Hej,
Dziękuję wszystkim za życzenia świąteczne. :-) Ja też życzę Wam cudnych, błogich świąt, i oby nikogo brzuch nie rozbolał od smakołyków, którymi się najadamy ;-) No i przede wszystkim zdrowia!
Tego ostatniego to sama sobie teraz bardzo życzę, bo mnie niestety rozłożyło na święta.
W sobotę dopadło mnie grypsko-przeziębieństwo, także odpadłam z wszelkimi przygotowaniami, w niedzielę było lepiej, i już myślałam, że wychodzę na prostą, ale niestety wczoraj po południu wróciło ze zdwojoną siłą. Pewnie nie bez wpływu było to, że z rana w poniedziałek udałam się w ostatni rajd po sklepach.
Zwykle unikam takich akcji, ale w tym roku, ze względu na Jula plus przesiedzianą w domu sobotę i niedzielę nie wszystko udało mi się kupić i nie było wyjścia. No i się dorobiłam. Wigilię widziałam jak przez mgłę. Na przemian polegiwałam w sypialni teścia (bo spędzaliśmy ją u teścia i teściowej 2), to kuliłam się w fotelu pod kocem (który zresztą dostał Julek jako jeden z prezentów). Plus tej sytuacji - pierwszy raz od lat się nie obżarłam, bo zwyczajnie nie miałam siły jeść. Ogólnie to było fajnie, szkoda, że ja w takiej marnej formie. Starszy synek zachwycony prezentami i podniecony całą sytuacją, młodszy jeszcze nieświadom, ale na przemian albo się uśmiechał, albo jadł, albo spał. To dziecko uwielbia imprezy. Chciałabym, żeby w domu miał częściej taki nastrój, jak kiedy chodzimy z nim na jakieś rodzinne spędy itp. Wigilia u nas była jak zwykle tłumna, bo jesteśmy taką patchworkową rodziną, plus zawsze spraszani są jacyś dalsi krewni i samotni wędrowcy ;-) także na koniec robi się ponad 30 osób.
No i jest trochę za duży tłum, trochę chaos, i trochę męcząco, ale ma to też swój urok, a potem jak goście się rozchodzą i zostaje najbliższe grono to już robi się całkiem super.
Teraz chłopcy - wszyscy trzej - pojechali na obiad do mojej mamy, a ja sobie dogorywam z kompem i herbatką pod kocykiem. A zaraz chyba przeniosę się pod kołdrę i zdrzemnę się nieco.
A, żebym miała pełnię szczęścia, to jeszcze do grypy dostałam okres. No, na psa urok.
Po urodzeniu starszego też tak było. Niektóre to nawet przez rok po porodzie nie mają, a ja fajt - kończy się połóg i dwa tygodnie potem już jestem w pełnej gotowości do dalszego rozrodu. Co tak, że karmię piersią i wyłącznie piersią.
Po prostu krowa rozpłodowa, jak pragnę zdrowia.
Azorek miło znów Cię czytać, brakowało Cię tu, no i opowieści o niezapomnianym Kociambrze.
Pesca trudno ocenić po zdjęciu, ząb to, czy nie ząb, ale co innego może to być
Tylko kurka wcześnie jak na zęby, wcześnie!
Choć z drugiej strony bywają dzieci, które się rodzą z ząbkami. rzadkość, ale zdarza się.
Jeszcze raz miłych świąt i zmykam pod kołderkę