Witam !!!
Tak dawno już nic nie pisałam, że nikt nawet pewnie nie pamięta, że tu byłam. Ale śledzę czasami forum jak mam chwilkę, natomiast do pisania jakoś nie mam natchnienia. Ale muszę się podzieli moimi radościami i smutkami z kimś kto mnie zrozumie na pewno.
Właśnie wróciłam ze szpitala po 10 dniach katorgi jaką tam przeszłam jesteśmy w końcu w domciu i tu jest nam najlepiej.
Po nowym roku 04.01 trafiłam do szpitala z infekcją, gorączką 38 stC i ból gardła, w trakcie badania w szpitalu w Nysie okazało się, że mam rozwarcie na 3 cm. Cała byłam już wystraszona bo Pani ginekolog w Nysie w szpitalu powiedziała nam, że maleństwo może się urodzi w każdej chwili, a to dopiero 31 tydzień, a ja jeszcze miałam silny kaszel, który pogarszał wszystko.
Ponieważ swoją Panią ginekolog mam we Wrocku więc za telefon i do niej. Kazała nam przyjechac, na miejscu okazało się, że rozwarcie jest na 1,5 cm to już lepiej ale nadal nie za dobrze. W poniedziałek zrobili USG szyjka macicy tylko 13 mm (norma 30-40) i rozwarcie 22 mm - decyzja zakładamy pessar i w piątek do domu. Ucieszyłam się, że będzie wszystko ok bo miałam dosyc już szpitala po tych pierwszych dniach. Ponieważ miałam infekcję to położyli mnie samą a potem przenieśli na izolatkę mimo, że byłam już zdrowa bo trzeba było mnie budzi w nocy co trzy godziny do mierzenia tętna. Ale byłam w stanie znieś to wszystko dla maleństwa w piątek po założeniu pessar-a i zapisie KTG okazało się, że macica się stawia z regularnością co 5 min, ubrania już gotowe i mówią mi, że zostaję KOSZMAR. No i zaczęło się leczenie najpierw 3, potem 4, potem 6 potem 8 tabletek fenoterolu nic nie pomaga. W końcu tokoliza przez 34 godz. i po 8 tabletek nadal nic a tu już poniedziałek. Powiedziałam mojemu Ukochanemu, że jak mnie nie wypisze na własne żądanie w poniedziałek to mu tego nie wybaczę. I wypisałam się, a chcieli mnie zostawic do środy. Lekarz powiedział na porannej wizycie, że wypisujemy się na własne ryzyko mogę wstac odejdą wody i już nie będzie po co jechac do szpitala. Ale czułam, że coś jest nie tak chyba popsułam im jakieś statystyki, bo jak dawali mi do podpisania oświadczenie, że się wypisuję to nagle lekarz mówi no ale po co to jutro puścilibyśmy Panią do domu. Palant chwilę wcześniej mówił, że zaraz urodzę.
Już kończę bo rozpisałam się trochę. W końcu wyszliśmy, zdecydowaliśmy, że pójdę do szpitala bliżej domu żeby mnie ktoś czasami odwiedził. Bo we Wrocku nikt oprócz Ukochanego 2 razy w tygodniu, mnie nie odwiedzał, na sali leżałam sama bez radia i telewizora i możliwości odezwania się do kogoś. A jak bliżej domu to zawsze mama przyjdzie, koleżanki, leżałabym z innymi dziewczynami byłby telewizor więc nie myślałabym tyle o tym.
Po wypisie nawet nie powiedzieli mi co dalej ani recepty nie dali nic poprostu NIC. Wielcy lekarze z dużego miasta. Zdecydowałam, że mimo stawiania się macicy jedziemy najpierw do domu pójdziemy do innego ginekologa i zobaczymy jak każe iśc do szpitala to pojedziemy. Ale lekarz nas uspokoił, że będzie dobrze, że możliwe, że to zespół nadwrażliwej macicy. Macica stawiała mi się od początku sporadycznie ale zawsze. Moja siostra ma to samo. Teraz biorę 8 fenoteroli i jestem w domciu, jak tylko do niego wróciłam to wszystko się uspokoiło jak ręką odjął - cud normalnie. Czuje czasami stawiania ale odpoczywam i jest ok.
Dobra kończę bo i tak już za dużo napisałam.
Ale cieszę się tak bardzo, że wszystko jest dobrze, że musiałam się z kimś tym podzielic.
A do Wrocławia już nie wrócę napewno, nowy ginekolog zaproponował mi 3 oddziały, w których będę mogła urodzic jak chcę.
Mówię wam takiego ginekologa jeszcze nie spotkałam.
Ale o tym innym razem.
Pozdrawiam wszystkie przyszłe mamusie dużo już nam nie zostało :-))
Tak dawno już nic nie pisałam, że nikt nawet pewnie nie pamięta, że tu byłam. Ale śledzę czasami forum jak mam chwilkę, natomiast do pisania jakoś nie mam natchnienia. Ale muszę się podzieli moimi radościami i smutkami z kimś kto mnie zrozumie na pewno.
Właśnie wróciłam ze szpitala po 10 dniach katorgi jaką tam przeszłam jesteśmy w końcu w domciu i tu jest nam najlepiej.
Po nowym roku 04.01 trafiłam do szpitala z infekcją, gorączką 38 stC i ból gardła, w trakcie badania w szpitalu w Nysie okazało się, że mam rozwarcie na 3 cm. Cała byłam już wystraszona bo Pani ginekolog w Nysie w szpitalu powiedziała nam, że maleństwo może się urodzi w każdej chwili, a to dopiero 31 tydzień, a ja jeszcze miałam silny kaszel, który pogarszał wszystko.
Ponieważ swoją Panią ginekolog mam we Wrocku więc za telefon i do niej. Kazała nam przyjechac, na miejscu okazało się, że rozwarcie jest na 1,5 cm to już lepiej ale nadal nie za dobrze. W poniedziałek zrobili USG szyjka macicy tylko 13 mm (norma 30-40) i rozwarcie 22 mm - decyzja zakładamy pessar i w piątek do domu. Ucieszyłam się, że będzie wszystko ok bo miałam dosyc już szpitala po tych pierwszych dniach. Ponieważ miałam infekcję to położyli mnie samą a potem przenieśli na izolatkę mimo, że byłam już zdrowa bo trzeba było mnie budzi w nocy co trzy godziny do mierzenia tętna. Ale byłam w stanie znieś to wszystko dla maleństwa w piątek po założeniu pessar-a i zapisie KTG okazało się, że macica się stawia z regularnością co 5 min, ubrania już gotowe i mówią mi, że zostaję KOSZMAR. No i zaczęło się leczenie najpierw 3, potem 4, potem 6 potem 8 tabletek fenoterolu nic nie pomaga. W końcu tokoliza przez 34 godz. i po 8 tabletek nadal nic a tu już poniedziałek. Powiedziałam mojemu Ukochanemu, że jak mnie nie wypisze na własne żądanie w poniedziałek to mu tego nie wybaczę. I wypisałam się, a chcieli mnie zostawic do środy. Lekarz powiedział na porannej wizycie, że wypisujemy się na własne ryzyko mogę wstac odejdą wody i już nie będzie po co jechac do szpitala. Ale czułam, że coś jest nie tak chyba popsułam im jakieś statystyki, bo jak dawali mi do podpisania oświadczenie, że się wypisuję to nagle lekarz mówi no ale po co to jutro puścilibyśmy Panią do domu. Palant chwilę wcześniej mówił, że zaraz urodzę.
Już kończę bo rozpisałam się trochę. W końcu wyszliśmy, zdecydowaliśmy, że pójdę do szpitala bliżej domu żeby mnie ktoś czasami odwiedził. Bo we Wrocku nikt oprócz Ukochanego 2 razy w tygodniu, mnie nie odwiedzał, na sali leżałam sama bez radia i telewizora i możliwości odezwania się do kogoś. A jak bliżej domu to zawsze mama przyjdzie, koleżanki, leżałabym z innymi dziewczynami byłby telewizor więc nie myślałabym tyle o tym.
Po wypisie nawet nie powiedzieli mi co dalej ani recepty nie dali nic poprostu NIC. Wielcy lekarze z dużego miasta. Zdecydowałam, że mimo stawiania się macicy jedziemy najpierw do domu pójdziemy do innego ginekologa i zobaczymy jak każe iśc do szpitala to pojedziemy. Ale lekarz nas uspokoił, że będzie dobrze, że możliwe, że to zespół nadwrażliwej macicy. Macica stawiała mi się od początku sporadycznie ale zawsze. Moja siostra ma to samo. Teraz biorę 8 fenoteroli i jestem w domciu, jak tylko do niego wróciłam to wszystko się uspokoiło jak ręką odjął - cud normalnie. Czuje czasami stawiania ale odpoczywam i jest ok.
Dobra kończę bo i tak już za dużo napisałam.
Ale cieszę się tak bardzo, że wszystko jest dobrze, że musiałam się z kimś tym podzielic.
A do Wrocławia już nie wrócę napewno, nowy ginekolog zaproponował mi 3 oddziały, w których będę mogła urodzic jak chcę.
Mówię wam takiego ginekologa jeszcze nie spotkałam.
Ale o tym innym razem.
Pozdrawiam wszystkie przyszłe mamusie dużo już nam nie zostało :-))