och wczoraj to był cudowny dzionek - pogoda się poprawiła więc w końcu mogliśmy wyjść na dłuuugi spacerek :-)
byłam nawet u fryzjerki - chciałam grzywkę podciąć, ale było sporo ludzi i nie mogła mnie wcisnąć, więc dziś idę jeszcze raz - ale najpierw zadzownie i zapytam czy mogę przyjść :-)
w nagrodę kupiłam farbę do włosów i farbowałam sobie wczoraj woski
jeszcze nie wiem czy jestem zadowolona z efektu bo późno sie wczoraj bawiłam w tego fryzjera, a przy sztucznym świetle efekt jest inny ;-)
confi - no nareszcie wróciłaś!! i fakt - masz bicie że się nie pożegnałaś przed wyjazdem
ja myślałam że cię wcięło normalnie
dopiero aga mi przypomniała że nasza Confi to się plażuje
.
super foteczki, wyjazd pewnie się udał, co? karmiłaś Damianka butelką tak byś miała jakiś wieczorek dla siebie, dla niezdrowego jedzenia a jeszcze tym bardziej dla niezdrowego (% ;-)) picia?
a jak zakwaterowanie z maluszkiem? brałaś mu łóżeczko do spania, wanienkę? a wózek się sprawdził w "nie miastowych" warunkach?
ja wyjazdu nie planuje żadnego, ale tak pytam - z ciekawości, bo jestem ciekawska
k.m super że kupka się wreszcie pojawiła i obyło się bez większej ingerencji..
słonko - mnie w domu od zawsze uczyli że do dziecka się nie zaprasza
bo niby jak to zrobić? dzwonisz do cioci i mówisz - czy ciocia chciałaby ZOBACZYĆ moje dziecko??
(jak to zobaczyć?? a co to znaczy "zobaczyć dziecko"?? zobaczyć to można nową farbę na ścianie a nie dziecko
. dziecko się ODWIEDZA, tak samo jak odiwedza się chorych dziadków) ok ktoś może powiedzieć że to tylko gra słów, że w sumie i tak chodzi i jedno i to samo - ale... słowa słową nie równe
uczono mnie żeby samemu zadzwonić do rodziców dziecka i zapytać się czy można przyjść dziś w odwiedziny - czyli chodzi o to że to osoba odwiedzająca się wprasza ;-) (w zamiarze jest to co wspomniała Aga - by móc szybciutko ogarnąć mieszkanie, oraz to żeby dowiedzieć się czy dzidzia jest zdrowa, bo wiadomo że do chorego maluszka nie pójdziemy)
powiem ci że ja tutaj mam takiego znajomego który jeszcze nie "zobaczył" mego synka
(a ma do mnie max 15 minut woooolnym spacerkiem). ja go zapraszać nie będę, jak ma muchy w nosie to niech spada na drzewo! tylko jak spotkam go na ulicy to zawsze wymówki słyszę bo to, bo tamto. ostatnio jak go spotkałam to mówi "no w końcu musze przyjść do was" a ja no to "tak?? a po co??" tylko ze ja takie rzeczy zawsze mówię z bananem na ustach - i nikt nie wie kiedy żartuje a kiedy mówię poważnie
no ale - ja swoje wiem, i to ma dla mnie znaczenie
ale mi wyszedł poemat