reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Październik 2012

24 styczeń - Moja mama do mnie: " Gosia chodź spakujemy może już twoje torby do szpitala" Ja : " nie mamo, jeszcze jest trochę czasu a ja ciągle muszę dokupić parę rzeczy" Pól dnia mama mnie dręczyła z tymi torbami i w końcu dla świętego spokoju zebrałam sie w sobie i wszystko popakowałam. Okazało sie ze tak na prawde brakuje juz tylko lewatywy .

25 styczeń - mama wyjeżdża w góry do babci. Oznajmiła mi ze do porodu na pewno wróci. Gdyby nie daj boże coś sie działo to mam dzwonić i ona przyjedzie. Juz nie wspominając o tym ze ja to chyba nadal czuje sie jak dziecko i nikt mi nie da takiego wsparcia psychicznego jak po prostu moja mama. Zwłaszcza w pierwszych chwilach po porodzie.

26 styczeń - lada dzień obrona pracy dyplomowej , a ja umie tylko jeden rozdział no a co z trzema pozostałymi hihi cala ja , dwa dni przed obroną ja sie dopiero zabrałam za naukę tego cholerstwa. Cały dzień wkuwania i siedzenia w papierach. Nagle sobie myślę" cholera, mi juz tak nogi spuchły ze ja ledwo w kapciach chodzę to co ja ubiorę na obronę.Super tunika juz sobie czekała i specjalne na ta okazje czarne spodnie ciążowe, no ale co z butami? " Dzownie do koleżanki z pracy żeby mi jakoś pomogła. W końcu ma dużą stopę to może w coś sie w cisnę.
19 :00 Przyjeżdżam do koleżanki .Dobra... przymierzam cały stos butów i nic.Wszystko za ciasne.Nawet buty jej ojca.Myślę sobie pójdę na boso.Juz byłam tak tym wszystkim wymęczona ze postanowiłam o 21 ze wracam do domu bo ma lecieć na tvn fajny film ambitny " wierny ogrodnik".Oczywiście wszyscy mnie wyśmiali ze to chyba jakiś erotyk grrr.
Po przyjeździe do domu szybko poleciałam sie umyć i hyc pod kołdrę a juz film 5 minut leciał.Przytuliłam sie do męża i oglądamy tv.Po 15 minutach oczywiście reklamy.Nagle czuje jakoś strasznie ciepło mi sie zrobiło i mokro.Myślę sobie ze cholera pierwszy raz przez cala ciąże sie posikałam.I to do łózka... no to wstaje żeby sie przebrać no i pościel zmienić.Nagle czuje ze dzieje sie ze mną cos dziwnego.Chyba to jednak nie siku bo to cały czas cieknie i jest przezroczyste. Mowie szybko do mojego R ze chyba rodzę.Z jednej strony byłam przestraszona ze to za wcześnie i to dużo.Dopiero 36 tydzień .. no i ta nieszczęsna obrona.Z drugiej jednak strony byłam podekscytowana ze to już, ze zobaczę moje maleństwo , ze teraz będę juz mamą.Lece do łazienki na wc. A to cholerstwo ciągle cieknie.Włażę do wanny, co by na tej porodówce wyglądać jak człowiek. Dobra wychodzę z wanny a mi sie nogi trzęsą jak galareta.Myślę sobie " cholera jak dobrze ze mama kazała mi sie spakować " Szybko sie obrałam no i wychodzimy z domu.Wiało jak nie wiem co.Był taki mocny wiatr ze ledwo szlam do przodu i tylko czułam jak mi cieknie po nogach.Jedziemy juz autem i mowie do R ze musimy jeszcze do apteki jechać bo ja nie mam lewatywy.Docieramy do szpitala.Od razu zostaje przyjęta.Miałam sie rozebrać i poczekać na panią ginekolog.Mowie jej ze odeszły mi wody.No to adwajta mnie do badania.Bada bada, i nagle chlusnęła druga porcja wód .Lekarka nagle oznajmiła ze bez wątpienia odeszły mi wody i ze rodzimy.Przebralam sie w szpitalna piżamkę i kazali mi przejść do pokoju obok gdzie położna zrobiła mały wywiad i wszystko spisała do komputera, obejrzała książeczkę ciazowo etc. ( notabene książeczki nie odzyskałam, a byłaby taka fajna pamiątka )
Zaprowadzono mnie na porodówkę i pokazano który będzie mój pokój do rodzenia.Maz położył torby kolo ściany a ja poszłam z położną do tego ich głównego pokoju i zrobiono mi lewatywę. Nie było tak źle jak myślałam.
Poszłam juz do tego swojego pokoju i dowiedziałam sie od męża ze 5 minut przede mną przyjechała jeszcze jedna dziewczyna.
 
reklama
Zrobiono mi ktg... nie miałam żadnych skurczy.Podłączono mnie do kroplówki i dostałam oksytocyne i okropnie bolący zastrzyk.Momentalnie sie zaczęło_Okropny ból skurczy.Od razu były bardzo często.Myślę sobie ze chyba szybko będzie i pójdzie jak spłatka.Położna bada rozwarcie i mówi ze jest na opuszek palca .Myślę sobie tyle sie ze mnie leje, boli jak skurwysyn a ja mam tylko rozwarcie na opuszek a gdzie do 10 cm Kazała chodzić dużo, ruszać sie i być pod prysznicem i robić masaże ciepłą wodą.Chodzenie nie było takie proste bo ciągle ciekły ze mnie wody płodowe.Dobra idę pod prysznic.Plan był taki ze jest skurcz to sie wieszam na męża szyi i sie mocno do niego przytulam. Skurcz ustaje. Wiem ze mam 1 minute na to żeby szybko sie wgramolić pod prysznic i osiąść na plastikowym krzesełku. Miejsca nie było za wiele wiec to wcale nie było takie proste.Ciepła woda przynosiła ulgę, ale jak był skurcz to tak czy siak bolało jak jasna cholera.Minelo 6 godzin łażenia po korytarzy, kręcenia pupa i masażów cieplej wody.Położna kazała mi sie położyć na worku sako i mnie bada.1 cm rozwarcia.... załamałam sie.Tyle wysiłku, tyle bólu a to raptem ruszyło o opuszek palca.Myślę sobie ze ja to nigdy w życiu nie urodze.W tym momencie byl to dla mnie najbardziej kryzysowy moment. Poddałam sie. Zaczęłam błagać żeby zrobili mi cesarkę. Wymogłam na mężu żeby przyprowadził lekarza.Kobieta na mnie nakrzyczała czy są jakieś inne wskazania do cesarki oprócz bólu i braku postępu w rozwarciu.Mowie ze nie.No to ona ze nie zrobi cesarki. Nie miałam juz siły na chodzenie.Położyłam sie na worku sako i kręciłam pupa .Powtarzałam sobie wszystko do obrony i zaczęłam mówić cala konstytucje z pamięci. Miałam wrażenie ze jakoś lepiej teraz znoszę skurcze,Jak leże to chyba jest mniejszy ból.W każdym bądź razie jakoś troszkę było chyba lepiej.Czas biegł nagle bardzo szybko.Po 3 godzinach przychodzi położna i sprawdza rozwarcie.7 cm .Poszłam sobie pod prysznic.Skurcze były co kilka sekund wiec gorzej sie wchodziło do kabiny.Stwierdziłam ze nie ma co siedzieć na krzesełku tylko trzeba teraz dużo sie ruszać.Juz jest 7 cm to juz nie wiele.Teraz muszę sie postarać. Ledwo doczłapałam sie do pokoju, a gdzie tam chodzenie po korytarzu.Dobra będę skakała na piłce.W szkole rodzenia dokładnie nauczono mnie jak to robić + wlaczyc oddychanie.
Jakos szlo, ale skurcze były juz tak zajebiste przeokropnie mocne ze ledwo sie trzymałam męża.Biedaka tak ściskałam ze już nie mial siły.Byl cały zielony i chyba nie mógł na mnie patrzeć.Nie mógł znieść mojego cierpienia.Wiedziałam to po nim, ale wiedziałam ze sama nie dam rady, spadnę z tej piłki, musi mnie ktoś trzymać za ręce.Wzajemnie dodawaliśmy sobie otuchy.Skurcze były juz takie ze nie wiedziałam kiedy sie kończy a kiedy zaczyna.Jeden przeraźliwy okropny ból.Nie mogłam juz mówić.Nie miałam siły.Teraz juz tylko zostało mi kiwanie głową.Położna co jakiś czas przechodziła niedaleko mnie i było juz bardzo dużo dziewczyn rodzących.Mówiła mi ze teraz jestem bardzo dzielna, ze super sobie radze, ze jeszcze troszkę a będę miała kolo siebie synka.za oknem już dzień, ptaszki ćwierkają, zmianę położnych tez mam juz za sobąja dalej skacze na tej piłce na zmianę z siedzeniem w wodzie.Wymyśliłam sobie super metodę na to zeby mniej czuc skurcze,Gabilam sie w jeden punkt.Najpierw na kran a jak jzu dostawałam oczopląsów to zmieniłam sobie obiekt patrzenia na konkretna płytkę na ścianie.To na prawde pomagało.Skupailam sie na czymś innym, ale jednocześnie starałam sie bardzo wsłuchać w moje ciało zeby prawidłowo oddychać.Co rusz sie mnie polozne pytaja czy czuje skurcze party.Bardzo chcialam to czuc, ale niestety nic takiego nadal nie bylo.
Za mna juz 11 godzin porodu i w końcu przyszły upragnione skurcze parte.Kazano mi sie położyć juz na łóżku porodowym.Rozwarcie na 9 cm.
Nagle krzyczy dziewczyna z pokoju obok ze ona tez ma skurcze parte.No to ida do niej ja zbadać.Ma 10 cm i rodzi.No a ja ? pytam sie co ze mna? musiałam poczekać.W biegu położna kazała mi dobrze oddychać.
Tamta dziewczyna rodzi.Po chwili podchodzi do mnei jakas taka asystentka chyba tej glownej poloznej z drugiej zmiany.10 cm pani juz rodzi. aaaaaaaaaaaaa wkoncu to juz.Musieli sie rodzielic.Teraz to juz byly nie malze zawody ktora pierwsza urodzi.Tamta miala fory bo ona miala znieczulenie zewnatrz oponowe. Mialam wrazenie ze ona rodzi malego kociaka a nie dziecko Confused Polozna pomogla mi sie bardzo wyciszyc , musialam poczuc roznice miedzy jednym skurczem a drugim zebym wiedziala kiedy przec. Poniewaz mialam bardzo dlugie skurcze to zadecydowano zebym probowala przec trzy razy na kazdym skurczu, czasami cztery razy
Mąż stal kolo mnie, bardzo mnie wspieral, mowil do mnie, dodawal mi otuchy, moge powiedziec ze prawie parl razem ze mna. Byl bardzo dzielny.
Usta mialam ciagle suche i bylam juz bez sil kompletnie.Praktycznie na granicy przytomnosci.Mialam zjesc kostke czekolady, pic wode i maz zwilzal mi usta pomatka.Kazano mi przec jeszcze mocniej bo ledwo co sie dziecko przemieszcza.Chyba po mniej wiecej 9 parciu wkoncu bylo widac wloski.Polozna mowi ze ciemne i ze nawet troszke ich ma.Strasznie sie ucieszylam .Pyta sie meza czy chce zobaczyc.No to on ze jasne i odrazu polecial sobie ogladac hehe.
To mi dodalo duzo sily.Podeszla wtedy do mnie lekarka i kazala mi sie na skurczu zaprzec stopą na łóżku, byłam wtedy już w pozycji jakby na kucaka.Faktycznie pomoglo. Dziewczynie obok urodzilo sie dziecko.Uslyszlam tylko jego placz.Nagle juz tak bardzo zapragnelam swojego dziecka ze zaczelam przeć z całych sil jakie mi pozostaly.Nawet sama siebie zaskoczylam z kad ja jeszcze je wzielam.Myslam ze oczy doslownie z orbit mi wyjda tak mocno parlam.Lerkarka mowi ze juz prawie. Jeszcze jeden raz .Przychodzi skurcz, chyba z 6 osob mi kibicuje a ja prze.Udało sie.Wkoncu wychodzi.Czuje ulge.Wkoncu ustaly skurcze.Jak to moj MAteuszek musiał mnie jeszcze zachaczyc stopa.Ale to juz nie istotne.Moje maleństwo_Od razu sie pytam czy wszystko dobrze, wkoncu to wcześniak.Tak na ok jaka ma wage, bo wydaje mi sie malusieńki , niemlze jak 1 kg cókru.Lekarka mówi ze to jest
bardzo zdrowy chlopczyk, ze jest faktycznie wczesniakiem bo ma bardzo dużo mazi na sobie , ale ze wage ma bardzo fajna.Tak na oko ze 3 kg.
Polozyli mi takie cieplutkie cialko na moim brzuchu, nie mogłam sie na niego napatrzeć.Matko taki malutki moj synek.Spytali sie meza czy chce przeciąć pępowinę.Oczywiście zgodził sie bez wahania.Uzgodniliśmy już to oboje przed porodem.Położna zażartowała zeby tylko nie ucial mu siusiaka przez przypadek. Wink Dziecko zabrali do drugiego pokoju gdzie byl mierzony, ważony itd.Byl juz z nim mój mąż.Ze mną zostala lekrarka.Musiałam przeć jeszcze łożysko, ale to juz mały pikuś.Nic nie boli, zwlaszcza jak tylko myśli sie juz o dziecku i to szczęście ogarniajace cale cialo i umysl.Nie da sie poprostu opisac. Lekarka szyla krocze a mi wszyscy zdawali relacje.Dziecko ma 10 punkt, 52 cm dlugi i wazy 3100.jak na wczesniaczka to niezle chlopisko Smile Strasznie chcialo mi sie pic, a nie mial kto mi podac wode.hihi wszyscy latali wokół dziecka.Mysle sobie ze juz przeboleje.a w ustach sachara.Zeby nie czuc szycia krocza to sobie jakies piosenki mruczalam pod nosem.Mialam jeszcze chwilke lezec na lozku zeby odpoczac bo jak wstane to moglabym odrazu zemdlec.Maz przyszedl z Mateuszkiem zawinietym w becik Very Happy
Następnie przenieśli mnie na łóżko na korytarzu.Zresztą zrobilam to o własnych nogach Smile leżałam juz z dzieckiem ze dwie godziny, ale bylo mi to juz obojętne, Najważniejsze ze byl kolo mnie.Maz sie probowal do wszystkich znajomych i rodziny dodzwonić zeby oznajmić radosna nowinę.
Podsumowując rodzilam od 10 wieczorem do 11:20 nastepnego dnia Smile Urodziłam 27 stycznia , 28 stycznia wyszłam ze szpitala na obrne.,Tak wiec dlugo sie nie nalezalam Smile
new_splash.gif
 
z przyjemnoscia sie czyta Wasze wrazenia z porodu...bo cud narodzin jest najpiekniejszy i wszystko inne staje sie wtedy nieistotne.....
 
Masz rację fizjoterapii,[myślałam o zapisaniu męża na zabiegi]

:-),bo jak ukończyłam szkołę 21 lat temu nie było etatów i zorganizowano nam roczne zajęcia z fizjooterapii i masażu leczniczego i po zakończeniu szkolenia ,zdaniu egzaminu praktycznego i teoretycznego dostałyśmy dyplom technika fizjoterapii i uprawnienia masażysty[szkoła trwała tylko rok w trybie wieczorowym-bo zaliczono nam przedmioty które były w programie ,a my zaliczyłyśmy je w LM]
 
dzieki za odp:)
Sandy a jak to bylo z pierwszym porodem co nie chcesz straszyc:))??

qrcze az sie boje tego borodu i to jeszcze dwoch bobaskow i dwoch lozysk;p
ale chyba bym wolala sn albo zzo a nie cc. szybciej chyba sie dochodzi do siebie
 
Ja już siły nie miałam na urodzenie łożyska:baffled:. Próbowałam przez godzinę i nic...w koncu na obchodzie ordynator ze mnie wycisnął. A obawy znowu mam przed porodem ale staram się nie myśleć. Po porodzie mnie tez lekka deprecha dopadła więc też nie fajnie. A tu pażdziernik szaro, buro i ponuro. Czułam sie samotna i zmęczona. Na początku w ramach widywania iększych ludzi wieczorami łaziłam po sklepach heheheh
 
Kaka82 ja to tez sie boje tego pazdziernika i jesieni, bo Gabrysia to urodzilam 30 marca i jak wyszlam ze szpitala to bylo cieputko.Spacery codziennie od rana do wieczora:tak:

Pytanie z innej beczki: Robicie badania genetyczne? Ja w pierwszej ciazy nie robilam bo bylo za pozno, a teraz nie wiem
 
reklama
U nas robiła nam gin usg genetyczne około 20 tc. Jakies tam parapetry sprawdzała i to tyle w temacie.

Naleśniki własnie wszamałam i chleb ze smalcem za mną chodzi...
 
Do góry