Majeczka,wybacz,ale ja takiego toku myślenia nie rozumiem
Po pierwsze- jestem prawie pewna,że masz takie podejście,bo to twoje pierwsze dziecko i nie wiesz co cię czeka- bo te nieprzespane noce, kupki, zupki i inne zmartwienia to nie jest wcale bajka.. Przez pierwsze tygodnie będziesz przemęczona, sfrustrowana, niewyspana..
Ja jak tylko dowiedzialam się o ciąży to zaczęłam kombinować ze zwolnieniem- nalezy mi się i tyle. Zamierzam zbierać siły, wyspać sie na zapas i ODPOCZYWAĆ,bo wiem,że to ostatnie chwile.. później urodzi się bobas i będzie urwanie głowy.
No i idąc na L4 zupełnie nic nie tracisz..nie wiem czemu kobiety dobrowolnie rezygnują z takiego stanu rzeczy,albo odkładają go w czasie- przecież ty tylko siedzisz w domu i odpoczywasz a 100% wypłaty wpływa ci co miesiąc na konto
A szefowa wcale nie musi wiedziec,że tak doskonale się czujesz. Ona w ogóle ma dzieci? Była kiedykolwiek w ciąży? Daj Boże,żebyś dotrwała do 1października,bo wcale nie jest powiedziane,że każda z nas urodzi w terminie
.. A uwierz,że końcówka jest najgorsza..będziesz spuchnięta, ociężała..
Ja w sumie miałam podwójny powód do pójścia na L4.. moja 2-latka i dzidzia w brzuszku- zarówno jedna jak i druga skorzysta na tym,że siedzę w domu. Zuźka tak pięknie się przy mnie rozwija, widzę jak zaczyna mówić zdaniami, wymyśla nowe zabawy i rośnie w oczach- nic nie tracę
Poza tym zamierzam przygotować wszystko na narodziny Lili- chcę zrobić generalne porządki,póki mam na to czas i siły
A na L4 poszłam w 8tygodniu ciąży i na prawde malo mnie wtedy interesowało co powiedzą w pracy
Tak jak juz pisałam- mam do tego pełne prawo nie tylko ze względu na to,że ciąża to cieżki okres, ale przede wszystkim dlatego,że zamierzam nabrać sił i na zapas się wyspać