Isza, dzięki. Ok. Objawy się jakieś utrzymują, ostatnio zgaga na zmianę z muleniem, więc jest ok. Za dwa tygodnie będziemy mieli scan to zobaczymy jak się Pasożyt rusza. Luteinkę grzecznie łykam/wtykam i cieszę się ze nie ma żadnych niepokojących objawów.
Kobietko, dokładnie tak - zawsze znajdzie się jakieś pomieszczenie gdzie można zamknąć zwierzaka żeby nie marzł. Wiesz, ja jestem pojechana cokolwiek i sierść w domu mi nie przeszkadza (zwariowałabym przy 5 kotach w tym 3 długowłosych gdyby przeszkadzała), uważam że skoro dałam dom tym zwierzakom to należą im się jak najlepsze warunki, więc jak mi Futro w nocy parkuje na poduszce to jej jeszcze miejsce robię. Tego akurat nie wymagam od ludzi, ale skoro ma się w domu zwierzę i ono choruje, to nawet jeśłi nie idzie się do weta (kto na wsi pójdzie do weta z kotem?), to przynajmniej stwarza się warunki żeby organizm sam zawalczył. Swoją drogą wkurza mnie taka mentalność - krowę to się leczy za wszelką cenę bo krowa to majątek, ale kota? Psa? A po co? Darmozjady są i tak.
Kobietko, dokładnie tak - zawsze znajdzie się jakieś pomieszczenie gdzie można zamknąć zwierzaka żeby nie marzł. Wiesz, ja jestem pojechana cokolwiek i sierść w domu mi nie przeszkadza (zwariowałabym przy 5 kotach w tym 3 długowłosych gdyby przeszkadzała), uważam że skoro dałam dom tym zwierzakom to należą im się jak najlepsze warunki, więc jak mi Futro w nocy parkuje na poduszce to jej jeszcze miejsce robię. Tego akurat nie wymagam od ludzi, ale skoro ma się w domu zwierzę i ono choruje, to nawet jeśłi nie idzie się do weta (kto na wsi pójdzie do weta z kotem?), to przynajmniej stwarza się warunki żeby organizm sam zawalczył. Swoją drogą wkurza mnie taka mentalność - krowę to się leczy za wszelką cenę bo krowa to majątek, ale kota? Psa? A po co? Darmozjady są i tak.