Mój był gdzieś pomiędzy
nie był koszmarny, ale kilka rzeczy mogłoby być inaczej. Na minus to to, że skurcze nie łapały się na ktg i przy partych tekst położnej "rzeczywiście ma tak często skurcze"
nie chciały mi wierzyć... Wody mi odeszły, ale do akcji porodowej jeszcze długo i jak zaczęły się bóle to poprosiłam o znieczulenie. Położna stwierdziła, że nie mogą podać, ale może mi podać jakiś zastrzyk, po którym akcja może, ale nie musi przyspieszyć. Mogło też zadziałać znieczulająco, ale nie na każdą kobietę działa. Zgodziłam się, bo nie wiedziałam co to, ale oczywiście i tak nie zadziałało na mnie... Liczyłam, że chociaż na wypisie zobaczę co mi podali, ale NIC nie było napisane. Poszperałem potem w necie i okazało się, że to jakiś środek, który już jest zakazany w Polsce, o działaniu narkotycznym i wszystko się zgadzało. Forma zastrzyku, że nie na każdą działa itd. i że właśnie często szpital się nie przyznaje, że to podał to rodzącej.... najgorsze, że nie podaje się tego przy porodzie przedwczesnym, a rodziłam w 36tyg waga 2400.... Gaz do wdychania też na mnie nie działał. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Na plus to, że cały poród trwał 5,5h i bez nacięcia
Jedynie jak wrócił mi okres to przez pierwszy dzień mam jakiś ból w pochwie czy "na wylocie" i nikt nie potrafi mi powiedzieć skąd to, bo nacinana nie byłam, nic nie pękło i "jakby Pani nie rodziła" ... jest na tyle silny ten ból/ciągnięcie, że w pozycji pionowej nie da się wytrzymać, muszę szybko usiąść :/ a najlepiej w pozycji poziomej... Ciekawe czy ten ból wróci po drugim porodzie? No i przede wszystkim jaka może być przyczyna...
Uffff tak czy tak nie ma co gdybać i się martwić na zapas
każdy poród inny i każdej z nas będzie z pięknym zakończeniem