Dzien dobry :-)
nie zazdroszcze Wam Dziewczyny bolow, u mnie koncowka niemalze wcale nie daje sie we znaki.
Ewka madry artykul, jak i krotka wymiana komentarzy pod nim.
Moje stanowisko hmm nie wyobrazam sobie szczerze mowiac zebym miala piersia nie karmic! Przed doswiadczeniami z Kinga tez nie mialam pojecia ile bolu i komplikacji sie za karmieniem piersia kryje, ale mimo to, nigdy w zyciu nie chcialabym z niego zrezygnowac.
Na poczatku wspomniane juz niemalze 24 h / dobe "podczepienie", zwiazane z tym wycienczenie i poczucie winy, ze jak to, nie jestem w stanie wyzywic corki, moje mleko (ja) jest do niczego itd. Dwukrotnie przechodzone zapalenie piersi, koszmarny bol z tym zwiazany, z tego jednokrotnie bylam 4 dni hospitalizowana, przyjmowalam antybiotyki, mimo to, karmienie dalej. O bolacych, poranionych brodawkach nie wspominajac. Zawirowania z "kapturkami" - najpierw przyzwyczajanie, pozniej katorznicze odzwyczajanie.
Karmilam 8 miesiecy, przez ostatnie poltora tylko raz wieczorem, Kinga sama sie odstawila (bardziej sie piersia bawila niz jadla).
Pewnie, ze nic na sile, zycze kazdej Mamie, zeby podejmowala decyzje, ktore dyktuje jej serce, a nie z zewnatrz plynace wymagania.
To przykre, ze coraz mniej kobiet "walczy" o karmienie, z drugiej strony, przeciez nie musza...