reklama
A więc po kolei.
Z poniedziałku na wtorek o 2.00 w nocy odeszły mi wody.W ciągu godzinki byliśmy już w szpitalu.Tak szybko bo wiedziałam że skoro jestem nosicielem paciorkowca to muszą mi jak najszybciej podać antybiotyk.(dostałam chyba ze cztery dawki)
N IP zbadano mnie,wypełniłam MASĘ dokumentów i pojechaliśmy na górę gdzie wylądowałm na sali dwuosobowej(dodam że dokładnie za ścianą była porodówka i wszystko dokładnie słychać było
Do tej pory nie czułam żadnych skurczy.Ale jak podłączyli mnie do KTG to okazalo się że jednak jakieś niewielkie są i niedługo zaczęłam je czuć.MASAKRA.Skurcze się nasilały a oni co jakiś czas podłączli mi KTG i leżenie na lewym boku w bezruchu. Generalnie skurcze miałam tak co 2-6min i ciągle się nasilały a oni tylko kazali mi czakać.Tylko na co pytałam sama siebie.Jak mnie odpinali z KTG to dużo chodziłam po pokoju i po ścianach z bulu niestety.W między czasie kilka razy mnie badali (co było BARDZO BOLESNE) i cały czas twierdzili że od momentu kiedy przyjechałam (a mineło już kilka godzin) poród nic się nie posuwa niestety do przodu.szyjka cały czas długa ale miękka i do tego rozwarcie tylko na jeden palec.Jęczałam stękałam i ciągle pytałam co ze mną będzie bo już nie daję rady z bólami.A oni że musimy jeszcze czekać.Myślałam że zwariuję.Na szczęście mój m był cały czas ze mną i to mnie trzymało na duchu.
Tak pomiędzy 16.00-17.00 dokładnie nie pamiętam już zdecydowali że przeniosą mnie na porodówkę która się właśnie zwolniła i podadzą oxytocynę.Podpięli mnie do tych wszystkich maszyn i urządzeń i tu dopiero zaczęła się jazda na całego.Wiedziałam że będzie bolało ale nigdy bym nie przypuszczałam że aż TAK.Dodatkowo nie mogłam chodzić bo byłam podpięta pod KTG itp.i musiała leżeć przez cały czas.Mimo że w sali była duża wanna,piłki,drabinki to z niczego niestety nie skorzystałam.Ból był nie do zniesienia a po tylu poprzednich godzinach w bólach modliłam się tylko żeby ten ból minął-niestety był coraz silniejszy... (a mam raczej wysoki próg bólu).Krzyczenie nie pomagało,a ja nie miałam już siły na nic a cały czas myślałam że przecięż cały poród jeszcze przedemną i jak ja dam radę jak już ledwo żywa byłam.
Po godzinie podawania mi oxy rozwarcie bylo już na 4cm i wtedy poprosiłam o znieczulenie i dostałam je bez problemu(szybko i bezboleśnie choć anastezjolog uprzedził mnie że jeśli poruszę się w czasie wkuwania cewnika bo np. złapie mnie skurcz to będzie bardzo nieciekawie.)na szczęście wszystko poszło gładko.Powiedział że znieczulenie zacznie działać po ok 15-20 minutach ale ja miałam wrażenie że u mnie zaczęło działać dużo szybciej.No i teraz to już było z górki.Nie czułam żadnego bulu zupełmnie nic (mimo że cały czas podawano mi oxy) a skurcze odczuwałam jako takie stawanie sie brzucha.Pani przyszła kilka razy zobaczyć jak się sprawy mają i okazao się że to już teraz nadszedł ten czas.Rachu ciachu i urodziłam SN bez żadnego nacięcia choć trochę popękałam niestety ale ponieważ znieczulenie nadal działało, to mimo że zszywali mnie ok godziny nic nie czułam
Jak położyli mi małego na piersi takiego jeszcze w mazi i krwi i uslyszałam delikatny płacz to były takie emocje że teraz nawet jak o tym piszę to łzy same płyną.Kochane SZCZĘŚCIE NIE DO OPISANIA!!!!!!!!!!!!!!!Płakałam ze szczęścia tuląc w ramionach mój mały skarb.(A o bólu od razu zapomniałam jakby nigdy go nie było).Był taki maleńki i códny.Ale zdrowiutki dostał odrazu 10pkt. 51cm 2685g godz. 21.24
W karcie mam wpisane że I faza porodu trawała 4h24min a II 54min.
Ku mojemu zaskoczeniu mój m został ze mną przez cały poród siedział w zasadzie naprzeciwko mojego kroku na stołeczku i wszystko dokładnie obserwował (potem dokładnie mi wszystko opisywał) na koniec przeciął pempowinę i zostaliśmy na sali porodowej ok 2h.Po czym przewieźli nas już na salę poporodową trzyosobową, w odnowionej części szpitala nawet z łazienką w pokoju.
A potem to już luzik.Mały miał stwierdzoną żółtaczkę i musieliśmy zostać troszkę dłużej w szpitalu a wczoraj po południu wyszliśmy do domku
W związku z tym moim porodem mam kilka spostrzeżeń-może komuś się przydadzą.
- Gdyby nie ZOO nie dala bym rady samodzielnie urodzić gdyż bóle trwały wiele godzn i byłam wykończona.DZIĘKI ZA ZOO!!!!!!!!
- sala trzyosobowa idealna jak dla mnie (nigdy nie wybrała bym jedynki).Spokojnie można było iść wykąpać się czy odebrać telefon i porozmawiać spokojnie na korytarzu, bo dziecko zawsze było pod obserwacją innych mamuś z pokoju.Pozatym odwiedziny dopiero od 15.00 to na jednoosobowej nawet nie było by do kogo ust otworzyć a tak miałyśmy cały czas wsoło
- majtki poporodowe wielorazowe(z siateczki) REWELACJA!!
- kilka ubranek więcje dla maluszka(mi mąż dowoził bo mały kilka razy cały się zasikał i trzeba było przebierać)
- dobry płyn do higieny intymnej (ja miałam Lactacyd)
ech...to tyle chyba.Jak coś mi się jeszcze przypomni to dopiszę
Ps. nie miałam pojęcia że narodzinom dziecka towarzyszą takie EMOCJE-pozytywne oczywiście.
NAJPIĘKNIEJSZA CHWILA W MOIM ŻYCIU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Z poniedziałku na wtorek o 2.00 w nocy odeszły mi wody.W ciągu godzinki byliśmy już w szpitalu.Tak szybko bo wiedziałam że skoro jestem nosicielem paciorkowca to muszą mi jak najszybciej podać antybiotyk.(dostałam chyba ze cztery dawki)
N IP zbadano mnie,wypełniłam MASĘ dokumentów i pojechaliśmy na górę gdzie wylądowałm na sali dwuosobowej(dodam że dokładnie za ścianą była porodówka i wszystko dokładnie słychać było
Do tej pory nie czułam żadnych skurczy.Ale jak podłączyli mnie do KTG to okazalo się że jednak jakieś niewielkie są i niedługo zaczęłam je czuć.MASAKRA.Skurcze się nasilały a oni co jakiś czas podłączli mi KTG i leżenie na lewym boku w bezruchu. Generalnie skurcze miałam tak co 2-6min i ciągle się nasilały a oni tylko kazali mi czakać.Tylko na co pytałam sama siebie.Jak mnie odpinali z KTG to dużo chodziłam po pokoju i po ścianach z bulu niestety.W między czasie kilka razy mnie badali (co było BARDZO BOLESNE) i cały czas twierdzili że od momentu kiedy przyjechałam (a mineło już kilka godzin) poród nic się nie posuwa niestety do przodu.szyjka cały czas długa ale miękka i do tego rozwarcie tylko na jeden palec.Jęczałam stękałam i ciągle pytałam co ze mną będzie bo już nie daję rady z bólami.A oni że musimy jeszcze czekać.Myślałam że zwariuję.Na szczęście mój m był cały czas ze mną i to mnie trzymało na duchu.
Tak pomiędzy 16.00-17.00 dokładnie nie pamiętam już zdecydowali że przeniosą mnie na porodówkę która się właśnie zwolniła i podadzą oxytocynę.Podpięli mnie do tych wszystkich maszyn i urządzeń i tu dopiero zaczęła się jazda na całego.Wiedziałam że będzie bolało ale nigdy bym nie przypuszczałam że aż TAK.Dodatkowo nie mogłam chodzić bo byłam podpięta pod KTG itp.i musiała leżeć przez cały czas.Mimo że w sali była duża wanna,piłki,drabinki to z niczego niestety nie skorzystałam.Ból był nie do zniesienia a po tylu poprzednich godzinach w bólach modliłam się tylko żeby ten ból minął-niestety był coraz silniejszy... (a mam raczej wysoki próg bólu).Krzyczenie nie pomagało,a ja nie miałam już siły na nic a cały czas myślałam że przecięż cały poród jeszcze przedemną i jak ja dam radę jak już ledwo żywa byłam.
Po godzinie podawania mi oxy rozwarcie bylo już na 4cm i wtedy poprosiłam o znieczulenie i dostałam je bez problemu(szybko i bezboleśnie choć anastezjolog uprzedził mnie że jeśli poruszę się w czasie wkuwania cewnika bo np. złapie mnie skurcz to będzie bardzo nieciekawie.)na szczęście wszystko poszło gładko.Powiedział że znieczulenie zacznie działać po ok 15-20 minutach ale ja miałam wrażenie że u mnie zaczęło działać dużo szybciej.No i teraz to już było z górki.Nie czułam żadnego bulu zupełmnie nic (mimo że cały czas podawano mi oxy) a skurcze odczuwałam jako takie stawanie sie brzucha.Pani przyszła kilka razy zobaczyć jak się sprawy mają i okazao się że to już teraz nadszedł ten czas.Rachu ciachu i urodziłam SN bez żadnego nacięcia choć trochę popękałam niestety ale ponieważ znieczulenie nadal działało, to mimo że zszywali mnie ok godziny nic nie czułam
Jak położyli mi małego na piersi takiego jeszcze w mazi i krwi i uslyszałam delikatny płacz to były takie emocje że teraz nawet jak o tym piszę to łzy same płyną.Kochane SZCZĘŚCIE NIE DO OPISANIA!!!!!!!!!!!!!!!Płakałam ze szczęścia tuląc w ramionach mój mały skarb.(A o bólu od razu zapomniałam jakby nigdy go nie było).Był taki maleńki i códny.Ale zdrowiutki dostał odrazu 10pkt. 51cm 2685g godz. 21.24
W karcie mam wpisane że I faza porodu trawała 4h24min a II 54min.
Ku mojemu zaskoczeniu mój m został ze mną przez cały poród siedział w zasadzie naprzeciwko mojego kroku na stołeczku i wszystko dokładnie obserwował (potem dokładnie mi wszystko opisywał) na koniec przeciął pempowinę i zostaliśmy na sali porodowej ok 2h.Po czym przewieźli nas już na salę poporodową trzyosobową, w odnowionej części szpitala nawet z łazienką w pokoju.
A potem to już luzik.Mały miał stwierdzoną żółtaczkę i musieliśmy zostać troszkę dłużej w szpitalu a wczoraj po południu wyszliśmy do domku
W związku z tym moim porodem mam kilka spostrzeżeń-może komuś się przydadzą.
- Gdyby nie ZOO nie dala bym rady samodzielnie urodzić gdyż bóle trwały wiele godzn i byłam wykończona.DZIĘKI ZA ZOO!!!!!!!!
- sala trzyosobowa idealna jak dla mnie (nigdy nie wybrała bym jedynki).Spokojnie można było iść wykąpać się czy odebrać telefon i porozmawiać spokojnie na korytarzu, bo dziecko zawsze było pod obserwacją innych mamuś z pokoju.Pozatym odwiedziny dopiero od 15.00 to na jednoosobowej nawet nie było by do kogo ust otworzyć a tak miałyśmy cały czas wsoło
- majtki poporodowe wielorazowe(z siateczki) REWELACJA!!
- kilka ubranek więcje dla maluszka(mi mąż dowoził bo mały kilka razy cały się zasikał i trzeba było przebierać)
- dobry płyn do higieny intymnej (ja miałam Lactacyd)
ech...to tyle chyba.Jak coś mi się jeszcze przypomni to dopiszę
Ps. nie miałam pojęcia że narodzinom dziecka towarzyszą takie EMOCJE-pozytywne oczywiście.
NAJPIĘKNIEJSZA CHWILA W MOIM ŻYCIU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ostatnia edycja:
emil_e30
Fanka BB :)
u nas nie ma mowy o znieczuleniu masakra jakaś
Cyska- jak pisałas o tym bólu to zaczełam sie bać. Jak to będzie.... ale jak przeczytałam o tym jak małego miałas obok itd to az mnie ciarki przeszły i łezka poleciała i chciałabym zaraz urodzić. Zostało mi dokładnie 3 tygodnie do terminu porodu. Ciekawe czy cos ruszy wczesniej... pozostaje tylko czekać..... a czas dłuzy mi sie nie miłosiernie.
U
Użytkownik Usunięty
Gość
cyśka, jak przeczytałam Twój opis z porodu to się popłakałam, jak zobaczę moją córeczkę to będę chyba płakała bez opamiętania ze szczęscia, że już jest z nami,
Paluszek_
Fanka BB :)
cyśka, jak przeczytałam Twój opis z porodu to się popłakałam, jak zobaczę moją córeczkę to będę chyba płakała bez opamiętania ze szczęscia, że już jest z nami,
Ja tez...
U
Użytkownik Usunięty
Gość
Paluszek, ja już teraz jak myślę o porodzie i o pierwszej chwili z moją córeczka to lecą mi łzy, z jeden strony chciałabym, aby jeszcze w brzuszku posiedziała z dwa tyg, bo boję się tego cc, z drugiej chciałabym już ją mieć w rękach.
reklama
Paluszek_
Fanka BB :)
No właśnie....z jednej strony już bym chciała nawet jutro jechać na porodówkę z drugiej zaraz sobie myślę, żeby jednak jeszcze te 2 tygodnie Malutka posiedziała w brzuchu, może nawet dłużej...poza tym płaczliwa się zrobiłam strasznie - jak tylko słyszę o miłości rodzicielskiej, o porodach, nawet wczoraj jak na youtube oglądałam filmiki z kąpania noworodka to się popłakałam...
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 1 tys
- Wyświetleń
- 41 tys
- Odpowiedzi
- 2 tys
- Wyświetleń
- 108 tys
- Odpowiedzi
- 6 tys
- Wyświetleń
- 313 tys
- Odpowiedzi
- 67
- Wyświetleń
- 5 tys
- Odpowiedzi
- 9 tys
- Wyświetleń
- 465 tys
Podziel się: