Masz racje, nie mozna dac sobie wlezc na glowe i jeszcze takie chamskie teksty :/
Ja tez nie podnosze brudnych skarpet, niestety lub "stety" moje dziecko sprzata po tatusiu i w tym wzgledzie chyba nie mam jak mu dac nauczki. W sumie wole malego nie zniechecac, mowiac "zostaw, tatus posprzata" moze kiedys jakas synowa bedzie wdzieczna
Ale kartony i różne pudla staly dzielnie 2 msc zanim sie doczekaly wyniesienia, trudno, przezylam chociaz mnie wkurzaly ale palcem nie ruszylam, tak samo klamoty do piwnicy.
Troche zazdroszczę
@Szalona 29, ze umie tak krotko meza trzymac, bo jak widac, dziala. Ale ja AŻ tak, bym nie chciala. Kazdy jest inny, rozne mamy charaktery i potrzeby w zyciu. Wazne zeby sie umiec dotrzeć i byc szczesliwym
Zgadza sie, kazdy jest inny... mamy rozne potrzeby....ALE ja go nie trzymam krótko non stop... źle to chyba zrozumialas... ja postawilam po prostu 2 x na swoim i nie dalam sie traktowac jak sprzataczka...
Zgadzam sie ze wazne by byc szczęśliwym.... my ze soba bardzo jestesmy... uzupelniamy się... a z tego co dziewczyny pisza... nie sa zadowolone.. bo faceci nie pomagaja..albo za malo robia..albo musza prosic sie o cos... i nie zawsze sie doprosza...
Ja bym raczej powiedziala, JA BYM SIE NIE DALA AŻ TAK KRÓTKO TRZYMAC PRZEZ MEZA.... NON STOP ROBIC ZA NIEGO...
Do tego byc pomiataną.. pisze o sytuacji gdzie kobita w ciazy z brzuchem zasowa caly dzien..100 rzeczy zrobila..prosi o pomoc męża a on w dupie to ma...i odpowiada ." sama to sprzatnij", a król na kanapie siedzi....
Ja poprostu musialam męża nauczyc sprzatania wokól siebie... bo nie wyniosl tego z domu.... kazdy wokól siebie powinien sprzatac...sa jakies normy społeczne....
"krotko trzymac" . Ja tylko 2x obiadu nie zrobilam, bo maz smieci nie wyniósł... skoro on odpoczywa to ja też....nie nazwalabym tego " krotko trzymac;"...tylko równouprawnienie....
ja sie szanuje, nie jestem sprzataczka ..za kogos robic nie bede..albo razem..albo wcale...
mamy te same prawa do odpoczynku... Teraz o podstawowe rzeczy jak smieci czy zmywarka nie musze prosić..... wie co ma robic i tyle.... moze po prostu dotarlo do niego, moze napatrzyl sie na sąsiadów ze pomagaja żonom...nie wiem...ale nie jest krotko trzymany.... komunikujemy sobie kto co i jak.. ... ( np. Ja dzis wstalam o 5 do dzieci i zajelam sie nimi do 10, maz sam powiedzial ze jutro ja moge pospac do 10..bo akurat na 2 zmiane idzie.. i teraz odpoczywam ja)..
Nie musze go trzymac krotko.... zreszta nie dal by mi się..oboje mamy silne charaktery.. u nas nie ma czegos takiego jak " ciche dni" .. my jak wloskie małżeństwo... jedno drugiemu ostro powie co myśli....
Ingeruje jedynie w niebezpieczne zabawy z dziecmi..lub niebezpieczne sytuacje... bo on nie ma drygu do dzieci, ale stara sie... nie potrafi przewidywac... a dzieci sa coraz sprytniejsze i bardziej pomyslowe....
np. Teraz byl u dzieci w pokoju... dzieci wybiegly do salonu gdzie maz sobie kawe zalal chwile wczesniej...... i nie wpadl na pomysl ze moga sie wrzatkiem zalać.....
Ja wspólczuje tym co tak Panowie nie dosc ze nie pomagaja ..to jeszcze tak chamsko i wrednie pozwalaja sobie na odzywki, ktore sa jak dla mnie oznaką braku szacunku, współczuję ze nie mozecie liczyc na Wasze drugie polówki gdy o to wrecz prosicie..
gdy powinnyscie byc wspierane... i ze wszystko jest na Waszych glowach....
....
ja tez musialam swego czasu sama wszystko robic..bo doprosic sie nie moglam.. z 3 dzieci zajechalabym sie na smierc...a to nie tędy droga... malżeństwo to partnerswo.. .wspierac sie trzeba.... a nie dawac sie wykorzystywać...
Takie moje zdanie, kazdy robi co chce... ale ja na swojego narzekac juz nie mogę.. uwazam ze poprostu sie dotarliśmy...teraz wystarczy ze rozmawiamy... i dzieki temu jest wieksza swiadomosc..ze idzie 3 dziecko..czyli obowiazkow bedzie wiecej do podziału..... spoko..obgadamy co kto i kiedy ...reszta w praniu wyjdzie...