Witajcie moje drogie Pazdziernikowki
Nie odzywalam sie kilka dni, bo mam jakiegos strasznego dola i nie chcialam Was zarazic
Ale dol nie przechodzi, a ja za Wami tesknie, no to pisze
A dol nie wiem skad i po co...od jakiegos tygodnia w ogole nie czuje sie "w ciazy", nie mam jakis szczegolnych objawow, nie czuje jeszcze ruchow Dzidziola i ciezko mi sobie co chwila zmawiac, ze wszystko jest ok. Poza tym czuje sie strasznie winna, bo zamiast sie cieszyc i zyc ciaza i kwitniec to ja ciagle sie zamartwiam i narzekam, ze to mnie boli, to mnie kluje, tu mi nie tak, tam mi niedobrze i juz nawet moj K mnie zapytal kiedy sie w koncu zaczne cieszyc...a mnie wtedy na placz zbiera i czuje sie jeszcze bardziej winna
ja tak naprawde sie baaardzo ciesze, tylko moje obawy i moj strach nie pozwalaja mi sie tak ekscytowac ciaza jak bym chciala
Poza tym fizycznie tez nie czuje sie jakbym mogla "gory przenosic" (a ponoc w II trymestrze tak czuc sie "powinnam"), jestem nadal zmeczona, spiaca, ciagle "slysze i czuje" moje bijace serce co tez mnie niepokoi, cmi mnie czasem podbrzusze, mam takie uczucie zmeczenia w krzyzu, no brzydko mowiac jak nie urok to...wiecie co
Wiem, ze to pewnie bardzo skandaliczne co mowie i wiele z Was sobie o mnie zle pomysli, ale ja jak do tej pory "nie lubie byc w ciazy"
i tu kolejny dol jak sobie pomysle ile kobiet oddalo by wszystko oby tylko znalezc sie w mojej sytuacji, a ja ciagle narzekam i jestem taka "niewdzieczna"...
Uff wyplakalam sie
Przepraszam, za zasmiecenie watku
Teraz Was poczytam i potem poodpisuje xx