Navigium
Fanka BB :)
Z tego co wiem, adopcja zarodka jest w KK traktowana tak jak adopcja społeczna, czyli bardziej jak wychowywanie przybranego dziecka. I nie jest zakazana, bo to jest bodajże rozumiane jako wzięcie "niechcianego/nadmiarowego/odrzuconego - whatever zarodka=dziecka", który mógłby być w innym wypadku unicestwiony. Jest więc czymś w rodzaju "ocalenia dziecka".Masz w 100% rację. Też mam takie myśli. Moi rodzice myślą że z invitro to będzie mieć bruzdę na czole!!! A co dopiero z kd, gdzie tego chyba żadna religia nie dopuszcza.
Rzecz jasna tzw opinia publiczna (niezależnie od poglądów religijnych) prezentuje często spektrum reakcji: od podziwu dla heroizmu rodziców po krytykę i odrzucenie, że ktoś się zdecydował na (cokolwiek to znaczy i jakie lęki wypowiadającego uzewnętrznia) "nie własną krew".
Polska jest daleko za murzynami i jak żyć?
Najlepszym zabezpieczeniem dla dziecka jest rodzic, który jest wewnętrznie przekonany, że podjął dobrą decyzję, potrafi przekazać dziecku swoją perspektywę w dostosowany dla jego rozwoju sposób.
Są baśnie, które to ułatwiają młodszym dzieciom (o ile dobrze pamiętam, w "Słonecznikowej dziewczynce" Opali, mama, która długo nie może mieć dziecka zjada ziarenko słonecznika, specjalnie wybrane, zerwane zdaje się na szczycie wysokiej góry, po długiej wędrówce, czytałam to wieki temu nie do końca pamiętam szczegóły w każdym razie to poświęcenie matki sprawia, że pojawia się w końcu upragnione dzieciątko).
Dzięki takiemu obrazowi maluch może uwewnętrznić nie lęk, że 'ktoś się dowie, mama zrobiła coś zakazanego' ale za to odbiera obraz tęsknoty, trudu, całą symbolikę włożonego wysiłku (wysokie góry, wspinaczka itp), szczęście z sukcesu, radość wychowania i to właśnie internalizuje. Jeśli do tego dorzuci się coś w rodzaju "i tak było też z Tobą, mama tak bardzo bardzo na Ciebie czekała..." bez wchodzenia w większe szczegóły za to z poczuciem zwycięstwa w nierównej walce z przeciwnościami, małe istnienie może poczuć się wyjątkowe i upragnione, jak ta księżniczka z baśni. (Później bajka robi się dość mroczna więc polecam najpierw przeczytać samemu całość i zdecydować ile i kiedy chce się z tego przeczytać dziecku). Myślę, że to może być fajny grunt pod późniejsze rozszerzanie wiedzy o fakty naukowe. Np, że środowisko naturalne jest skażone, ludzie mają często przez to różne choroby, ale jest medycyna która pomaga. Są lekarze od różnych boleści że niektórzy ludzie wierzą w to, a inni w tamto itd. I że są takie osoby, które tak się boją (mają w środku dużo wrogości do tego, co inne, czyli nieoswojone potwory we własnej szafie), że atakują i krytykują ludzi, którzy myślą i postępują inaczej, tropią im bruzdy na czole i z zapalonym pochodniami oraz patykami na stosy wyszukują pypci czarownic w zwykłych znamionach( bo myślą, że potwory są na zewnątrz a nie wewnątrz nich ). Warto takie rzeczy też później tłumaczyć dziecku... Choć wiadomo, meandry ludzkiej psychiki, destruktywności i agresywności są niezgłębione
Kiedy się jednak staramy tłumaczyć, łatwiej zbudować solidny fundament relacji. Zostawianie złożonego problemu przypadkowi (tanie testy genetyczne są coraz łatwiej dostępne, nie wiemy co będzie za kilka lat, jak zmieni się np prawo itp, czy np nie pokłócimy się z kimś z rodziny, kto wie o procedurze, i kto w ramach prymitywnego odwetu nie sprzeda dziecku jakiejś podławej interpretacji ). Gdy starania utrzymywane są w aurze lęku i "czegoś niewłaściwego" zamiast prostocie normy wyboru z dostępnych, prawomocnych interwencji medycznych, kiedy są kłopoty, nikomu to nie pomaga...
Czas na ewentualne zapoznanie dziecka z niuansami etycznymi czy prawnymi będzie w wieku, w którym pojawia się u niego zdolność do krytycznego myślenia czyli obecnie najwcześniej: młody dorosły. Jeśli w ogóle będzie tym zainteresowane...
A do tego czasu dziecko jest solidnie umocowane na perspektywie i uczuciach rodzica, i nikt go jakimś swoim atakującym lękiem i głupią interpretacją stamtąd nie wysiuda - jeśli tylko będzie przygotowane, bo ma swoją prawdę i perspektywę rodziców (popartą czynna miłością i akceptacją).
Stowarzyszenie Nasz Bocian ma takie pomoce w rozmowach, może się przydadzą, gdyby ktoś chciał.
Poradniki "Powiedzieć i rozmawiać"
nasz-bocian.pl
Ostatnia edycja: