Witam się po przerwie :-) Poczytałam troszkę zaległości i widzę, że już wszystkie oprócz Lene i nowych dziewczyn rozdwojone. Gratulacje!
My od piątku jesteśmy z Mikołajkiem w domku, a dziś dopiero pierwszy dzień sami (mąż wziął pare dni wolnego) więc nasza przygoda zaczyna się właśnie na dobre - zaczynamy ustalać sobie rytm dnia, zwyczaje, uczyć się siebie nawzajem...
To moje pierwsze dziecko, w rodzinie i wśród przyjaciół też właściwie nie ma małych dzieci więc czuję się leciutko zagubiona i mam wrażenie, że tyyyylu rzeczy będziemy musieli się nauczyć zupelnie sami
Ale to zdecydowanie miła perspektywa.
Mikołajek jest ślicznym, silnym i zdrowym chłopczykiem. Nie mam porównania ale wydaje mi się, że jest grzeczny i spokojny. Dzisiejszą noc, już drugą z rzędu nawet całkiem całkiem przespałam -tyle co na karmienia (mały budzi się już sam co 3-4 godziny) i to też jakoś bez krzyku i płaczu, a po krótkim "kwileniu". Co prawda teraz odczuwam troszke skutki tej nocy bo nie chce spać i co chwilka woła mnie płaczem..A głodny chyba nie jest bo jadł niedawno, hmm.
W każdym razie wszyscy, łącznie z pediatrą (wczoraj byliśmy na wizycie) mówią, ze jest bardzo dobrze rozwinięty jak na swoje 8 dni i ma takie bystre spojrzenie i oczka jak dziecko miesięczne;-) Rozgląda się, robi minki, słucha, wierzga kończynkami..
Co do porodu to ja niestety nie mogę dołączyć do grona mam, które rodziły łatwo :-( Opiszę szczegółowo może kiedyś przy okazji, ale powiem szczerze w życiu nie spodziewałam się, że będzie bolało aż tak bardzo...U mnie zaczęło się od odejścia wód zupełnie nagle w środku nocy, oprócz tego żadnych skurczów, rozwarcia, czas leciał więc musieli podac dużo oxytocyny. I się rozkręciło. Abstrahując od pierwszej fazy, która już była nie do zniesienia - przy każdym skurczu modliłam się, żeby przeżyć, druga - na szczęscie tylko pół godzinna...parte z krzyża..musieli mnie cucić bo odlatywałam z bólu :-( Może dlatego, że jestem dość drobna i mam miednice jak to powiedziała położna "na styk", cm mniej i pewnie robili by cesarkę. Szczerze? Myślałam, że umrę, autentycznie. A zawsze byłam odporna na ból, złamana ręka, noga, nic mnie nie ruszało, a to...
A potem jeszcze łyżeczkowanie, kolejne szycie...:-(
No ale dobra, żyję to najważniejsze heh, a może raczej to że żyje mój kochany syneczek i jest taki śliczny, kochany i bezradny. Mój żuczek
Mam pytanie do wszystkich doświadczonych mam, zapewne głupie, ale tak jak mówię - oprócz książek mało do kogo mogę się zwrócić więc proszę o wyrozumiałość
Mianowicie - odbijanie.
Czy dziecko musi się odbić zawsze po każdym jedzonku? (karmię piersią). Trzymam Mikołajka długo na ramieniu pionowo i nic z tego...czasem usłyszę jakieś "gruchnięcie", zakładając że to to jest odbicie, ale też nie zawsze...Jak długo trzeba tak trzymać dziecko do odbicia? I czy odbicie jest gwarancją że mu się potem nie uleje? Zapytałam położnej w szpitalu o to, powiedziała, że nie musi sie odbić, że odbijać wtedy kiedy maluch nałyka się powietrza. Tylko skąd ja mam wiedzieć do jasnej ch... czy on sie nałykał powietrza, zapytać?
Bardzo proszę o rady i pomoc. Z góry dzięki. Miłego dnia!