oo, widzę, że wszystkie dziś mamy apetyt na słodko. moje zakupy też były obfite w pyyyyszne puste kalorie. nawet wątróbkę zrobiłam na słodko z jabłkiem... ale jakoś mnie nie mdli, chcę jeszcze, jeszcze, jeszcze! ale to pewnie też i dlatego, że jakoś nerwy mnie od rana noszą, więc odreagowuję na słodko - jutro będę pewnie żałować wspomniawszy ile kalorii pożarłam...
co do szkoły rodzenia, w pierwszej ciąży nie byłam (głównie przez niechęć męża i 'życzliwe' komentarze rodziny, że to strata kasy, bo tyle kobiet rodziło... sratatata i tak dalej...) i żałuję. niby byłam oczytana, wiedziałam wszystko, co powinno się dziać, ale i tak poród był zaskakujący sam w sobie. nie brałam zzo, bo chciałam wszystko przeżyć tak prawdziwie (teraz już wezmę na pewno
), więc może bardziej dopracowane metody łagodzenia bólu przez jakiś masaż, uciskanie, by się przydały. A tak chłopina się starał, masował, jak położna przed chwilą pokazała, a ja i tak wyłam
stres dla obojga
tak więc polecam, na pewno się przyda. nie mówiąc już o tym, że jak nie ma się zapewnionego wstępu do szpitala np. przez lekarza, to taka wejściówka przez szkołę rodzenia jest też wielkim plusem. przynajniej nie ma stresu, że będą chcieli z izby odesłać