makota - współczuję sytuacji w tramwaju, i szkoda, że paw nie poszedł na futerko lub buciki wrednej baby
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
Nie przypominam sobie, żeby w pierwszej ciąży spotkało mnie coś przykrego. Za to pamiętam jedno bardzo miłe zdarzenie. To był chyba 6 lub 7 miesiąc, mnie już nieźle wybrzuszyło, autobus pełen ludzi, tłok ogromny, ledwo się wbiłam i miejsce ustąpiła mi starsza pani. Jeszcze zagadała mnie co nieco o dziecko, a wcześnie powiedziała, że ona sobie postoi, a mnie lepiej żeby nikt nie przywalił w brzuch
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
To było bardzo miłe
julia - mam nadzieję, że uda Ci się pożegnać z dziadkiem, no i żeby amnio wyszło prawidłowe
la luna - kciuki niezmiennie zaciśnięte, a przeżycia nocne - oj znam to, na początku stycznia synek zafundował mi to samo... trzy razy przebierałam pościel...
kopacz - ja bym go pogoniła i kopnęła w 4 litery... Czy on ma jakieś wahania nastrojów, huśtawkę hormonalną? Facet jest ewidentnie niedojrzały i niestabilny uczuciowo, a na kimś takim nie można polegać. Gdyby kiedyś miało się to zmienić - wtedy zawsze możesz przemyśleć sprawę, ale na chwilę obecną niech spada na drzewo. Rozmyśli się znowu za 3 tygodnie, albo za 3 miesiące i będziesz jeszcze gorzej się czuła. I zakładam, że w Twoim wymarzonym życiu jego podrywki na boku nie wchodzą w grę, a jak dla mnie coś takiego się tu szykuje. Tak więc uwierz kobieto w siebie, zaciśnij zęby, serduszko na razie zapieczętuj albo ukierunkuj tylko na siebie samą (a pomyśl, że masz w sobie drugie serduszko do kochania
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
). Dasz radę!
Odnośnie szczepień - syna zaszczepiłam na podstawowe + pneumo. Wkurzyłam się strasznie, że NIKT mnie wcześniej nie poinformował jaką szczepionką będzie szczepiony i jakie są skutki uboczne. Wcześniej co nieco poczytałam, może też nie wystarczająco, ale jakieś tam rozeznanie miałam. Najlepsze jest to, że dopiero po ukłuciu dostałam ulotkę i co nieco poczytałam.
Nasz kalendarz szczepień jest też opóźniony, bo póki nie mam 100% pewności, że zdrowy, to nawet nie idę. I śmieszy mnie, że mam planować to z 3-tygodniowym wyprzedzeniem - wróżką nie jestem, więc różnie wychodzi.
Maleństwo na pewno zaszczepię na podstawowe, tak jak sama byłam szczepiona. Waham się teraz co do pneumo. Wychodzi na to, że zaczynając wcześniej potrzeba aż 4 dawek (swoją drogą, każda ok. 250 zł), a równie dobrze można w wieku ok. 2 lat i wtedy już wystarcza jedna. Niezwykle mnie intryguje z czego to wynika...
Rota uważam, że nie ma sensu - szczepienie "pomaga" łatwiej przechorować może z 13 odmian wirusa, a jeszcze innych odmian rota jest mnóstwo. Zresztą synek niby złapał rota - w ogóle, nie wiem czemu biegunkę czy grypę żołądkową u dzieci nazywa się rota... Ważne było nawadnianie i elektrolity. Co tu szczepienie pomoże..? No chyba, że ja czegoś nie wiem.
Jak dla mnie im mniej ingerencji w organizm dziecka tym lepiej. I tak już nieświadomie faszerujemy dzieci chemią dając im najzwyklejsze owoce czy warzywa - wszystko pryskane i przecież robią specjalne odmiany, żeby ładniej wyglądały - lepiej kupić ładną, dużą marchewkę niż małe, więc rolnicy się dostosowują - no chyba, że ma się z własnego ogródka (daleko od drogi i się nie psika, nie nawozi chemią itd.), mięso czy nabiał od zwierząt karmionych paszą genetycznie modyfikowaną, wędliny nawet po 30 zł z większą zawartością chemicznych wypełniaczy niż kilkanaście lat temu... Ja jestem przerażona tym, co jemy - wystarczy poczytać etykiety. Podobnie z powietrzem - u mnie CODZIENNIE są kilkakrotnie przekroczone maksymalne stężenia pyłów. Jemy świństwo, wdychamy świństwo i faszerujemy dzieci kolejną chemią, żeby były "zdrowe"... A potem się dziwić, że coraz więcej par nie może mieć dzieci, że coraz więcej dzieci ma jakieś problemy zdrowotne - kiedy my byłyśmy dziećmi nie spotykało się na każdym kroku dzieci z alergiami pokarmowymi czy skórnymi.
Ech, rozpisałam się, więc już kończę.
Nie jestem ekomamą, ale gdyby nie praca i bądź co bądź wygodne życie w mieście, wyniosłabym się na wieś, hodowała własne kury, krowę, świnię i uprawiała ogródek, bo czytając etykiety na produktach spożywczych łapię się za głowę i tylko myślę ile jeszcze chemii będę w stanie w siebie wpakować.
I mówi to osoba, która nie umie dobrze gotować, i do pierwszej ciąży odżywiała się głównie fixami, zupami w proszku itp...