Hej. U mnie raczej kiepsko... mdłości, ból głowy, brzucha i pleców, 2 ostatnie noce nie mogłam spać (a bo głośno od ulicy, a bo komary...jak ja ich nie cierpię!). Także przechodzą już do normy moje nocne wędrówki poza łoże małżeńskie (w którym zazwyczaj pojawia się też córcia)
mąż chyba traci powoli cierpliwość.
Wczoraj tak się wściekłam... odsłuchałam pocztę głosową, a przez to że miałam jakić czas zepsuty telefon, to wiadomości były dosyć stare i tu... informacja, że nie zdałam egzaminu! Aaa (uczę się zaocznie, a to był taki quiz internetowy i najpradopodoniej to jakaś koszmarna pomyłka systemu, bo jak wypełniałam ten test miesiąc temu, to ukazała mi się informacja, że wynik pozytywny).
Jutro mam wizytę gin i też się denerwuję, bo jeszcze nie słyszałam serca i wiecie jak to jest... ale jutro mam nadzieję się uspokoję
Mam jeszcze ponadto problem taki, że muszę poinformować jakoś rodzinę w Polsce o nadchodzącym drugim dziecku. O ile mój tata się cieszy i sam pyta jak tam dalsze plany, o tyle moja mama nie raz mi już jasno dała do zrozumienia, że zachodząc w pierwszą ciążę zniszczyłam sobie życie
. Strasznie to przykre, ona stawia tylko na karierę i niezależność (zwłaszcza od męża...). Teraz już się cieszy z wnuczki, ale tylko non stop wypytuje, kiedy pójdę do pracy, uważa, że pogrzebuję wszystkie szanse życiowe jakie mi dała... Koszmarne to jest. Nie wiem jak mam ją powiadomić, może wyślę jej kopię zdjęcia usg i niech se myśli co chce... Co byście zrobiły?
O, Kinga wybudza się z drzemki.
Miłego dnia