Hej, to i ja się wypowiem w kwestii in vitro i mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
. Ja jestem wierzącą katoliczką i dla mnie dziecko jest od poczęcia - taki mam światopogląd, sama wiele przeszłam, bo dwie pierwsze ciąże straciłam. Wiem jak trudno jest czekać na dziecko i jak bardzo się go pragnie i tak naprawdę nie wiem czy sama mimo wszystko nie zdecydowałabym się na in vitro, chociaż budzi ona we mnie pewne obawy etyczne. Chodzi tu głównie o to, że większości przypadków część zarodków jest niszczona i nie wiem czy ja mogłabym żyć z czymś takim, bo tak jak napisałam dla mnie to człowiek. Każdy może czuć inaczej, ja nie krytykuję nikogo kto się tej metodzie poddaje, bo sama wiem w jakiej desperacji jest człowiek pragnący dziecka. I tak jak pisałam, nie wiem czy sama bym się nie zdecydowała, bo nigdy nie można mówić nigdy. Uważam, że kościół ma prawo bronić życia i być przeciwny tej metodzie (myślę, że nie byłoby tyle kontrowersji, gdyby część zarodków nie była niszczona), ale powinien to robić bardziej subtelnie, bo niestety to co się dzieje sprawia właśnie, że ludzie odchodzą od kościoła. Mnie też wielu księży irytuje w różnych kwestiach, ale nie chodzę do kościoła dla nich, chodzę, żeby się pomodlić i dlatego, że odczuwam taką potrzebę, żeby tam być. Mi wiara bardzo dużo daje.
Co do chrzcin, to ja akurat nie miałam problemów. Powiem Wam, że właśnie w kościele też nie wszyscy niestety są z powołania i czasami zapominają, że to oni są dla ludzi a nie ludzie dla nich. To bardzo przykre, że ktoś potrafi tak potraktować drugiego człowieka i że tak często to pieniądze mają znaczenie. Poza tym każde dziecko ma prawo do chrztu, niezależnie od tego czy rodzice są po rozwodzie czy matka jest panną z dzieckiem, czy coś tam innego.