DJa mam prawko, ale jakos boje sie jezdzic
wiem, ze to blad i czasami jakimis malymi uliczkami potrenuje jazde i pewnie gdybym koniecznie musiala dalabym rade, ale odczuwam ogromny stres na miescie. Jakos kierowcy kojarza mi sie z brakiem tolerancji, a czasami chamstwem
Jagodka - moj M ma najwiecej roboty w sezonie letnim. Pracuje nawet do 22, bo wtedy maja ukladany grafik na rozne zmiany. Ja jestem przerazona tym, co zrobie, jak uznam, ze sie zaczelo i akurat nie bedzie nikogo w poblizu, kto moglby mi pomoc. Nie wiem jak szybko trzeba dojechac do szpitala, nie wiem jak to rozpoznac i dlatego nie wiem czy ktos zdarzy do mnie dotrzec
nie mam nawet pewnosci, czy M nie bedzie gdzies w delegacji :/ pozniej dostanie pewnie z tydzien urlopu, siostra w pracy, mama w pracy a ja zaupelnie sama...
Dzis wizytuje u gina. Bede mu marudzic o glukozie, o antybiotyku i o kaszlu. Licze na szybkie USG, ale watpie. Pewnie po 30 tc zrobimy USG, bo doktorek ma wszystko ksiazkowo zaplanowane
wracajac kupie cos na zajaca dla M i dla dzieci, a jutro zawioze zwolnienie do pracy.
Kaszel nie ustaje... Nie wiem czy jest sens isc do innego lekarza. Po 1 sie mecze, po 2 nadal czuje, ze moge miec jakies czopy na migdale, ale moze tak wyglada koncowka mojej infekcji...
Milego i zdrowego dnia!