reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

in vitro z komórką dawczyni

Masz w 100% rację. Też mam takie myśli. Moi rodzice myślą że z invitro to będzie mieć bruzdę na czole!!! A co dopiero z kd, gdzie tego chyba żadna religia nie dopuszcza.
Z tego co wiem🤔, adopcja zarodka jest w KK traktowana tak jak adopcja społeczna, czyli bardziej jak wychowywanie przybranego dziecka. I nie jest zakazana, bo to jest bodajże rozumiane jako wzięcie "niechcianego/nadmiarowego/odrzuconego - whatever🤔 zarodka=dziecka", który mógłby być w innym wypadku unicestwiony. Jest więc czymś w rodzaju "ocalenia dziecka".

Rzecz jasna tzw opinia publiczna (niezależnie od poglądów religijnych) prezentuje często spektrum reakcji: od podziwu dla heroizmu rodziców po krytykę i odrzucenie, że ktoś się zdecydował na (cokolwiek to znaczy i jakie lęki wypowiadającego uzewnętrznia) "nie własną krew".🙃

Polska jest daleko za murzynami 🤔 i jak żyć?

Najlepszym zabezpieczeniem dla dziecka jest rodzic, który jest wewnętrznie przekonany, że podjął dobrą decyzję, potrafi przekazać dziecku swoją perspektywę w dostosowany dla jego rozwoju sposób.

Są baśnie, które to ułatwiają młodszym dzieciom (o ile dobrze pamiętam, w "Słonecznikowej dziewczynce" Opali, mama, która długo nie może mieć dziecka zjada ziarenko słonecznika, specjalnie wybrane, zerwane zdaje się na szczycie wysokiej góry, po długiej wędrówce, czytałam to wieki temu nie do końca pamiętam szczegóły🙈 w każdym razie to poświęcenie matki sprawia, że pojawia się w końcu upragnione dzieciątko).
Dzięki takiemu obrazowi maluch może uwewnętrznić nie lęk, że 'ktoś się dowie, mama zrobiła coś zakazanego' ale za to odbiera obraz tęsknoty, trudu, całą symbolikę włożonego wysiłku (wysokie góry, wspinaczka itp), szczęście z sukcesu, radość wychowania i to właśnie internalizuje. Jeśli do tego dorzuci się coś w rodzaju "i tak było też z Tobą, mama tak bardzo bardzo na Ciebie czekała..." bez wchodzenia w większe szczegóły za to z poczuciem zwycięstwa w nierównej walce z przeciwnościami, małe istnienie może poczuć się wyjątkowe i upragnione, jak ta księżniczka z baśni🤩. (Później bajka robi się dość mroczna więc polecam najpierw przeczytać samemu całość i zdecydować ile i kiedy chce się z tego przeczytać dziecku). Myślę, że to może być fajny grunt pod późniejsze rozszerzanie wiedzy o fakty naukowe. Np, że środowisko naturalne jest skażone, ludzie mają często przez to różne choroby, ale jest medycyna która pomaga. Są lekarze od różnych boleści 😉 że niektórzy ludzie wierzą w to, a inni w tamto itd. I że są takie osoby, które tak się boją (mają w środku dużo wrogości do tego, co inne, czyli nieoswojone potwory we własnej szafie😉), że atakują i krytykują ludzi, którzy myślą i postępują inaczej, tropią im bruzdy na czole😉 i z zapalonym pochodniami oraz patykami na stosy wyszukują pypci czarownic😉 w zwykłych znamionach😨🙃( bo myślą, że potwory są na zewnątrz a nie wewnątrz nich 😎). Warto takie rzeczy też później tłumaczyć dziecku... Choć wiadomo, meandry ludzkiej psychiki, destruktywności i agresywności są niezgłębione 🤪
Kiedy się jednak staramy tłumaczyć, łatwiej zbudować solidny fundament relacji. Zostawianie złożonego problemu przypadkowi (tanie testy genetyczne są coraz łatwiej dostępne, nie wiemy co będzie za kilka lat, jak zmieni się np prawo itp, czy np nie pokłócimy się z kimś z rodziny, kto wie o procedurze, i kto w ramach prymitywnego odwetu nie sprzeda dziecku jakiejś podławej interpretacji 😵‍💫). Gdy starania utrzymywane są w aurze lęku i "czegoś niewłaściwego" 🤯 zamiast prostocie normy wyboru z dostępnych, prawomocnych interwencji medycznych, kiedy są kłopoty, nikomu to nie pomaga...
Czas na ewentualne zapoznanie dziecka z niuansami etycznymi czy prawnymi będzie w wieku, w którym pojawia się u niego zdolność do krytycznego myślenia czyli obecnie najwcześniej: młody dorosły. Jeśli w ogóle będzie tym zainteresowane... 😊
A do tego czasu dziecko jest solidnie umocowane na perspektywie i uczuciach rodzica, i nikt go jakimś swoim atakującym lękiem i głupią interpretacją stamtąd nie wysiuda - jeśli tylko będzie przygotowane, bo ma swoją prawdę i perspektywę rodziców (popartą czynna miłością i akceptacją).

Stowarzyszenie Nasz Bocian ma takie pomoce w rozmowach, może się przydadzą, gdyby ktoś chciał.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Z tego co wiem🤔, adopcja zarodka jest w KK traktowana tak jak adopcja społeczna, czyli bardziej jak wychowywanie przybranego dziecka. I nie jest zakazana, bo to jest bodajże rozumiane jako wzięcie "niechcianego/nadmiarowego/odrzuconego - whatever🤔 zarodka=dziecka", który mógłby być w innym wypadku unicestwiony. Jest więc czymś w rodzaju "ocalenia dziecka".

Rzecz jasna tzw opinia publiczna (niezależnie od poglądów religijnych) prezentuje często spektrum reakcji: od podziwu dla heroizmu rodziców po krytykę i odrzucenie, że ktoś się zdecydował na (cokolwiek to znaczy i jakie lęki wypowiadającego uzewnętrznia) "nie własną krew".🙃



Najlepszym zabezpieczeniem dla dziecka jest rodzic, który jest wewnętrznie przekonany, że podjął dobrą decyzję, potrafi przekazać dziecku swoją perspektywę w dostosowany dla jego rozwoju sposób.

Są baśnie, które to ułatwiają młodszym dzieciom (o ile dobrze pamiętam, w "Słonecznikowej dziewczynce" Opali, mama, która długo nie może mieć dziecka zjada ziarenko słonecznika, specjalnie wybrane, zerwane zdaje się na szczycie wysokiej góry, po długiej wędrówce, czytałam to wieki temu nie do końca pamiętam szczegóły🙈 w każdym razie to poświęcenie matki sprawia, że pojawia się w końcu upragnione dzieciątko).
Dzięki takiemu obrazowi maluch może uwewnętrznić nie lęk, że 'ktoś się dowie, mama zrobiła coś zakazanego' ale za to odbiera obraz tęsknoty, trudu, całą symbolikę włożonego wysiłku (wysokie góry, wspinaczka itp), szczęście z sukcesu, radość wychowania i to właśnie internalizuje. Jeśli do tego dorzuci się coś w rodzaju "i tak było też z Tobą, mama tak bardzo bardzo na Ciebie czekała..." bez wchodzenia w większe szczegóły za to z poczuciem zwycięstwa w nierównej walce z przeciwnościami, małe istnienie może poczuć się wyjątkowe i upragnione, jak ta księżniczka z baśni🤩. (Później bajka robi się dość mroczna więc polecam najpierw przeczytać samemu całość i zdecydować ile i kiedy chce się z tego przeczytać dziecku). Myślę, że to może być fajny grunt pod późniejsze rozszerzanie wiedzy o fakty naukowe. Np, że środowisko naturalne jest skażone, ludzie mają często przez to różne choroby, ale jest medycyna która pomaga. Są lekarze od różnych boleści 😉 że niektórzy ludzie wierzą w to, a inni w tamto itd. I że są takie osoby, które tak się boją (mają w środku dużo wrogości do tego, co inne, czyli nieoswojone potwory we własnej szafie😉), że atakują i krytykują ludzi, którzy myślą i postępują inaczej, tropią im bruzdy na czole😉 i z zapalonym pochodniami oraz patykami na stosy wyszukują pypci czarownic😉 w zwykłych znamionach😨🙃( bo myślą, że potwory są na zewnątrz a nie wewnątrz nich 😎). Warto takie rzeczy też później tłumaczyć dziecku... Choć wiadomo, meandry ludzkiej psychiki, destruktywności i agresywności są niezgłębione 🤪
Kiedy się jednak staramy tłumaczyć, łatwiej zbudować solidny fundament relacji. Zostawianie złożonego problemu przypadkowi (tanie testy genetyczne są coraz łatwiej dostępne, nie wiemy co będzie za kilka lat, jak zmieni się np prawo itp, czy np nie pokłócimy się z kimś z rodziny, kto wie o procedurze, i kto w ramach prymitywnego odwetu nie sprzeda dziecku jakiejś podławej interpretacji 😵‍💫). Gdy starania utrzymywane są w aurze lęku i "czegoś niewłaściwego" 🤯 zamiast prostocie normy wyboru z dostępnych, prawomocnych interwencji medycznych, kiedy są kłopoty, nikomu to nie pomaga...
Czas na ewentualne zapoznanie dziecka z niuansami etycznymi czy prawnymi będzie w wieku, w którym pojawia się u niego zdolność do krytycznego myślenia czyli obecnie najwcześniej: młody dorosły. Jeśli w ogóle będzie tym zainteresowane... 😊
A do tego czasu dziecko jest solidnie umocowane na perspektywie i uczuciach rodzica, i nikt go jakimś swoim atakującym lękiem i głupią interpretacją stamtąd nie wysiuda - jeśli tylko będzie przygotowane, bo ma swoją prawdę i perspektywę rodziców (popartą czynna miłością i akceptacją).

Stowarzyszenie Nasz Bocian ma takie pomoce w rozmowach, może się przydadzą, gdyby ktoś chciał.
Dzięki! Nie wiedziałam że są takie poradniki 😀 super że ktoś to przetłumaczył i na pewno pomoże to wielu rodzicom! Dziękuję że podzieliłaś się swoim punktem widzenia 😀
 
Nie wiem za bardzo jak to działa ale czy te zarodki są że tak powiem "robione" na zamówienie z dwójki wybranych dawców? Jak to się dzieje, że oni mają zarodki wolne do adopcji skoro w Czechach nie można sobie przekazywać zarodków do adopcji między parami?
A w Polsce to jak to jest? Te zarodki co są do adopcji to są jakiejś konkretnie leczącej się pary, która już nie chciała/mogła ich odebrać czy to są zarodki jakby od dawców?
W Polsce na pewno są od rodzin, ktore juz nie chcą wiecej dzieci ale tez są „na zamowienie” oraz takie jakby z pozostalych pecherzykow i nasienia. Ja w Czechach mialam oficjalnie w cenniku gotowy zarodek.
 
A czy gdybyś miała stałego partnera to dalej informowałabyś Anię czy wtedy już nie? Ja właśnie przed procedurami byłam zdecydowana żeby powiedzieć, ale teraz, te kilka lat później i z dziećmi na stanie, już nie mam takiego przekonania, że powiedzenie będzie najlepszym co dla nich mogę zrobić. Tym bardziej, że ze względu na anonimowość dawczyni, i tak ta wiedza nie będzie nigdy pogłębiona o personalia dawczyni ani nic co jej dotyczy.
Gdybym miala partnera/męza i to bylyby dzieci z jego nasienia - nie mowilabym. Bo to co byloby dla mnie zrzuceniem tajemnicy - dla dziecka ciężarem z ktorym nic nie moze zrobic.
 
Co do kosciola - nie in vitro w zasadzie jest grzechem a niszczenie zarodków. Ja jestem wierząca i corka jest ochrzczona- balam sie bardzo isc prosic o chrzest, bo nie zamierzałam kłamać o jej pochodzeniu. Ksiądz nie tylko ochrzcił bez problemu ale jeszcze nie chciał pieniedzy bo uznał, że samodzielnej mamie bardziej się przydadzą. Wcisnęłam mu je na siłę.
 
Co do kosciola - nie in vitro w zasadzie jest grzechem a niszczenie zarodków. Ja jestem wierząca i corka jest ochrzczona- balam sie bardzo isc prosic o chrzest, bo nie zamierzałam kłamać o jej pochodzeniu. Ksiądz nie tylko ochrzcił bez problemu ale jeszcze nie chciał pieniedzy bo uznał, że samodzielnej mamie bardziej się przydadzą. Wcisnęłam mu je na siłę.
Ooo no widzisz. Kościół traktuje adopcję całego zarodka gotowego jak czyn miłosierny więc Ci się upiekło. Samo invitro jest grzechem bo do poczęcia może dojść tylko w akcie małżeńskim a nie na szkiełku. Kiedyś to rozkminialam 😉 już nie mówiąc o masturbacji żeby oddać nasienie. 😉
 
Co do kosciola - nie in vitro w zasadzie jest grzechem a niszczenie zarodków. Ja jestem wierząca i corka jest ochrzczona- balam sie bardzo isc prosic o chrzest, bo nie zamierzałam kłamać o jej pochodzeniu. Ksiądz nie tylko ochrzcił bez problemu ale jeszcze nie chciał pieniedzy bo uznał, że samodzielnej mamie bardziej się przydadzą. Wcisnęłam mu je na siłę.
Wyjątkowo miły ksiądz. Ja z własnego ślubu mam gorsze wrażenia.
Dzieci już nie chrzciłam i nie zamierzam.
 
Ostatnia edycja:
Dziewczyny pomocy...... mamy kryzys bo niedoświadczona matka dawała wczoraj w nocy i w dzień dziecku jeść na zawołanie czyli co dwie godziny po 80 ml mleka mm i okazało się że przekarmiłam ją 😥 (dzisiaj byłyśmy u lekarza bo strasznie płakała , nie chciała spać i chrypki dostała)
 
Ostatnia edycja:
reklama
Dziewczyny pomocy...... mamy kryzys bo niedoświadczona matka dawała wczoraj w nocy i w dzień dziecku jeść na zawołanie czyli co dwie godziny po 80 ml mleka mm i okazało się że przemieniłam ją 😥 (dzisiaj byłyśmy u lekarza bo strasznie płakała , nie chciała spać i chrypki dostała)
Co jej zrobilas??
 
Do góry