Wróciłam do Was po całym dniu niebytności! Stęskniłam się normalnie! Przeczytałam zaległe strony, ale mózg nie pracuje mi na tyle, abym dała radę każdej odpowiedzieć i nie strzelić babola ;-) Ale jestem na bieżąco.
Wiecie co, dzisiejszy dzień był dla mnie lekką lekcją pokory i większego szanowania siebie w ciąży. Przed 7.00 rano wyruszyłam do Poznania na targi, na szczęście pociągiem, bo jedzie się niecałe 3 godzinki i wysiada pod samymi Targami Poznańskimi. Wydawało mi się, że co tam wielkiego taki dzień targów - w 4 godzinki oblecę wszystko, co mnie interesuje, pogadam z kim trzeba i nawet nie poczuję, że byłam. Aha! Marzenia! Po dwóch godzinach intensywnego łażenia z coraz cięższą torbą (katalogi!) zaczęłam się tak koszmarnie czuć, że myślałam, że zejdę. Rozbolał mnie kręgosłup, biodra i co najgorsze - brzuch, który na dodatek zrobił się twardy, jak skała. Ja nie sądziłam, że siły fizyczne aż tak maleją! Jak dotąd tempa zawodowego nie zwalniałam nawet odrobinę, wydawało mi się, że tak będzie aż do końca ciąży, a tu dzisiaj lekcja pokory. No i tak siedziałam łapiąc oddech na ławce i zastanawiając się, jak skończę obłażenie targów i załatwianie wszystkiego, kiedy zadzwonił M. Usłyszał po głosie, że coś nie tak, "zażądał" wyjaśnień i mnie opitolił, że nie poproszę o pomoc, kiedy potrzebuję. No i musiałam przełknąć dumę i sobie pomoc zapewnić. Wyciągnęłam z seminarium pracownika, wysłałam go do apteki po no-spę i objuczyłam wszystkimi katalogami i torbą papierową z większością rzeczy wyciągniętych z torebki. Jakoś nie miałam serca obarczać chłopaka damską torebką w kolorze fioletowym ;-) I okazało się, że wariat jeszcze się strasznie ucieszył, bo seminarium nudne jak d...a było, a nie miał śmiałości wyjść. A tak mu pretekst zapewniłam
.
Rozpisałam się, ale w skrócie: postanowiłam przestać zgrywać mega-twardziela w pracy i udawać, że ja to prawie w ciąży nie jestem. Jestem. Nadal planuję pracować jak najdłużej, ale muszę o siebie troszkę bardziej zadbać i nauczyć się prosić o pomoc. Amen!
kasienka - skonsultuj się może z innym lekarzem w sprawie PAPP-A. Według mojej najlepszej wiedzy warto! Jest duża szansa, że znacznie zmniejszy się ryzyko po tym teście. Ale test ma sens tylko pod warunkiem, że powtórzysz USG z pomiarem przezierności i tego samego dnia zrobisz test PAPP-A - wtedy naprawdę jest nieźle miarodajny. Poczytaj na forum, dziewczyny często miały podwyższony wskaźnik przezierności, a po PAPP-A się okazywało, że jest ok.
manieczka - trzymam kciuki za męża i jego palucha! Przytulaj go dzisiaj mocno i zadbaj jak najlepiej o biedaka. Aż mi się serce ściska, jak pomyślę