Ja karmiłam 26 miesięcy. Coraz rzadziej, coraz mniej, chyba tylko z mojego lęku o tę więź, bo była cudowna. ;]
Ale syn odstawiał się sam i zwyczajnie któregoś razu stracił zainteresowanie.
Cycki nadal mam fajne (w tej chwili to już w ogóle czadowe i aż szkoda, że kiedyś znów pewnie wrócą do tego Be
).
Nie pamiętam niestety początków - w sensie, problemów z początkami. Na pewno przystawiono mi go do piersi od razu po porodzie i ciamkał, jak trzeba. Tak też potem zostało. Z nawału pamiętam kwadratowe piersi, mleko lejące się strumieniami zwłaszcza, gdy pochylałam się nad synem, uczucie rozpierania i kłucia i fantastycznego relaksu, gdy Młody zaczynał ciągnąć z cyca.
Nigdy też nie miał w buzi smoczka do cyckania.
Odpadły butelki i cały ten galimatias.
Spało się wygodnie, bo w nocy zwyczajnie popełniał cycowanie i nawet nie musiałam otwierać każdego z oczu. ;]
Teraz liczę na to, że też mi się uda i że będę piękną cycoliną.