reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Marcóweczki 2008 - wątek główny

Ninja - Emilka też nie raz wycinała ze mną ciastka, wałkowała i tłukła kotlety, ale właśnie to słowo "niekłopotliwa pomoc" jest tu kluczem. Pierwszy raz na prawdę mi pomogła, bo nie chciało mi się wyciągać miksera z miską obrotową i robiłam wszystko blenderem, a do miksowanego ciasta trzeba dodawać po troszku mąkę i olej. Do tego ono jest gęste i trzeba trzymać miskę, żeby się nie obracała, więc potrzebne by mi były 3 ręce:)
Jeśli chodzi o jedzenie Soni, to bardzo współczuję, ale myślę, że jak skończy rok, jak będziesz mogła rozszerzyć dietę o kolejne produkty, to pewnie coś jej posmakuje i zacznie więcej jeść. A jest np. taka kaszka kakaowa Bobovity - chyba już może ją jeść - Emilce bardzo smakowała. A może biszkopty z owocami ze słoiczka albo dżemem? Może też trzeba ją karmić często, a mało? Wiem, ze pewnie każdy Ci radzi różne rzeczy i może masz dosyć rad, bo nic nie skutkuje, ale ja tak na wszelki wypadek, jakbyś jednak jakiejś rady potrzebowała...
 
reklama
Doris, gratulacje dla Emilki :-) A jak inhalacje? Pomagają?
Ninja, a dodajesz coś do posiłków, żeby podnieść kaloryczność, np trochę masła, albo oliwy? A jak ząbkowanie przeszkadza w jedzeniu, to może spróbuj posmarować dziąsła żelem na ząbkowanie tak z pół godziny przed posiłkiem. Mila w okolicach pół roczku też sporym niejadkiem była, więc wiem co przeżywasz. W żłobku nie jadła nic przez 6 godzin i trwało to prawie 3 miesiące. Ale tak normalnie to zaczęła jeść chyba z rok temu dopiero. I wtedy zaczęła w końcu rosnąć.
 
Doris - ależ ja każdą radę chętnie przyjmuję! :tak:Zresztą wiesz, czasem na coś najprostszego najtrudniej wpaść samemu ;-).

Giza - wypróbowałam to smarowanie przed jedzeniem - zobaczę czy to się powtarza, ale.... dało radę! :tak:

Generalnie Sonia już złąpała rozeznanie w smakach - 3 rodzaje słoików jej pasują, a najbardziej dynia z żółtkiem - to jest w stanie zjeść w większej ilości. I tak nie wiedziałąm, czy się z nią siłować, ale robię tak, że daję jej te ulubione i ciutkę innego słoika, żeby powoli przemycać smaki (tak znalazłam w książeczce-reklamówce Gerbera). Na razie odrzuca wszystko, co nie jest gładko zmiksowane :dry: Ale zaczynam mieszać z gładkimi, by rzadziej się grudki trafiały, ufffff.....

Ewa - jakby mi Młoda butelkę złapała to bym była wniebowzięta, hahahaahahaha, dosyć mam tej całęj otoczki karmienia piersią - uwiązanie, wyliczanie czasu jak chcę coś załatwić i td., chociaż sam moment jak jesteśmy we dwie, lubię bardzo.
 
Ninja - ja ogólnie źle wspominam karmienie piersią - tylko czekałam aż Emilka skończy rok. Mam nadzieję, że tym razem będę miała więcej mleka...
Giza - Inhaluję Emilkę od soboty, czyli jak na razie dwa dni. Dwa razy dziennie solą i raz solą z Olbasem. Poprawa niby jest - mniej kaszle w dzień, w nocy dziś nie kasłała, choć rano złapał ją kaszel. Dwa dni to pewnie za mało, żeby stwierdzić czy inhalacje działają, ale mam nadzieję, że pożytek z tego będzie. Emilka grzecznie się inhaluje.
 
Doris, moja lekarka nie pozwala robić inhalacji z olbasem. Tylko na zasadzie skropienia ubrania, albo poduszki w nocy. Ale nie bezpośredniego wdychania. Sprawdziłam jeszcze na stronie apteki i jest info, że inhalacje dopiero powyżej 7 lat i to też na zasadzie inhalacji nad miską z ciepłą wodą. To się chyba nie nadaje do nebulizatora.
 
Doris - ja też nie inhaluję Tymona Olbasem tylko siebie (źle mnie zrozumiałaś chyba :zawstydzona/y:). Tymonowi tylko kroplę na róg poduszki daję.



PS - wypowiedzcie się proszę: myślę, że skoro nie korzystamy już z innych wątków pod głównym, to może warto całkowicie przenieść się na zamknięty ??? Bo tak pomyślałąm, że np. piszemy o wyjazdach a to świetna okazja do owalenia komuś chaty.... :confused:
 
PS - wypowiedzcie się proszę: myślę, że skoro nie korzystamy już z innych wątków pod głównym, to może warto całkowicie przenieść się na zamknięty ??? Bo tak pomyślałąm, że np. piszemy o wyjazdach a to świetna okazja do owalenia komuś chaty.... :confused:
Nie mam nic przeciwko.

Byłam wczoraj z dziećmi (i mężem of course) na cmentarzu wieczorem.Uwielbiam to.Niestety humor jak co roku naruszyły mi (bo zepsuć całkiem nie dałam) te obrzydliwe stragany wystawione tuz pod bramą.Stoiska z balonami, zabawkami, świecącymi rogami na opaskach,hot-dogi (??&%$#@&*).... koszmar jakiś.Może i jestem staroświecka, ale dla mnie robienie festynu ze święta poświęconego zmarłym to okropieństwo... a już rodzicom, który kupowali te rzeczy dzieciom zanim weszli na teren cmentarza to miałam ochotę ... no mniejsza z tym co bym im zrobiła.
No, ale znicze wyglądały pięknie, a Oliwia kolejny rok z rzędu usłyszała historię z mojej młodości.Straciłam wtedy przyjaciółkę i na jej grób chodzę co roku na święta i nie tylko.A co do Oliwii jeszcze dodam, że robię jej teraz co 10 dni badania i wyniki są coraz lepsze.Wygląda na to, że kolejny lek wreszcie zadziałał.W piątek robimy ostatni raz i najpewniej od wtorku zaczynamy schodzenie z pełnej dawki.Potrwa to 7 tygodni.Z ostatnią 5 mg tabletka odstawiamy tez całą garść osłony i zostaną nam tylko podstawowe leki na ta chorobę.To tylko 6 tabletek dziennie (docelowo 2-3).W porównaniu to ilości jaka bierze dziś to nic.Teraz łącznie przyjmuje 44-45 tabletki (jeden z leków co 2 dni) rozłożone na 3 dawki przez cały dzień.Wybaczcie, że tak truję, ale tak się cieszę, że wreszcie jest poprawa... to dal nas wszystkich wielka radość!5 miesięcy o to walczyliśmy:)
 
Giza, Ninja - dzięki, przeczytałam na opakowaniu Olbasa, że jest od 3-ech lat, ale teraz doczytałam, że do 7-iu lat tylko na chusteczkę.
Ninja - super wieści! Oby leki dalej przynosiły świetne efekty. Mnie też przeszkadzają balony i zabawki przy cmentarzach, a jeszcze kiełbaski z grilla itp. Normalnie piknik. Niby starają się zrobić z pierwszego listopada święto radosne, ale ja też raczej obchodzę je w zadumie.

Mnie od poniedziałku boli gardło i mam lekko podwyższoną temperaturę (37st.). Zostałam dzisiaj w domu, mimo, że początek miesiąca to u nas dużo pracy. Trudno, muszę dbać o swoje zdrowie, a za jakiś czas i tak pójdę na zwolnienie, wiec będą musieli sobie w pracy beze mnie poradzić.
 
reklama
Ninja, jestem za zamkniętym.
Doris i jak Emilka?
Niekat, bardzo, bardzo się cieszę, że u Oliwki widać w końcu poprawę. A jak z wagą? Udało jej się coś zrzucić?
U nas nie ma takich straganów przy cmentarzu. Przynajmniej od tej strony, gdzie wchodzimy. Ale jest stoisko z goframi i od kiedy z dziećmi chodzimy na cmentarz, to w drodze powrotnej gofry są punktem obowiązkowym. Pamiętam z dzieciństwa, że cyganie świętowali ten dzień na cmentarzu przy głośnej muzyce, suto zastawionych stołach i nie przeszkadzało mi to. Teraz najwyżej cicho grają. A większa część grobów cygańskich jest przy głównej alei, więc ciężko ich nie zauważyć.
Przemek po wczorajszym dniu zaczął się bać. Najpierw mówił, że boi się ciemności. W nocy obudził się przestraszony. Chyba informacje o nieuchronności śmierci układają mu się w głowie. Na Mili cmentarz nie robi specjalnego znaczenia. Ale nie bardzo to do niej dociera.
 
Do góry