Lekarz mi mowil, ze wszystkiego sie nie da wykluczyc na tym etapie i ze rzeczywiscie pecherzyk byl duzy. Mowil, ze jesli mialam nifty itp to raczej trisomie i tego typu rzeczy na tym etapie mozna wykluczyc bo byloby cos widoczne na usg, ale ze jest b duzo chorob genetycznych, w tym podobno okolo 300 nieopisanych albo i wiecej... no i wlasnie ostatnio czytalam artykul na researchgate napisany przez jakiegos typka z Japonii, z badaniami nad tym pecherzykiem i jak nie bylo poronien, to np u jednej osoby wyszlo zrosniecie dwunastnicy (wyszlo w 3 prenatalnym) i 1 mukolipidoza typ 3, to juz powazna wada
ale ze u nikogo z powiekszonym pecherzykiem miedzy 6-9tyg nie urodzilo sie dziecko zdrowe. Wiem ze to stresujace takie czytanie, tylko ze ja sobie tego nie wymyslilam a tych artykulow jest duzo
nawet na tym forum jak wpisalam ,pecherzyk zoltkowy" w wyszukiwarke to jak jakas dziewczyna pisala ze powiekszony to za kilka stron pisala ze poronienie, albo jedna jak utrzymala ciaze to wyszlo hlhs po porodzie. Dlatego wlasnie sie schizuje, bo ani 1 pozytywnej historii z pecherzykiem na etapie 6-8tyg nie ma. Jakis artykul jest jeden o pecherzyku 8mm i macicy dwuroznej, ze niby dziecko zdrowe, tyle ze tam tez ten pecherzyk na etapie 7 tyg mial dopiero 4mm a urosl dopiero okolo 10-11, wiec tez zupelnie inny przypadek jak sie zaglebilam... bo w 11 tyg to wiadomo ze jest wiekszy, z reguly juz go w Polsce nawet nie mierza... gdybym wiedziala ze np 20proc takich historii konczy sie dobrze, a 80.proc zle to pewnie tez bym sie bala ale mniej. A tak to po prostu jestem od poczatku w panice i wiem ze moze zle to wyglada, ale nie sadze zeby ktos inny sie nie przejmowal wcale gdyby wiedzial, ze ma cos co jeszcze u nikogo nigdy sie dobrze nie skonczylo
przepraszam, jesli marudze jednak dla mnie to jest naprawde przerazajace i stresujace. I martwie sie, ze dziecko sie urodzi z jakas powazna wadą, ktora moze jeszcze nie jest widoczna (np niektore wady serca sa widoczne dopiero po porodzie). Jednak caly czas czekam na to 3 prenatalne i zobaczymy jak bedzie, caly czas mam jakies resztki nadziei ale wolalabym zeby juz byl co najmniej 37 tydz, i blisko porodu, bo jeszcze nigdy w zyciu sie tak nie balan i nie stresowalam niczym i zupelnie jest to dla mnie nowa i malo komfortowa sytuacja. Nie wiedzialam ze mnie dotknie, bo nigdy problemow zdrowotnych nie mialam poza 1 operacja.