Witajcie.
Proszę Was o opinię w mojej sprawie.
Ostatnia miesiączka 6.09. 22.10 byłam na usg (wg miesiączki 7+4). Cykle mam regularne 28 dni, ostatnimi czasy nawet 27. Lekarz zobaczył spłaszczony pęcherzyk, nie było widać serduszka. Kazał powtórzyć badanie za 2 tygodnie, dał skierowanie na badania z krwi i mocz, i tyle… Burknął coś dodatkowo, że słaba aparatura i może nie widać. To moja pierwsza ciąża i nie do końca się orientuję w tych tematach. Nie wiedziałam, o co dopytać itd. Od tygodnia wertuję internet i czytając przypadki podobne do mojego nie wiem, czy rzeczywiście może to być takie „normalne”.
Chodzę do tego ginekologa na NFZ od kilku lat na badania cytologii. Zapytał mnie, czy już wiem kto będzie prowadził ciąże itd, a ja nie myślałam jeszcze wówczas o tym. Zapytał również czy ciąża była planowana, na co zgodnie z prawda odparłam, że nie. Nie wiem, czy ta olewcza postawa lekarza wynika z wizyty NFZ, czy z racji tego, że nie planowałam dziecka, czy może ciąża jest ostatecznie spisana na straty, ale nie chciał jeszcze robić szumu?
Wyczytałam, że już w 5/6 tyg powinno bić serduszko…
Dodatkowo leczę się na niedoczynność tarczycy (od lat wyniki w normie przy letroxie) i musiałam ciągnąć go za język… pytam o tę niedoczynność w obecnym stanie - „No, będzie trzeba iść później do endokrynologa”, pytam o jakieś suplementy „kupi pani jakiś kwas foliowy, najlepiej z jodem”.
Wczoraj robiłam badania krwi, dodatkowo sama (nie wiem czy potrzebnie, czy nie) zrobiłam betę, bo lekarz nie uwzględnił tego badania. Jutro odbieram wyniki.
Jestem zapisana na czwartek 31.10 na wizytę do innego lekarza, prywatnie.
Może któraś z Was miała podobnie? Na co powinnam być przygotowana? Czy rzeczywiście istnieją tak słabe aparatury, które w połowie 8 tc nie uwidocznią serduszka???