reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Marcóweczki 2008 - wątek główny

Doris, jak dostaniesz konkretne leki, to lekarz da ci dawkowanie. A do inhalacji solą fizjologiczną używam 2-3 ml. Chyba z 5 minut to trwa. I zależy od kataru, ale przynajmniej raz czy dwa dziennie. A można więcej. Po inhalacji nie powinno się wychodzić z domu przez ok. pół godziny. I jak inhalacja ma rozrzedzić wydzielinę, to nie bezpośrednio przed spaniem.
 
reklama
Jeszcze raz dzięki. Nie zamierzam sama używać leków (choć właśnie przy ostatniej infekcji lekarz się pytała czy mamy inhalator), tylko sama będę robić inhalacje z soli. Emilce ciągnie się ten katar i kaszel, leki które dostawała nie pomagają za bardzo - u lekarza byłyśmy dwa razy i żadnego zapalenia nie ma. Na alergiczne to też nie wygląda. Mam nadzieję, ze inhalacje pomogą.
 
Doris
- my mamy taki: NEBULIZATOR INHALATOR Philpis MEDEL + WYSYŁKA 0ZŁ (1880104358) - Aukcje internetowe Allegro. Taki sam mają również moje 4 znajome i Majka mojego brata, więc sprawdzony.
Ja inhaluję na katar 3-4 razy po 3 ml soli fizjologicznej. Jeśli chodzi o inne leki to u nas Berodual stosujemy na kaszel - rozszerza oskrzela, podajemy 2- 3 razy dziennie do 17.00.
Co mogę dodać, to mój lekarz powiedział, by po inhalacji lekami dawać dzieciom pić, bo przede wszystkim u niemowląt, w niektórych przypadkach łatwo o coś w rodzaju pleśniawek na gardle.:confused:
U nas Tymon spokojnie sobie daje robić inhalacje - wtedy czasem jest płetwonurkiem, czasem pilotem myśliwca a czasem słoniem - pomaga.

Giza - ja też jak usiądę to dzieciaki wracają zawsze, albo Młoda właśnie się obudzi, hahahaahaha :-D

Sonia po prostu mało jadła. Po tygodniowym tuczu (bo naprawdę nie da się tego inaczej nazwać, kiedy jedną idzie łyżeczka a kciuk i palec wskazujący drugiej ręki naciskają policzki do otwarcia dzioba :no:) Sonia przybrała niby 300 g. "Niby" bo na wcześniejszym ważeniu był a2h po jedzeniu a teraz 0,5 h. No ale 200 g można liczyc co jest naprawdę sukcesem.
Tyle, że to karmienie to po prostu masakra....
Co do preparatów wysokokalorycznych , to próbowałam Infatrini - to takie mleko dla wcześniakó i dzieci z problemami z wagą - niestety u nas to się nie powiodło - Młoda nadal odmawia butelki a łyżeczki to wolę jej dać zupkę.
Zresztą szał to nie jest - 100 ml tego preparatu ma 100 kcal (moje mleko ok.70), więc wolę jej dać mały słoik 70-75 kcal kcal + pierś to wyjdzie na to samo jeśli chodzi o zapotrzebowanie energetyczne. Czasem wciągnie duży słoik, więc to czasem nawet 120 kcal.Aha - czasem daję też malutką łyżeczkę oliwy z oliwek do słoika - tak poradził pediatra.

Dziwne jest to, że jak ona się budzi co 1-1,5-2 h to faktycznie je, bo rano pielucha (specjalnie nie zmieniałam) waży chyba z 500 g :confused:
Dostaje jeszcze żelazo. Badanie mam zrobić za miesiąc. W czwartek ją zważę to zobaczymy co dalej. :baffled:

Skaba - zdrówka! Chyba w sobotę jadę do Częstochowy - jakby co. ;-)
Weronikaa - śliczny Kapitan! Duża babka! :-)


U mnie sinusoida nastrojów ciut w górę , ale żaden szał....
 
Ninja - Może jak Soni żołądek się rozciągnie przez ten "tucz" to i apetyt się zwiększy. Dzięki za linka. Właśnie ten model inhalatora wytypowałam do zakupu.
Giza - Tobie też jeszcze raz dziękuję za zainteresowanie tematem i wielką pomoc.

Mam jeszcze jedno pytanko w temacie inhalacji: jak katar trwa np. 2 tygodnie, to codziennie inhalujecie przez cały czas trwania kataru? Emilce (i mi też!) nigdy się nie kończy w przepisowych 7-iu dniach...
 
Ja inhaluję do końca kataru - generalnie katar polega na tym, że wysuszona jest mocno śluzówka, dlatego organizm produkuje wydzielinę - jak nos jest nawilżany np. właśnie przez inhalacje, to wydzielina jest produkowana w mniejszych ilościach a do tego np. ja mam tak, że przy katarze bardzo boli mnie nos a inhalacje to bardzo łagodzą te dolegliwości.
No i łątwiej jest się pozbyć zalegającej wydzieliny, takiej, którą ciężko jest wydmuchać.

Generalnie na katar żadne mi środki farmakologiczne nigdy nie pomogły (no oprócz Disophrolu - to jest niezły shot, ale przy karmieniu i w ciąży nie można go stosować, a podobno też nie na wszystkich działa - to lek antyalergiczny niby ale bez recepty - na tyle silny, że mi po 1 tabletce pomagało a jak brałąm co 12h tabletkę to katar gładko przechodził).
Ja zwykły katar bardzo źle przechodzę - mam uczucie opuchnięcia twarzy, oczy zalewają się łzami tak, że nie jestem w stanie pracvować, nos boli i słabo się czuję, temperatura mi spada do 35,5.

Przetestowałam chyba wszystko i u mnie powstał stały zestaw:
- dużo dmuchania nosa
- inhalacje i 2 x inhalacja z kropelką Olbas
- chłodny okład na czoło i oczy

ps - mi inhalacje na leżąco nie przeszkadzały - Młodą inhalowałam już jak miała 9 dni (co miałą podejrzenie zapalenia płuc) - po prostu miałąm ją na ręku i spokojnie się dawało.
 
Wielkie dzięki Ninja - inhalator zakupiony, więc od jutra zaczynamy inhalacje. Dzisiaj Emilka ma pasowanie na przedszkolaka. Usnąć wczoraj nie mogła i dzisiaj wstała o 6-tej pytając się, czy już jest czwartek. Bardzo jest podekscytowana.
 
Ja tylko na chwilę...melduję ,że żyjemy... Co prawda dziecin ok.,ale ja od wczoraj chora i to na dobre:no:... Wczoraj ponad 39 dziś rano 38 no i w końcu teraz mam 37 . Wieczorem Piotrek wezwał lekarza i okazało się że ma ropień około migdałkowy i chciał mnie do szpitala dać bo trzeba antybiotyk dozylnie.. Ale znajoma zakuła mi wenflon.. i sma sobie daję konkretny antybiotyk (mówił,że taki ma być).. Obawiam się tylko karmienia ,bo teraz mi nie wolno ..a później to niewiem czy będę jeszcze miała.. Natunia tylko patrzy tak na mnie ..ale w nocy zamiast cyca była butelka,którą zresztą tatuś jej dał..i było ok. tak że dziś w domu i jutro też nie idę do pracy.. A wogóle to szykuje nam się wyjazd..do Wrocławia i Legnicy a później do Piławy (tam na grób)..i teraz niewiem czy dam rade pojechać..
Wszystkim zakatarzonym zdrówka!
 
Ewa - zdrówka! Może poodciągaj pokarm w czasie brania antybiotyku, żeby nie zaniknął.

Emilka jest już pełnoprawnym przedszkolakiem:) Dzieci ładnie występowały - Emilka początkowo miała występować solo, ale po tym, jak była chora i nie chodziła do przedszkola nic z tego nie wyszło... W każdym razie śpiewała z innymi dziećmi, mówiła wierszyki. Ogólnie dzieci były śmiałe - grupa Emilki jest złożona ze "starszych" trzylatków i "młodszych" czterolatków, wiec nie było scen. Co prawda jeden chłopiec płakał i chciał tylko do mamy, ale z młodszej grupy więcej dzieci wychodziło zapłakanych. Każde nowe dziecko dostało na pamiątkę misia (całkiem sporego), dyplom i znaczek. Do tego babeczki, które wczoraj wieczorem piekłam i na życzenie Emilki ozdabiałam były dla dzieci hitem wśród wielu innych ciast - także wszystko się udało.
No i muszę pochwalić Emilkę za pomoc przy babeczkach - ja miksowałam, a ona ładnie podsypywała mi mąkę, trzymała miskę, jak mi zaczynała się kręcić od blendera, rozkładała papilotki. Pierwszy raz jej pomoc w kuchni była na prawdę przydatna i w ogóle nie kłopotliwa :)
 
reklama
Doris- no to masz prawdziwego przedszkolaka! :-) Szkoda, że Emilce nie udało się wystąpić - ja na Twoim miejscu, pękałabym z dumy!
U nas był dziś Bal Pani Jesieni - pytam (wiedząc z góry, że by go końmi nie zaciągnęli): "Tymonku, no i tańczyłeś?" a Tymon: "Jakoś nie miałem okazji.." :-p
No i kolejne przedstawienie (mają co 2 tydzień), które w końcu Tymonowi się podobało, bo opowiadał mi chętnie.

No i muszę pochwalić Emilkę za pomoc przy babeczkach - ja miksowałam, a ona ładnie podsypywała mi mąkę, trzymała miskę, jak mi zaczynała się kręcić od blendera, rozkładała papilotki. Pierwszy raz jej pomoc w kuchni była na prawdę przydatna i w ogóle nie kłopotliwa :)

U nas Tymon sam umie robić nawet mieloniaki i tłuc schabowe (łacznie z sypanie, jajkiem i tartą bułką). Jednak ulubionym zajęciem jest wałkowanie ciasta i wycinanie pierników (bo my pierniki pieczemy cały rok ;-)) - ale "niekłopotliwe" to to u nas nie jest, hahahahaahhahahahaa :-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D Pierd...nik, że hej! :-p Ale co tam - póki matka nie pracuje to hulaj dusza, potem będzie cienko.


Małżon kończy kurs, strasznie się cieszę, że 01.11 będzie z nami! :tak: Byłby szybciej, ale barany wysłali ich prawie na Giblartar samochodami. :no: Nie lubię jak ma taką długą drogę samochodem - zawsze jakoś mam lęki..:confused: (bo i nie uważam go za zbytnio dobrego kierowcę)

Soni idą zęby - budzi się z krzykiem w nocy co 1-1,5 h - wykończę się.... T o też może bć teraz jedną zprzyczyn słabego jedzenia. U Tymona przeszło to komplenie gładko...
Mało tego - dziś ją ważyłam i nie przybrała kompletnie nic..:no: Głównie dlatego, że karmienie na siłę zaczęło zawodzić - Młoda nauczyłą się pluć i to na dwa sposoby od razu: 1. wypycha jedzenie na brodę (i mogę jej 5 razy to zgarniać i wkłądać a ona i tak wypluwa, 2. plucie z tzw. rozbryzgiem (dużo gorsze).. Bo to nie jest tak, że nie lubi - Zje 120 g ze słoika i dalej już plucie . Jestem bezsilna.:-(
 
Do góry