Hej dziewczyny!
Od paru dni was podglądam i zastanawiam się czy mogę nazywać się już czerwcową mamą 2021
Wychodzi u mnie 4t2d, o ile można wierzyć kalendarzykowi.
Na początku tego roku byłam już w ciąży, niestety okazało się, że to było puste jajo płodowe, które samoistnie poroniłam. Termin miałabym na 18.10.2020, więc zajście i odkrycie ciąży właśnie teraz jest dla mnie bardzo znaczące
Moim największym problemem jest fakt, że nie umiem do końca cieszyć się z rodzącego się we mnie życia, bo przemawia przeze mnie strach.
Kolejna sprawa.. Od dwóch dni męczy mnie okropna infekcja. Boję się, że to może mieć wpływ na maluszka.
Wczoraj odbyłam telefoniczna wizytę z moim lekarzem rodzinnym (mieszkam w UK, tutaj nie ma takiej dostępności lekarzy ginekologów, a ciąże prowadzi położna) przepisał mi maść Clotrimazole, stosuje dopiero od wczoraj, ale obawiam się, że tu trzeba zadziałać od środka, bo maść może zaleczyć jedynie z wierzchu.
Czy któraś z was ma bądź miala podobny problem i może mnie jakoś uspokoić?
Jestem kłębkiem nerwów
Z góry dziękuję za przyjęcie, za ewentualne porady, a wszystkim, które widziały już swoje fasolki i ich bijące serduszka gratuluję z całego
! U mnie na to niestety za szybko