My już w domku z Samki jest śpioszek - tak jak z Roksanki był, tylko ja mam problem z pokarmem i się mała nie najada
Poród był dla mnie wielkim zaskoczeniem, adrenalina zeszła ze mnie dopiero w sobotę. W czwartek wieczorem coś mnie kuło w podbrzuszu, ale myślałam, że może jajnik, albo pęcherz - co prawda nie dawało zbytnio spać
i mała jak na noc to była za spokojna, rano doszło uczucie, że muszę do toalety dość często tylko jak już w niej byłam to mi się odechciewało. Śniadania nie jadłam tylko powiedziałam M aby zadzwonił do doktor czy mam przyjechać. Ona stwierdziła, że tak, abym była spakowana, nastawiona na zostanie i abym nic nie jadła tak w razie czego. No to się spokojnie spakowałam (dopakowałam) Sankę zawieźliśmy do brata i babci M (babcia, że to jeszcze nie to bo brzuch mam wysoko) a my pojechaliśmy do szpitala. Jak weszliśmy była 11, doktor jak usłyszała jak się objawiają te "skurcze" to wysłała mnie na ktg. A tam regularne skurcze dochodzące 100%
decyzja o cc, papierologia, zjechałam na operacyjną, narkoza i punkt 12 wyjęli Samantę - pełen ekspres
Ja wybudziłam się już przed 13, szybko strasznie, a małą do cyca dostałam już koło 14
w Wawie z Sanką było to w 2-giej dobie.
Do domku wpisali nas wczoraj, Roksanka jest u mojej mamy i dziś wraca, podobno chodzi i mówi, że ona jest duża, a Samanta mała, a na zdjęcia w telefonie reaguje tak: "Dzidzia!! Samanta, moja Samanta!!" Zobaczymy jak będzie jak już zobaczy małą na żywo...