Jestem
Pojechalam z mezem bo inaczej sobie nie wyobrazalam
Pani w poczekalni mnie zawolala i podstawila pod faktem dokonanym robimy badanie na test podwojny.A tak sie bronilam ze nie bedę.A mowie trudno.Co ma byc to bedzie
Maluch ma 54 mm.Termin porodu wedlug usg 1.05 wedlug om 1.05.Nt 1.2 wiec super.Kosc nosowa obnecna.Czaszka,mozg,serce,zoladek,pecherz,rece nogi widzoczne.
Gratulację. Czekałam na Twój wpis i trzymałam &. Wczoraj wieczorem jak szłam spać, to powiedziałąm sobie , "nie no nie wytrzymam do rana, muszę sprawdzić , jak jej wyszły badania" Toteż z uśmiechem na buzi i jakimś wewnętrznym spokojem poszłam spać
Jak bylam mlodsza mialam wiecznie balagan, i w ogole mi to nie przeszkadzalo. moja mama mi ciagle marudzila ze mam posprzątać. Jak przychodzili goscie to wszystko musialo lsnic: powiedzialam jej ze nigdy nie bede jak ona, stwierdzila ze nie wyobraza siebie jak bede mieszkac kiedys sama.Teraz jestem dokladnie taka jak moja mama, przeszkadza mi balagan, a jak goście przychodza to wszystko lsni
Szkoda, że u mnie tak się nie zmieniło
Moja mama zawsze robila sobote dniem sprzątania, kazdy musial posprzatac swoj pokoj plus cos w domu: np umyc lazienke czy odkurzyc. Ja zawsze upychalam swoje rzeczy do szafek i przecieralam kurze w widocznych miejscach i bylo dla mnie posprzątane
U mnie w domu było podobnie. Sobota dzień sprzątania. Źle to wspominam. Sprzątanie ciągnęło się jak flaki z olejem , a na dworze piękna pogoda i co trochę dzwonek do drzwi "Czy jest Ania? A wyjdzie na dwór" - odp " wyjdzie jak posprząta i zje obiad" Masakra - w sobotę na podwórku pojawiałam się koło 14:00 najwcześniej.
Ja niestety byłam bałaganiarą i jestem. Na szczęście moja bałaganiarska twórczość nie jest na wysokim poziomie. Mój mąż też bałaganiarz ale jego twórczość bogata i wcale mu nie przeszkadza. Szczęście takie, że mnie denerwuje bałagan bardzo szybko. Toteż szybko zaczynam ogarniać. Był moment , że u nas prawie lśniło. To było , jak córa zaczynała raczkować , więc z obawy by nie połknęła kulki kurzu z jakimiś okruchami , sprzątałam 3-4 razy dziennie. Ale teraz wszystko wróciło do normy. Ogólny bałagan bierze się stąd, że ja nie znoszę podziału na " obowiązki domowe kobiety " "obowiązki domowe mężczyzny". Uważam , że facet tak samo jak kobieta ma głowę, ręce i nogi , i nic mu nie odpadnie jak pozmywa, wypierze, ugotuje, zamiecie i umyje podłogę, wytrze kurze, wyprasuje. Tego wymagam od faceta. Mój mąż wszystkie te czynności potrafi ale .... mu się nie chce. Toteż ja na przekór niemu nie zmywam codziennie , nie piorę jego ciuchów, nie prasuję jego ciuchów. W tygodniu jak córa chodzi do przedszkola to nie robię obiadów dla niego. Obiad robię tylko dla siebie. No chyba, że gotuję zupę. Raz w tygodniu strajkuje ze zmywaniem. Jak już nie ma gdzie kłaść naczyń do zmywania, to on w końcu zmywa. Nie jestem typem kobiety, o której się mówi "gospodyni" domu. Dla mnie mieszkanie nie jest moje. Mieszkanie jest nasze i wszyscy musimy dzielić się obowiązkami zamiennie i jeśli od czasu do czasu ma to oznaczać syf w domu , to niech tak będzie, ale ja z przymusu takiego odgórnego nie dam z siebie zrobić sprzątaczki praczki i kucharki. Tym bardziej , że ja nie lubię takiej roli. Mam koleżankę, która uwielbia właśnie być taką gospodynią, u niej zawsze jest czyściutko, pozmywane , ugotowane itd. itd. , typowa kobieta jak z obrazka. Ona się w tym spełnia , jej sprawia to radość. Ja żałuję, że taka nie jestem. Nienawidzę sprzątać, zmywać prasować , prać, myć podłogi. Po prostu tego nie znoszę. Szkoda, że nie mam magicznej różdżki by samo się sprzątało bo jak jest ślicznie czyściutko - to uwielbiam. Dodam , że mam 3,5 letnią córę i u niej w pokoju jedynie odkurzę podłogę i zetrę kurze. Pokój sprząta sama, nieraz pomogę w sprzątaniu , np. włożyć puzzle na półkę , bo nie wygodnie i za wysoko do włożenia itd. Ale zawsze tak jest, że jak nabałaganiła to niech sprząta sama. Sprzątania po sobie zaczęła się uczyć jeszcze przed ukończeniem 1r.ż. W żłobku panie były zachwycone jak ślicznie sprząta a teraz w przedszkolu pani narzeka , że Justynka biega , gada i nie chce sprzątać
A ja wczoraj dość taki intensywny dzionek miałam , zakończony warsztatami "Mamo to ja" . Zawsze jakaś atrakcja. A w piątek idziemy na warsztaty "bezpieczny maluch" . W poprzedniej ciąży też chodziłam na takie warsztaty , wiele się nauczyłam , szczególnie na bezpiecznym maluchu udzielanie pierwszej pomocy. Przydało się w tym roku na wakacjach, mąż ratował 2 letnią dziewczynkę w restauracji i wykorzystał właśnie to o czym mówił pan na warsztatach bezpieczny maluch. Ja zresztą też raz u Justyny musiałam interweniować bo zakrztusiła się jedzeniem. Gdybym nie była na takich warsztatach to nie wiem jak tamta sytuacja by się zakończyła .