Teraz nie każe.Syn ma osiem lat niedługo i już się nie daje
Ale.owszem.moj mąż to w tej materii kretyn.Ona naklamie, naszantazuje, i wszystko jest wg schematu.
Nie odzywa się, nagle ma jakieś rabnieta, zaczyna dzwonić, zapraszać, kusić obiecywać, jak coś nie po jej myśli , narzeka , płacze robi sceny, grozi, mąż się nie odzywa dłuższy czas spokój i od nowa.
On już zapomniał jak nazwała mnie dziwka.Jak kazała mi ''wypierdalac' z jej domu.Jak groziła mi zabraniem dziecka przez sąd (nawet pozew napisała).
Zawsze się kończyło tym, że mówił że przesadzam, że na poniosły nerwy.Na ostatni argument powiedziałam, że mnie jakoś nigdy nie poniosły na tyle aby zrzucić jej tłusta dupę ze schodów czy walnąć w ten głupi ryj.
Przykro mi jest dorosła, odpowiada za to co mówi i robi.I ponosi konsekwencje swoich wypowiedzi i czynów.Ja zresztą też.
Moja teściowa jest niedojrzała emocjonalnie.Wpada w rozpacz, ile razy nie jest w centrum uwagi i robi się nieznośna (jak mój starszak ale on ma 8lat)
Ciągle.slucham jak to naszym zastanym obowiązkiem jest spędzać święta z nimi, jest się nimi zajmować bo oni mają tylko mojego męża i żadnych innych dzieci.
Ok tak wybrali tak mają.Zeby coś zadać trzeba coś też dać od siebie.
Oni nie dają nic.Nawet na nasz ślub...
Nawet na urodziny dzieci.Nic nic.
Jeszcze pożyczali od nas na samochód, mimo ze mieliśmy o 1000 zł mniej na 4osoby, niż oni na dwie. W drugą stronę nawet pożyczka 1000zl nie wchodzi w grę..