Magia bardzo Ci współczuję że musiałaś przez to wszystko przechodzić, bardzo mi przykro. Dziękuję za wsparcie, po raz kolejny Twoja historia udowadnia mi że człowiek jest jedną wielką tajemnicą, a psychika człowieka jest zdolna przeżyć nawet najgorsze rzeczy i wyjść z nich z pozytywnym spojrzeniem na przyszłość. Jak się czyta straszne historie innych (jak ja Twoją), to wydaje mi się, że sama bym tego nie przeżyła, ale jak się samemu przechodzi przez jakieś ciężkie sprawy, to psychika jest w stanie naprawdę dużo wziąć na swoje barki, ma nieocenione pokłady energii, możliwości radzenia sobie ze stresem i przystosowywania się do sytuacji.
Ja jestem bardzo spokojna, pierwsze szaleńcze emocje minęły (złość, żal, rozgoryczenie). Czekam na ostatnie badania które mam we środę (echo serca robione przez kardiologa prenatalnego i amniopunkcję na której w czasie USG ocenią jeszcze czy zwyrodnienie płodu się nadal pogłębia). Trafiłam wczoraj na wspaniałych ludzi w instytucie genetyki na Sobieskiego. Pan profesor dr hab Jacek Zaremba ogólnopolski ekspert od spraw genetyki, współtwórca i walczący o ustawę in vitro, poza tym uroczy starszy pan, świetny lekarz i psycholog - przyjął mnie prosto z ulicy, poza kolejnością, jak tylko zobaczył moje badanie. Mimo, że w kolejce na konsultacje czekało wiele dziewczyn z lekko powiększoną przeziernością, moje usg niestety zrobiło na nim takie wrażenie że od razu wziął mnie z korytarza. Odbyłam długą, spokojną wizytę, rozmowę pełną zrozumienia, ciepła, wszystko mi wytłumaczyli, odpowiedzieli na tysiące moich pytań, czasem głupich, czasem zupełnie na wyrost. Rozmawialiśmy również o aspektach moralnych, o sprawach światopoglądowych. Potem siedzieliśmy nad rysunkami ludzkiego genotypu, jak na lekcji biologii :-) (zresztą sama miałam zostać genetykiem kiedyś studiowałam nawet Biotechnologię). Bardzo mnie ta wizyta wzmocniła i uspokoiła. Poczułam się objęta opieką, zrozumieniem, żadne moje pytanie nie zostało bez odpowiedzi. Wiem, że każda kobieta i każda jej decyzja będzie tam uszanowana, a ona sama dostanie zawsze wsparcie i opiekę medyczną i psychologiczną na najwyższym poziomie.
A jeszcze opowiem Wam jak potraktowała mnie w tym wszystkim moja pani gine, do której już ingdy więcej nie pójdę. Oczywiście chodziłam prywatnie, do pani dr u której ciąże prowadziła moja przyjaciółka. Chodziłam do niej od roku. Ostatni raz byłam u niej na początku grudnia, zleciła kolejne badania krwi i moczu, kazała zrobić USG między świętami a sylwestrem i 3go stycznia zadzwonić i się umówimy na wizytę. Zadzwoniłam do niej 3-go, ona żebym przyszła 4-go o 10:30, to mówię, że miałam brzydkie USG tydzień temu i 4-go o 17:30 mam powtórkę więc nie ma sensu żebym przychodziła przed, czyli rano (zwłaszcza ze to ja płacę 150 za wizytę). No to ona, dobrze to proszę zrobić to USG i zapraszam w poniedziałek 10. Zapytała się zdawkowo co tam wyszlo źle, ja mówię że dzidzia była za mała, ale przezierność wyglądała niedobrze. No i tyle. We wtorek po wyjściu z USG,jak już miałam te wszystkie skierowania itd. mimo wszystko zaczęłam do niej dzwonić, bo to ona jest moim lekarzem, i to ona powinna mi wszystko teraz powiedzieć, co mam robić po kolei, gdzie i jak.Nie odbierała, napisałam jej rozpaczliwego sms-a, że mam tragiczne wyniki, ze mam natychmiast robić dalsze badania prenatalne, że bardzo mi zależy zeby z nią chwilę porozmawiać, bo nie wiem co mam robić. A ona mi odpisała jednym zdaniem: zrobić badania genetyczne. Zatkało mnie. Napisałam: Ok, chciałam zapytać czy tam na sobieskiego czy może gdzieś indziej, bo to Pani jest moim lekarzem prowadzącym. Odpisała mi jedno słowo: tam. I na tym się zakończyło wsparcie i konsultacja z moim lekarzem prowadzącym. Wiem, ze mogła być zajęta, odbierać poród, cokolwiek, ale mogła oddzwonić, mogła zadzwonić następnego dnia rano. Nic ją nie interesowało, olała mnie totalnie. A naprawdę miałam tragiczne chwile i nie zawracałam jej dupy z byle powodu. Do dzisiaj się do mnie nie odezwała. To obcy lekarz robiący mi USG, udzielił nam potem pełnej konsultacji, co mamy zrobić, gdzie iść, kiedy. Gdyby nie jego telefon profesor Z Sobieskiego nie przyjął by mnie. A nie miał w tym żadnego interesu bo nie jestem jego pacjentką, i nie wziął pieniędzy na konsultację, tylko za USG. Także jeszcze do tego wszystkiego jestem na etapie szukania lekarza ginekologa w Warszawie. Aha jeszcze moja pani Gine nie wpadła na to, że bez skierowania musiałabym za badania i wizytę u profesora zapłacić 1500zl, i nie zaprosiła mnie do siebie do szpitala żeby mi wyspisać państwowe skierowanie. A mogła. Załatwiałam takie skierowanie wczoraj rano od kochanej pani ginekolog która prowadziła ciąże mojej mamy i odbierała mnie i moją siostrę na świat. I już nie pracuje w żadnym szpitalu bo jest w wieku 70lat, ale jeszcze pracuje w przychodni państwowej, i wypisała mi to od ręki. I jeszcze mnie przytuliła i powiedziała że znalazła niedawno laurkę, którą dla niej narysowałam i przyniosłam jej do szpitala, jak na świat przyszła moja siostra. Także są ludzie i ludzie.
Generalnie kochane moje, jestem naprawdę już w dobrej formie psychiczne. Taka chyba reakcja obronna mojego organizmu:-), ale to dobrze.Więc nie martwcie się już tak bardzo o mnie :-)
Ale się rozpisałam jak wariatka. Mam nadzieję, że nie zanudzam Was swoimi wywnętrzeniami. Buziaki. Będę pisać. Zdrowia i uśmiechu dla wszystkich.