jeszcze wam napiszę jak moje dzieciaki mnie dzisiaj rozczuliły.. jak Marysia się urodziła to Bartuś bardzo się przejmował jak płakała i zazwyczaj kończyło się ich wspólnym rykiem
, więc cały czas mu tłumaczyłam dlaczego małe dzieci płaczą i co trzeba robić, żeby je uspokoić.. i on rzeczywiście świetnie nauczył się uspakajać Marysię, nie mówiąc o tym, że zawsze wie lepiej co jej potrzeba i jeszcze mnie poucza
.. a dziś Marysia prawie wcale nie spała i dużo marudziła, więc on cały czas ją zabawiał.. J zaniósł ją do pokoiku Bartusia i synio robił fikołki i podskoki, a mała śmiała się w głos:-).. ale po południu przyjechał po niego dziadek, bo mieli jechać razem na lotnisko.. zadzwoniłam do nich, żeby powiedzieć, ze jadę po Bartka i słyszę w słuchawce radykalny protest mojego syna - nawet nie chciał słyszeć o powrocie do domu (byli na lotnisku, a tam przecież tyle atrakcji).. musiałam kończyć, bo Marysia zaczęła płakać.. za chwilę dzwoni moja mama i mówi, że powiedziała do taty, ze Marysia bardzo płakała i Bartek to przypadkiem usłyszał i pyta: A gdzie oni są? Niech po mnie przyjadą, bo ja się muszę Marysią opiekować!.. i jak po niego podjechałam to bez słowa wsiadł do samochodu i wrócił z nami - po drodze jeszcze mnie wypytał dlaczego płakała, czy długo i czy głośno
.. a mała bździągwa jak usłyszała brata to oczy wielkie i uśmiech od ucha do ucha.. no i po spaniu (godz. 23
).. Bartek rozpakowywał zakupy i za każdym razem kiedy obok niej przechodził to wydawała jakieś dźwięki, a mała śmiała się w głos.. i głowę non stop za nim wykręcała.. aż w końcu musiałam rodzeństwo siłą rozdzielać i do łóżek zaprowadzić (długo mi zajęło wytłumaczenie Bartkowi, że Marysia nie moze z nim jeszcze spać
).. ale byłam szczęśliwa patrząc na nich:-).. mam tylko nadzieję, ze to im się nie zmieni i zawsze tak będą za sobą.. i uwielbiam jak Bartek woła: Maryśkaaa!:-)