ale mi się dzień skończył
jechałam po pracy (po 22) ze starym na zakupy, zawyła syrena strazacka, a on, jako ze strażak i czynny ochotnik to mówi - może pojadę? Mówię no jedz, ja zrobię zakupy sama i pójdę do domu. No i wysiadłam, zrobiłam spore te zakupy, wychodzę ze sklepu i nagle mnie olśniło, ze zostawiłam klucze od domu w aucie
stoję z tymi siatami i nie wiem czy się śmiać czy płakać, pod furtką mam siedzieć pół nocy?
cud sprawił, ze akurat przejeżdżała kumpela i podrzuciła mnie do tej nieszczęsnej straży i wzięłam sobie klucze z auta, masakra. Zapasowe klucze są u teściów i moich rodziców, ale raz, ze to na drugim końcu miasta a dwa, ze jakbym do nich zadzwoniła o 23 to by na zawał padli
ot taka przygoda na koniec dnia, stary nadal nie wrócił wiec siedziałabym na chodniku do świtu chyba, haha, dobrze, ze pomidory kupiłam to z głodu bym nie zdechła