No to i ja skorzystam z chwili wolnego czasu
Zaczęło się 9.10.09r. Byłam na ktg, niby skurcze jakieś tam były, rozwarcie tylko na dwa palce, ale kazano mi przyjść na następne ktg za dwa dni, bo 'raczej nic się nie będzie działo'. Wracając z ktg zaczęło robić mi się niedobrze, w domu - wymioty, biegunka, wymioty, biegunka. Ból brzucha. Coraz mocniejszy.. Noc nieprzespana, skurcze nieregularne. Wydawało mi się, ze coś jest nie tak, więc pojechaliśmy z moim Bartkiem do szpitala na kontrole. Na miejscu okazało się, że mam już rozwarcie na 4 palce i od razu wzięli mnie na porodówkę Podłączyli mnie pod ktg, więc automatycznie musiałam cały czas leżeć. Podali oksytocynę, żeby wzmocnić skurcze, bo mały miał jeszcze za wysoko główkę. Nie zeszła do końca.. Myślałam, że umrę z bólu Darłam się na całą porodówkę, salę miałam pojedynczą, ale obok nikt nie rodził, więc było mnie doskonale słychać
Kazałam Bartkowi wyjść, bo w pewnym momencie zaczęłam go nienawidzić za to, co mi 'zrobił' I kazałam zawołać..moją mamę
Po jakimś czasie przyszedł lekarz. Spytał, czy chcę znieczulenie ZO Okazało się, że jak wszystko w tym szpitalu - jest za darmo Nie było innego wyjścia - zgodziłam się. 20 minut ulgi, zaczynało boleć coraz bardziej.. I od nowa, tyle, że ze zwiększoną mocą. Zaczęłam błagać wszystkich o cesarkę, darłam się, że nie dam rady, że nie urodzę i.. że nienawidzę Bartka Ale przyszły bóle parte. W porównaniu z wcześniejszymi skurczami były wybawieniem! Kilka parć i mały Damianek był już z nami! Położna położyła mi go na brzuch na jakąś minutę, później zabrała na ważenie, mierzenie itd.
Damianek dostał 10/10pkt, miał 52cm i ważył 3210g ;-) Cały poród trwał 4 godziny i 10 minut, mały urodził się o 10.10.2009r. o 19:10.
Mimo, iż sam poród był NAJGORSZĄ rzeczą jaką w życiu przeżyłam, śmiało mogę powiedzieć, że dla takiego aniołka BYŁO WARTO!
Zaczęło się 9.10.09r. Byłam na ktg, niby skurcze jakieś tam były, rozwarcie tylko na dwa palce, ale kazano mi przyjść na następne ktg za dwa dni, bo 'raczej nic się nie będzie działo'. Wracając z ktg zaczęło robić mi się niedobrze, w domu - wymioty, biegunka, wymioty, biegunka. Ból brzucha. Coraz mocniejszy.. Noc nieprzespana, skurcze nieregularne. Wydawało mi się, ze coś jest nie tak, więc pojechaliśmy z moim Bartkiem do szpitala na kontrole. Na miejscu okazało się, że mam już rozwarcie na 4 palce i od razu wzięli mnie na porodówkę Podłączyli mnie pod ktg, więc automatycznie musiałam cały czas leżeć. Podali oksytocynę, żeby wzmocnić skurcze, bo mały miał jeszcze za wysoko główkę. Nie zeszła do końca.. Myślałam, że umrę z bólu Darłam się na całą porodówkę, salę miałam pojedynczą, ale obok nikt nie rodził, więc było mnie doskonale słychać
Kazałam Bartkowi wyjść, bo w pewnym momencie zaczęłam go nienawidzić za to, co mi 'zrobił' I kazałam zawołać..moją mamę
Po jakimś czasie przyszedł lekarz. Spytał, czy chcę znieczulenie ZO Okazało się, że jak wszystko w tym szpitalu - jest za darmo Nie było innego wyjścia - zgodziłam się. 20 minut ulgi, zaczynało boleć coraz bardziej.. I od nowa, tyle, że ze zwiększoną mocą. Zaczęłam błagać wszystkich o cesarkę, darłam się, że nie dam rady, że nie urodzę i.. że nienawidzę Bartka Ale przyszły bóle parte. W porównaniu z wcześniejszymi skurczami były wybawieniem! Kilka parć i mały Damianek był już z nami! Położna położyła mi go na brzuch na jakąś minutę, później zabrała na ważenie, mierzenie itd.
Damianek dostał 10/10pkt, miał 52cm i ważył 3210g ;-) Cały poród trwał 4 godziny i 10 minut, mały urodził się o 10.10.2009r. o 19:10.
Mimo, iż sam poród był NAJGORSZĄ rzeczą jaką w życiu przeżyłam, śmiało mogę powiedzieć, że dla takiego aniołka BYŁO WARTO!