Cześć Laski!
Jeju ja już tutajjak sie ciesze mam tyle zaleglosci ...tyle mnie ominelo.. i nawet nie ma jak Was podczytać,bo jestem u rodzicow a oni maja tak zawirusowanego kompa ze nie da sie opsac...pisac do Was moge posty wszystkie widze ale literki sa jakies takie malutkie ze nic nie widze....także juz sie nie moge doczekac az podczytam wszystko...tyle mnie nie bylo yu cale wieki normalnie.....Całuję każdą z osobna i kazdego maluszka tego juz pzy mamie i tego jeszcze pod sercem!!!
Dziekuje Wszystkim za gratulacje...za troske jeju..naprawde milo bylo....
Wiec moze napisze co u mnie skoro ja nie moge przeczytac co u Was....
Więc tak...moze maly skrot mojego porodu....
15.04.2008 R
Wstałam..siadłam na kompa przywitac sie z Wami...mialam dzien zaplanoany totalnie..przedewszystkim mialy byc konkretne zakupy dla maluszka by w rozu bidak ciagle nie chodzil... by choc na chwile poczul sie chlopcem hahahaha...skonczylam pisać Wam posta a tu nagle mokro jak nie wiem ..dotykam sie a majstki mokre takie klejace.... no nic wstalm sie prebrac zaczelam sie tak denerwowac ..taka niespokona cos bylam... potem patrze skrzepy krwi a kilka minut pozniej skurcze sie zaczely takie delikatne jak musniecie motylka ale ze mnie poetka hahahahahno nic poszlam sie przebrac podmyc... ise mysle czy to juz tooo? a tu skurcz kolejny co 4 minuty cholera dzwonie do meza ze skurcze dostalam a on sie pyta czy zaczelam juz rodzic a ja ze tak a on do mnie ty ciagle mi mowisz ze zaraz urodzisz ...hahaha a ja do niego ze tym razem serio... bo ma skurcze juz regularne od 30 minut i wydluzaja sie... wiec on rura i do mnie a ja zaczelam plakac ze to juz wzruszylam sie bardziej niz przestaszylam... bo nagle zdawalam sobie sprawe ze to juz moment na ktory tyle czekalam...lzy mi ciekly ciarki przechodzily mialam nomalnie gesia skorke... obudzialm synka ubralam go i powiedzialm ze mausia bedzie dzis odzic a on zerwal sie i sie pyta naprawde a ja tak kochanie niedlugo wyjdzie na swiat nam nasz maluszek i on zaczol plakac i mocno mnie przytulac a ja z nim...rozkleilam sie tak ze nie moglam uspokoic ale musialam byc twarda by on juz sie tak nie ozuczulał..jak ju go uspokoiłam poszlam pod prysnic...ubrałam sie uczesałam ladnie wytmalowałam... chwyciclam za torbe i juz na podworku czekalamna meza...podjechal i pojechalismy do szpitala tam jak juz dojechalam to skurcze co 3 minuty..kolejka nie z tej ziemi kazda do porodu babka sie szykowala a przyjmowala tylko jedna lekarka a ja zaczelam stekac bo te skurcze coraz to mocniejsze i boelsniejsze.... w koncu byly juz co 2 minuty i w koncu moja kolejka na badanie ...no ale nic lekaka mnie zbadala i mowi ze zero ozwarcia..wszystko pozamykane dala mnie pod zapis i okazalo sie ze e moje skurcze to poprostu pobolewania... wiec ona do mnie ze moze pani pojechac do domku jeszcze bo i tak odzial jest przepelniony i ze nic sie jeszcze nie dzije a ja do niej ze jak nie dzije jak ja mam skurcze regulane co 2 minuty i trwaja po 45 sekund i juz nie moge wytrzymac...nie daje se rady nawet z oddechem.... a ona to nie skurcze tylko pobolewania a ja do niej ze chyba wiem co to jes bo to nie jest moj 1 porod...i ze nigdzie nie jade najwyzej bede siedziec na korytarzu...to ona zadzwonila gdzies tam i mnie w koncu wzieli z izby na sale porodowa.... i sie zaczely cyrki....godziny mijaly a te skurcze tak sie nasilaly ze ja zamiast oddychac brzuchem to wstrzymywałam oddech...lapaplalm za lozko o malo je nie rowalilam te cholerne platki.... jeczałam z bolu ...plakakałam... i tylko slyszałam poza moim mezem ze bedzie wsyztko dobrze to piguly krzyczaly Ala...oddychaj....Ala nie dotleniasz siebie i dzieciaczka./...i tak w kolko potem wysłały mnie pod prysnic i badanie i dalej nic a godziny dalej mijaly a skurcze coraz gorsze co minute a czasem co pol...a rozwarcia zero nawet ledwo jeden palec wchodzil dali mi zastrzyk ktory albo miaal usniezyc bol albo zadzialac w druga strone...ale oczywiscie bol mocniejszy a rozwarcia dalej zero! po godzinie powtorka zastrzyk kapiel i badanie....plakakalm ...jeczalam Boga prosilam w myslach by juz sie to skonczylo by mi pomogl....oddechu mi brakowalo....nagle burza sie ze rwala blyskalo strasznie.....deszcz lal niesamowicie.... balam sie dodatkowo tego ze jakis piorun tu wleci.... no nic wybiła godzina 20:00 przyszła lekarka...(12 godzin w bolach cierpnieniu) i mowi ze juz mnie nie bedzie meczyc bo postepu nie ma... wiec powiedziala czy wyrazam zgode na cesarke? a ja ze tak to mi przynisola papiery i podpisalam kazala przeczytac jakie mam pawa i szpital i takie tam bzdety a ja ze nic nie bede czac bo ledwo na oczy widze... no nic prxzygotowali mnie na ciecie....meza wyprosili nawet nie zdazylam sie z nim pozegnac....pioruny za piorunami...blyski huki ..okropna ta burza byla....nagle jak mnie wiezli na sale operacyjna mknelo mi przed oczami zycie...i choe msli...jeju a jak prądu nie bedzie? a jak mi sie cos stanie podczas operacji? a ja sie z nikim nie pozegnalalm nie powiedzialm nikomu jak bardzo kocham...jeju straszne mysli mialam bo nie wiedzialam wtedy ze szpital ma jakies zasilanie awaryjne jakby pradu nie bylo balalm sie strasznie no nic ....przezegnalam sie ....potem zastrzyk....ciecie i pierwszy Krzysk Sebcia....poplakałam sie ze szczescia jak tylko go uslysząłam....pokazali mi go zaraz dali przytulic do buzi... jeju...co za przezycie...pytal czemu placze czy cos sie stalo? a aja nawet nie bylam w stanie im na to odpowiedziec pytanie bo lzy mi ciekly i glos drgal.....
Kochane to by bylo na tyle ....nauka po porodzie chodzenia byla okropna rwalo bolalao ale dzis jest juz super zapieprzam jak motorek.... szwy sciagniete maluszek rosnie mi zdroow karmie piersia... i jest spokojniutki....napisze wiecej jak bede w domciu juz bo tu tak ciezkoz tym kompem... tazke caluje Was mocno!!!! i goraco pozdrawiam AMAMUSIOM ROZDWOJONYM JESZCZE RAZ SLICZNIE GRATULUJE.....
Jeju ja już tutajjak sie ciesze mam tyle zaleglosci ...tyle mnie ominelo.. i nawet nie ma jak Was podczytać,bo jestem u rodzicow a oni maja tak zawirusowanego kompa ze nie da sie opsac...pisac do Was moge posty wszystkie widze ale literki sa jakies takie malutkie ze nic nie widze....także juz sie nie moge doczekac az podczytam wszystko...tyle mnie nie bylo yu cale wieki normalnie.....Całuję każdą z osobna i kazdego maluszka tego juz pzy mamie i tego jeszcze pod sercem!!!
Dziekuje Wszystkim za gratulacje...za troske jeju..naprawde milo bylo....
Wiec moze napisze co u mnie skoro ja nie moge przeczytac co u Was....
Więc tak...moze maly skrot mojego porodu....
15.04.2008 R
Wstałam..siadłam na kompa przywitac sie z Wami...mialam dzien zaplanoany totalnie..przedewszystkim mialy byc konkretne zakupy dla maluszka by w rozu bidak ciagle nie chodzil... by choc na chwile poczul sie chlopcem hahahaha...skonczylam pisać Wam posta a tu nagle mokro jak nie wiem ..dotykam sie a majstki mokre takie klejace.... no nic wstalm sie prebrac zaczelam sie tak denerwowac ..taka niespokona cos bylam... potem patrze skrzepy krwi a kilka minut pozniej skurcze sie zaczely takie delikatne jak musniecie motylka ale ze mnie poetka hahahahahno nic poszlam sie przebrac podmyc... ise mysle czy to juz tooo? a tu skurcz kolejny co 4 minuty cholera dzwonie do meza ze skurcze dostalam a on sie pyta czy zaczelam juz rodzic a ja ze tak a on do mnie ty ciagle mi mowisz ze zaraz urodzisz ...hahaha a ja do niego ze tym razem serio... bo ma skurcze juz regularne od 30 minut i wydluzaja sie... wiec on rura i do mnie a ja zaczelam plakac ze to juz wzruszylam sie bardziej niz przestaszylam... bo nagle zdawalam sobie sprawe ze to juz moment na ktory tyle czekalam...lzy mi ciekly ciarki przechodzily mialam nomalnie gesia skorke... obudzialm synka ubralam go i powiedzialm ze mausia bedzie dzis odzic a on zerwal sie i sie pyta naprawde a ja tak kochanie niedlugo wyjdzie na swiat nam nasz maluszek i on zaczol plakac i mocno mnie przytulac a ja z nim...rozkleilam sie tak ze nie moglam uspokoic ale musialam byc twarda by on juz sie tak nie ozuczulał..jak ju go uspokoiłam poszlam pod prysnic...ubrałam sie uczesałam ladnie wytmalowałam... chwyciclam za torbe i juz na podworku czekalamna meza...podjechal i pojechalismy do szpitala tam jak juz dojechalam to skurcze co 3 minuty..kolejka nie z tej ziemi kazda do porodu babka sie szykowala a przyjmowala tylko jedna lekarka a ja zaczelam stekac bo te skurcze coraz to mocniejsze i boelsniejsze.... w koncu byly juz co 2 minuty i w koncu moja kolejka na badanie ...no ale nic lekaka mnie zbadala i mowi ze zero ozwarcia..wszystko pozamykane dala mnie pod zapis i okazalo sie ze e moje skurcze to poprostu pobolewania... wiec ona do mnie ze moze pani pojechac do domku jeszcze bo i tak odzial jest przepelniony i ze nic sie jeszcze nie dzije a ja do niej ze jak nie dzije jak ja mam skurcze regulane co 2 minuty i trwaja po 45 sekund i juz nie moge wytrzymac...nie daje se rady nawet z oddechem.... a ona to nie skurcze tylko pobolewania a ja do niej ze chyba wiem co to jes bo to nie jest moj 1 porod...i ze nigdzie nie jade najwyzej bede siedziec na korytarzu...to ona zadzwonila gdzies tam i mnie w koncu wzieli z izby na sale porodowa.... i sie zaczely cyrki....godziny mijaly a te skurcze tak sie nasilaly ze ja zamiast oddychac brzuchem to wstrzymywałam oddech...lapaplalm za lozko o malo je nie rowalilam te cholerne platki.... jeczałam z bolu ...plakakałam... i tylko slyszałam poza moim mezem ze bedzie wsyztko dobrze to piguly krzyczaly Ala...oddychaj....Ala nie dotleniasz siebie i dzieciaczka./...i tak w kolko potem wysłały mnie pod prysnic i badanie i dalej nic a godziny dalej mijaly a skurcze coraz gorsze co minute a czasem co pol...a rozwarcia zero nawet ledwo jeden palec wchodzil dali mi zastrzyk ktory albo miaal usniezyc bol albo zadzialac w druga strone...ale oczywiscie bol mocniejszy a rozwarcia dalej zero! po godzinie powtorka zastrzyk kapiel i badanie....plakakalm ...jeczalam Boga prosilam w myslach by juz sie to skonczylo by mi pomogl....oddechu mi brakowalo....nagle burza sie ze rwala blyskalo strasznie.....deszcz lal niesamowicie.... balam sie dodatkowo tego ze jakis piorun tu wleci.... no nic wybiła godzina 20:00 przyszła lekarka...(12 godzin w bolach cierpnieniu) i mowi ze juz mnie nie bedzie meczyc bo postepu nie ma... wiec powiedziala czy wyrazam zgode na cesarke? a ja ze tak to mi przynisola papiery i podpisalam kazala przeczytac jakie mam pawa i szpital i takie tam bzdety a ja ze nic nie bede czac bo ledwo na oczy widze... no nic prxzygotowali mnie na ciecie....meza wyprosili nawet nie zdazylam sie z nim pozegnac....pioruny za piorunami...blyski huki ..okropna ta burza byla....nagle jak mnie wiezli na sale operacyjna mknelo mi przed oczami zycie...i choe msli...jeju a jak prądu nie bedzie? a jak mi sie cos stanie podczas operacji? a ja sie z nikim nie pozegnalalm nie powiedzialm nikomu jak bardzo kocham...jeju straszne mysli mialam bo nie wiedzialam wtedy ze szpital ma jakies zasilanie awaryjne jakby pradu nie bylo balalm sie strasznie no nic ....przezegnalam sie ....potem zastrzyk....ciecie i pierwszy Krzysk Sebcia....poplakałam sie ze szczescia jak tylko go uslysząłam....pokazali mi go zaraz dali przytulic do buzi... jeju...co za przezycie...pytal czemu placze czy cos sie stalo? a aja nawet nie bylam w stanie im na to odpowiedziec pytanie bo lzy mi ciekly i glos drgal.....
Kochane to by bylo na tyle ....nauka po porodzie chodzenia byla okropna rwalo bolalao ale dzis jest juz super zapieprzam jak motorek.... szwy sciagniete maluszek rosnie mi zdroow karmie piersia... i jest spokojniutki....napisze wiecej jak bede w domciu juz bo tu tak ciezkoz tym kompem... tazke caluje Was mocno!!!! i goraco pozdrawiam AMAMUSIOM ROZDWOJONYM JESZCZE RAZ SLICZNIE GRATULUJE.....