s.michalina
Fanka BB :)
Lilla - ja generalnie też unikam mówienia co mój M ma zrobić z dzieckiem, bo wychodzę z założenia że mamine sposoby nie muszą działać w papinych dłoniach i odwrotnie - niech szuka swoich metod. ALE jak mantrę powtarzam "nie noś!" bo mój małżonek ma tendencję do noszenia małej w patologicznych ilościach. A później mamusia jest ta zła bo odkłada na łóżko, matę, kanapę, wózka itd. i dziecko płacze i pytanie "czemu płacze"? Taaa
Trochę żalu do popołudniowej kawy:
A co do wyjść do lekarza, to u nas nie da się na popołudnie umówić. Do pierwszej przychodni musiałam autem jechać albo iść ponad 1,5h - ale lekarz miał być dobry. Olałam dobrego lekarze, bo widziałam ją tylko na wizycie patronażowej a innym razem jak próbowałam się do niej dostać to albo urlop, albo chora albo spóźniona. Teraz też na urlop poszła na 3 tygodnie. I panie pielęgniarki swoim podejściem zaczęły mnie do szału doprowadzać. Użalają ale nie pomogą. A jak dzwoniłam pytać o szczepienia to wyjechała mi z tekstem "Jak mi pani nie wierzy, to trudno, proszę w takim razie w internecie poszukać" mówię jej, że szczepienia to nie kwestia wiary z tego co się orientuję ale wiedzy i badań naukowych! Wyraziła zdanie, że nie podoba jej się, że tak dociekam zamiast zaszczepić dziecko bo już jest po terminie. To ja się jej pytam a JAKI jest ten termin i jakie są konsekwencje jego przekroczenia? Stwierdziła, że teraz muszę zaszczepić jak najszybciej i koniec kropka. W związku z tym poprosiłam o zapisanie na najbliższy termin i okazało się, że to 29.10.!!! Taaak "jak najszybciej" ale pani z wyraźną ironią w głosie stwierdziła, że może do tego czasu przyjdzie moja upragniona 5w1... I po tej rozmowie, poprosiłam o przesłanie karty szczepień do innej przychodni.
Mam do niej bliżej bo ok 20minut piechotą, jest to przychodnia do której należymy z mężem. Nie bardzo mam zaufanie do tutejszego pediatry ale wolę widzieć lekarza a nie wyłącznie o nim słyszeć 
Żalu koniec.
Kornela - a ja cię rozumiem! I mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Obserwuj malucha a jutro zapomnicie już o całej sprawie
Najważniejsze, że obyło się bez większego płaczu 
Ech, to już ostatnia cicha godzina w ciągu dnia. Ale zwisa mi to
o 17:30 przekazuję M. nakarmione dziecko i tyle mnie w domu widzieli... to znaczy wrócę za dwie godziny na kolejne karmienie. Szkoda, że już wiem jak to moje wejście do domu będzie wyglądało - w potwornej awanturze
prawie zawsze tak jest.
Kolejny dzień sama siedzę, więc tym bardziej cieszę się na wyjście na niemiecki. Na tej ulicy nic się nie dzieje poza przejeżdżającymi samochodami. Podobno w tym roku na naszej ulicy wysyp dzieci... jassssne, tylko szkoda, że rodzice je ukrywają w domach.
Trochę żalu do popołudniowej kawy:
A co do wyjść do lekarza, to u nas nie da się na popołudnie umówić. Do pierwszej przychodni musiałam autem jechać albo iść ponad 1,5h - ale lekarz miał być dobry. Olałam dobrego lekarze, bo widziałam ją tylko na wizycie patronażowej a innym razem jak próbowałam się do niej dostać to albo urlop, albo chora albo spóźniona. Teraz też na urlop poszła na 3 tygodnie. I panie pielęgniarki swoim podejściem zaczęły mnie do szału doprowadzać. Użalają ale nie pomogą. A jak dzwoniłam pytać o szczepienia to wyjechała mi z tekstem "Jak mi pani nie wierzy, to trudno, proszę w takim razie w internecie poszukać" mówię jej, że szczepienia to nie kwestia wiary z tego co się orientuję ale wiedzy i badań naukowych! Wyraziła zdanie, że nie podoba jej się, że tak dociekam zamiast zaszczepić dziecko bo już jest po terminie. To ja się jej pytam a JAKI jest ten termin i jakie są konsekwencje jego przekroczenia? Stwierdziła, że teraz muszę zaszczepić jak najszybciej i koniec kropka. W związku z tym poprosiłam o zapisanie na najbliższy termin i okazało się, że to 29.10.!!! Taaak "jak najszybciej" ale pani z wyraźną ironią w głosie stwierdziła, że może do tego czasu przyjdzie moja upragniona 5w1... I po tej rozmowie, poprosiłam o przesłanie karty szczepień do innej przychodni.


Żalu koniec.
Kornela - a ja cię rozumiem! I mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Obserwuj malucha a jutro zapomnicie już o całej sprawie

Ech, to już ostatnia cicha godzina w ciągu dnia. Ale zwisa mi to



Kolejny dzień sama siedzę, więc tym bardziej cieszę się na wyjście na niemiecki. Na tej ulicy nic się nie dzieje poza przejeżdżającymi samochodami. Podobno w tym roku na naszej ulicy wysyp dzieci... jassssne, tylko szkoda, że rodzice je ukrywają w domach.