Esia, byłyśmy normalnie na skierowanie w tej samej przychodni. Zresztą jak wchodziłyśmy, to mijałam się z panią od Vojty, która już kończyła pracę w przychodni (jeszcze przy mnie miała ostatnie zajęcia z chłopczykiem na oko 10 miesięcznym, który strasznie krzyczał, bidulek). Ja już byłam nastawiona na takie zajęcia jak Siwucha pisała - zajęcia w przychodni, a jak nie pomoże, to co tydzień czy dwa - prywatne z Vojty. No ale na szczęście okazało się to niepotrzebne. Najgorsze jest to, że przez te chrzciny nie bardzo mam czas na ćwiczenia z Madzią. Na szczęście, jak mówiła rehabilitantka, nie muszę jakoś specjalnie rozkładać się i dawać do zrozumienia Madzi "a teraz ćwiczymy", tylko mogę to robić w każdej chwili, trzymając ją na rękach, robić "koci łapci", podawać odpowiednio zabawki, zwijać w fasolkę. Tylko jak na razie nie bardzo mam jak ćwiczyć przewracanie na brzuch, bo wtedy rzeczywiście trzeba już się przygotować, a ja jak mówię - od tygodnia jestem w locie, a jak już jestem w domu to Magda albo je albo śpi.
Siwucha, Magda nie tyle nie polubiła pani doktor, co była strasznie głodna. Wcześniej byłyśmy na mieście i do przychodni dotarłyśmy w ostatniej chwili na wizytę i nie miałam czasu już jej nakarmić przed wejściem. Zresztą nawet nie wiedziałam czy powinnam tak przed samym badaniem. No a Madzior głodny - Madzior zły!!! I tak się dała we znaki i mnie i lekarce. Prawie się zbadać nie dawała, tak się wiła i prężyła. Miałam wrażenie że mi z rąk wyleci od tego napinania. W ogóle Magda nie za bardzo lubi badania, ale ostatnio trochę tego miała i mam wrażenie że już się przyzwyczaiła. Najbardziej wkurza ją ubieranie po badaniu i wtedy zaczyna wyć. Ale już wtedy to musztarda po obiedzie i niech sobie wyje. A jak jest spokojna w czasie badania, to nie ma problemu.
Siwucha, Magda nie tyle nie polubiła pani doktor, co była strasznie głodna. Wcześniej byłyśmy na mieście i do przychodni dotarłyśmy w ostatniej chwili na wizytę i nie miałam czasu już jej nakarmić przed wejściem. Zresztą nawet nie wiedziałam czy powinnam tak przed samym badaniem. No a Madzior głodny - Madzior zły!!! I tak się dała we znaki i mnie i lekarce. Prawie się zbadać nie dawała, tak się wiła i prężyła. Miałam wrażenie że mi z rąk wyleci od tego napinania. W ogóle Magda nie za bardzo lubi badania, ale ostatnio trochę tego miała i mam wrażenie że już się przyzwyczaiła. Najbardziej wkurza ją ubieranie po badaniu i wtedy zaczyna wyć. Ale już wtedy to musztarda po obiedzie i niech sobie wyje. A jak jest spokojna w czasie badania, to nie ma problemu.