Heh, ja się nigdy nad tym nie zastanawiałam... Ale wiecie co - ja pierwszy raz wyszłam na piwo (i to i tak na soczek, bo już byłam w trzeciej ciąży) bez dzieci i męża jakoś w styczniu tego roku.
Ja mam problem w drugą stronę - bo mi babcie zarzucają, że nie pozwalam im rozpieszczać wnuczek. A nie pozwalam i już! Dla mnie to normalnie robienie złośliwości wałsnym dzieciom takie bezmyślne rozpieszczanie dzieci własnych dzieci.
Uwielbiam zajmować się dziećmi razem z mężem, i z uporem maniaka uważam, że dziećmi powinni zajmować się rodzice! Dlatego nawet w trudnych chwilach podobało mi się, że sami rozwiązujemy nasze problemy, choć z każdej strony każdy chciał coś od siebie wtrącić. A teraz to jest bajecznie - nikt się nie wtrąca, wszyscy są daleko i ja w takiej sytuacji czuję się rewelacyjnie.
No, ale samymi dziećmi żyć się nie da - dlatego od pół roku wyskakuję z koleżankami na piwko raz na miesiąc, a dzieci są z tatą (co ma dobry wpływ na mnie i relacje dzieci z tatusiem). Raz byłam pół dnia na zakupach bez dzieci
Mąż też dosłownie kilka razy do roku wychodzi gdzieś z kolegami.
A tak na codzień - robimy wszystko razem i pozwalamy sobie na rzeczy, które można robić razem z dziećmi i jest suuuper!
Ja wiem, że mnie nie ominęło nic - żaden ząbek, słowo, kroczek