śniadanie dwie godziny (mieszka 120 km od rodzinnego domu i wie ile mu dojazd zajmuje), później jak ciotki, wujki i babcia wpadły to coś zaczęli gadać o kupach, psich i ja się popłakałam i poszłam wyrzygac tak mi się niedobrze zrobiło. Wiem że nie zrobili tego specjalnie, po prostu nie wiedzieli że tak reaguje a był temat pasożytów u zwierząt. No i zamknelam się w pokoju i płakałam z dwie godziny przez psie kupy. A później pojechałam do lecznicy dla zwierząt bo tam od czwartku kota mi trzymają (nie wiadomo co, coś z układem oddechowym) i tam znowu się popłakałam jak go zobaczyłam. Po chwili mi przeszło bo myślę że kot ma być silny i się zalamie jak zobaczy łzy ale jak wychodziłam i zdałam sobie sprawę że za dwa tygodnie go zobaczę (jutro wracam do siebie w góry) to mi się przykro zrobiło. I taka dupa dziś ze mnie placzaca.